MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zadowolony z życia

Redakcja
Jan Romańczyk wciąż grywa na gitarze "Czarne Oczy" Fot. Piotr Kędzierski
Jan Romańczyk wciąż grywa na gitarze "Czarne Oczy" Fot. Piotr Kędzierski
Gdyby miał komuś poradzić, jak żyć, żeby dożyć stu lat, Jan Romańczyk powiedziałby: nie przejmować się niczym, papierosów nie palić, być zadowolonym z tego, co się ma.

Jan Romańczyk wciąż grywa na gitarze "Czarne Oczy" Fot. Piotr Kędzierski

Sto lat Jana Romańczyka

Kiedy bierze do rąk gitarę i wygrywa na niej pierwsze takty "Czarnych Oczu", trudno uwierzyć, że Jan Romańczyk w maju świętował setne urodziny. - Zleciało mi jak z procy - _uśmiecha się. - _Nigdy nie przypuszczałem, że będę tyle żył, zwłaszcza że w młodości poważnie chorowałem.
Wyzdrowiał jednak, w świetnym zdrowiu osiągnął stulecie i dziś, kiedy spogląda wstecz, może o sobie powiedzieć: - Jestem zadowolony z życia.

To, co chciałem, osiągnąłem

Brody, rodzinne miasteczko Jana Romańczyka, leżą koło Lwowa. Jan urodził się tam 25 maja 1908 r. Pochodził z ubogiej rodziny: w domu było ich dziewięcioro. Do wszystkiego, co osiągnął w życiu, doszedł sam, bez niczyjej pomocy. A chciał niemało: zdać maturę, dostać dobrą pracę, żyć, jak należy. - _I to mi się właściwie udało - _ocenia.
Maturę i studia uważa dziś za największe osiągnięcia swojego życia. Egzamin dojrzałości zdał w Stanisławowie. Stamtąd wyruszył do Krakowa. Dostał się na prywatne Wyższe Studium Handlowe. Przez cały czas nauki utrzymywał się sam, z korepetycji.
Miał 25 lat, kiedy zapadł na gruźlicę. Trzy miesiące przeleżał w szpitalu, potem długo tułał się po lekarzach, miał zapalenie opłucnej, wodę w boku. Zjeździł wszystkie sanatoria w kraju - w górach i nad morzem. Wreszcie jakoś pokonał chorobę. - _Teraz mogę powiedzieć, że wreszcie jestem zdrów - _mówi.
Prawie całe życie zajmował się liczeniem (obliczał płace robotników), więc może stąd została mu niezwykła pamięć liczb. Gdy go poprosić, opowie: w pierwszej firmie, Gips i Wapno, pracował lat trzy, stamtąd przeniósł się do Zieleniewskiego do Krakowa, na lat dwa, następnie zatrudnił się w Artigrafie, aż do wojny, potem w fabryce gwoździ w Rydlówce i wreszcie do 1975 r. w Naftobudowie.
Zawsze był człowiekiem spokojnym, łagodnego charakteru, ale zajmował się w życiu mnóstwem spraw. - _Jak się żyje sto lat, różne rzeczy się zdąży - _zapewnia. Grał więc w szachy i brydża, rysował karykatury, stenografował, sam nauczył się grać na gitarze i akordeonie, nawet robił w fabryce zabawek drewniane główki do szachów - ręcznie, płacone od sztuki. W młodości lubił sport, zwłaszcza lekkoatletykę. Skakał w dal i wzwyż, i brał za to nagrody, może nie pierwsze, ale na pewno drugie.
Miał 51 lat, kiedy zmarła mu żona. Został sam, z jednym synem. Przez dwa lata miał przyjaciółkę, ale ocknął się. Postanowił pozostać wdowcem.

Właściwie mam już wszystko

Aż do 92. roku życia mieszkał sam, sam schodził z czwartego piętra, sam gotował, robił śniadania i kolacje. Jeszcze rok temu schodził do sklepu - po słodycze, bo bardzo lubi czekoladę. Teraz mieszka z synem i synową i ceni sobie wspólne lokum. - _Bardzo się zgadzamy - _mówi.
Właściwie niczym się już nie zajmuje. Wstaje o siódmej rano, bierze lekarstwa - a jest tego jakieś 15 tabletek, bierze ręcznik i maszynkę do golenia, myje się i goli (dwa razy dziennie), je śniadanie. Potem dzień już biegnie sam. Jan słucha radia, czyta Fakt, chętnie ogląda "Modę na sukces", mierzy sobie ciśnienie. Czasem bierze go smak na śledzika, czasem na winko czerwone - Byczą Krew. Mięsa nie jada dużo, raczej ryby i codziennie jajko, bo, jak mówi, jajko ma wszystkie składniki niezbędne do życia.
W niedzielę włącza mszę w radio. Interesuje się polityką i tym, co dzieje się na świecie. Dawniej jeździł jeszcze na treningowym rowerku, ale odkąd pojawiły się u niego zawroty głowy, zrobił przerwę. Nie bierze już też do rąk akordeonu - ciężki, a i trzy palce u jednej dłoni złapał przykurcz, nie dają się rozprostować. Jan wciąż gra za to na gitarze. Nie dalej jak wczoraj syn dosłyszał z jego pokoju melodię "Czarnych Oczu"…
- _Właściwie mam już wszystko. Najważniejsze to, żebym pozostał zdrów - _ocenia.__Najbardziej chciałby, żeby nie dokuczały mu już zawroty głowy. Chciałby się jakoś od nich wymigać.

Z ciekawości

Dziś, po przeżyciu stu lat, Jan Romańczyk może o sobie powiedzieć jedno: jest ze swojego życia zadowolony. To, co chciał, osiągnął. To jednak nie znaczy, że nie ma planów na przyszłość. Chciałby, dla przykładu, nauczyć się komputera. Wnuk, specjalnie w tym celu, przywiózł mu laptop, ale Jan na razie po niego nie sięga. Na początek kupił sobie plastikowy komputer-zabawkę, do ćwiczeń. - Nie wiem, jak mi to pójdzie - _przyznaje. - _Człowiek już nie ma tej sprawności w rękach… Ale chciałbym, chciałbym. Z ciekawości!
KATARZYNA KOBYLARCZYK

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski