MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zaczynał w Milwaukee

Redakcja
Tadeusz Piotrowski obecnie trenuje IV-ligowe Karpaty Siepraw FOT. Michał Klag
Tadeusz Piotrowski obecnie trenuje IV-ligowe Karpaty Siepraw FOT. Michał Klag
PIŁKA NOŻNA. Karpaty Siepraw wygrały swój ostatni mecz w IV lidze z Sokołem Przytkowice 2-1, a trener zespołu Tadeusz Piotrowski na naszych łamach wspomina początki swojej kariery szkoleniowej.

Tadeusz Piotrowski obecnie trenuje IV-ligowe Karpaty Siepraw FOT. Michał Klag

Kluczowa dla trenerskich losów Piotrowskiego była połowa lat 80. Początkujący szkoleniowiec przebywał wtedy w USA i gryzł się z myślami, czy zostać na stałe za oceanem, czy wrócić do kraju. W podjęciu decyzji pomogła mu małżonka. - Wtedy łatwo było dostać stały pobyt w Ameryce. Jednak żona była w trakcie studiów w kraju, a mnie też interesowała edukacja, dlatego zdecydowałem się wrócić - wspomina szkoleniowiec, który pierwsze piłkarskie kroki stawiał w latach 60. w Krakusie Nowa Huta.

W amerykańskim Milwaukee Piotrowski spędził prawie pięć lat, a wylot utorowała mu długoletnia gra w Cracovii. To były czasy, gdy piłkarze kończąc kariery zawodnicze, o finansowym zabezpieczeniu mogli jedynie pomarzyć. Dlatego wielu doświadczonych zawodników decydowało się na zagraniczną przygodę. - Dostawaliśmy propozycje wyjazdów między innymi do Niemiec, Kanady, a najczęściej Austrii. Ze mną skontaktował się działacz Polonii Milwaukee i zaproponował granie w amatorskim klubie - opowiada trener Karpat.

Obowiązków Piotrowskiemu prędko przybyło, bo uganianie się za futbolówką łączył z posadą szkoleniowca. Pomagali mu najstarsi zawodnicy, a poziom drużyny podnieśli byli polscy ligowcy. - Oprócz mnie doszli zawodnicy z ŁKS Łódź i Polonii Warszawa. Skład stanowili głównie urodzeni w Stanach chłopaki, pochodzący z polskiej powojennej emigracji - mówi Piotrowski.

Amatorzy, wsparci byłymi piłkarzami, robili pod skrzydłami Piotrowskiego postępy, które zaowocowały kilkoma sukcesami. - Dwa razy byliśmy najlepsi w stanie Wisconsin i potem graliśmy w Pucharze Ameryki. Raz doszliśmy aż do półfinału, który odbywał się w Saint Louis - podkreśla trener.

Zarobienie większych pieniędzy umożliwił Piotrowskiemu rodak, którego firma zajmowała się polerowaniem i chromowaniem części do kultowych motocykli Harley-Davidson. - Dorabiali także inni Polacy z naszego klubu - zaznacza.

Po powrocie ze Stanów w 1985 roku, miejsca w kraju długo nie zagrzał i obrał kierunek na Norwegię. W Skandynawii zebrał trenerskie doświadczenie w trzech klubach i wreszcie na dobre zakotwiczył w Małopolsce. - W Kablu miałem fajną drużynę, a moim wychowankiem jest między innymi Piotr Giza. Fajny chłopak, ale po powrocie z Legii zniknął. Nie mam z nim kontaktu i nie wiem co się dzieje. Nadal powinien grać, bo jest utalentowany i wciąż młody - uważa Piotrowski i nawet nie liczy, że były piłkarz Cracovii mógłby wzmocnić jedenastkę z Sieprawia. - To chyba nie poziom, który by go zadowalał. Moim zdaniem jest warty tego, by ciągle występować w naszej ekstraklasie.

Największe trenerskie sukcesy Piotrowski święcił ostatnio z Puszczą Niepołomice, z którą wywalczył dwa awanse. Z drugoligowym zespołem pożegnał się po 10 kolejkach, w których drużyna zgromadziła tylko 7 punktów. - W sumie można było próbować dalej, ale liczyłem, że nowy trener wstrząśnie zespołem. Jednak tak się nie stało - wspomina wydarzenia z września zeszłego roku obecny opiekun Karpat, ale przyznaje, że Puszczę nadal nosi w sercu: - Oczywiście, że utożsamiam się z klubem, w którym pracowałem przez sześć lat. Nie da się ukryć, że dokonaliśmy dużego osiągnięcia.
Działacze IV-ligowych Karpat na razie stawiają przed Piotrowskim łatwiejsze cele. W składzie ma znaleźć się jak najwięcej wychowanków, którzy zapewnią dobrą grę. - Mamy walczyć w środku tabeli, a jeśli będzie lepiej, ucieszymy się. Ambitniejsze cele można określać po pierwszej rundzie sezonu, gdy zobaczymy się na tle wszystkich rywali - wyjaśnia szkoleniowiec sieprawian.

W wygranym 2-1 meczu z Sokołem Przytkowice podopieczni Piotrowskiego starali się grać twardo i nieustępliwie. Z tego powodu szkoleniowiec, jeszcze pracując w Niepołomicach, nieraz się nasłuchał, że swoim zawodnikom daje przyzwolenie na zbyt agresywną grę. - Sam, jako piłkarz, nie imponowałem wielką techniką, więc nadrabiałem szybkością, twardością, dynamiką i charakterem. Dlatego od zawodników zawsze wymagałem ogromnego poświęcenia i walki do końca. Mają wsadzić głowę tam, gdzie inny bałby się włożyć nogę. Może przez to posądzano mnie o preferowanie brutalnego stylu gry, ale mój zawodnik, oprócz umiejętności, musi dawać z siebie coś jeszcze. Stąd wyniki w klubach, w których pracowałem, miałem raczej bardzo dobre - ocenia 64-letni Piotrowski.

Artur Gac

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski