Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zagubiona siostra

Redakcja
Miała być lokomotywą wyborczą Platformy Obywatelskiej w stolicy. Jej cięty język i kompetencje cenią nawet zażarci przeciwnicy. A jednak błyskotliwa kariera polityczna Zyty Gilowskiej, typowanej przez wielu na ministra finansów w przyszłym rządzie, gwałtownie się skończyła.

Ewa ŁosiŃska

   Gwiazda Gilowskiej, profesor ekonomii, zgasła, co zaszokowało nie tylko jej własne ugrupowanie. Platforma nie jest jeszcze pewna, czy dzięki zadeklarowanemu rygoryzmowi moralnemu zyska głosy wyborców. Nie wiadomo też, czy etyczne standardy przyjmą się wreszcie w polskiej polityce na stałe.
   - Nie mam kwalifikacji wróżki - _powiedziała kiedyś Zyta Gilowska radiowej Trójce. I rzeczywiście, jeszcze kilkanaście dni temu nie mogłaby przewidzieć, że dobrowolnie zrezygnuje z politycznego dorobku, na który pracowała od lat.
   - _Bracie! -
zwracała się do szefa partii, Donalda Tuska, na początku maja, podczas konwencji PO. Powtarzała, że ma liczną polityczną rodzinę, a jej wrogowie nie powinni marzyć, iż uda się ją skłócić. A jednak to Zyta Gilowska nagle rozeszła się z krewnymi z Platformy, bo ci chcieli, by jej sprawą zajął się Krajowy Sąd Koleżeński. Z powodów związanych ze swą biologiczną familią posłanka wystąpiła z szeregów PO, choć jej koledzy sądzą, że ta decyzja była emocjonalna i pochopna. Dodają jednak, że skoro parlamentarzystka nie chce przyznać się do błędu, przynajmniej na razie nie widzą szans na powrót Gilowskiej na łono partii.
   Kłopoty posłanki zaczęły się na początku maja, kiedy media ujawniły, że syn wiceprzewodniczącej PO i szefowej regionu lubelskiego partii, Paweł Gilowski, został wybrany przez tamtejszy zarząd Platformy na lidera listy kandydatów do Sejmu. Zaalarmowany Tusk zapowiedział wówczas, że nie ma mowy o tej kandydaturze na pierwszym miejscu ubiegających się o mandat poselski.
   Na tym się nie skończyło. Dziennikarze pisali, że w biurze poselskim Zyty Gilowskiej pracowała do niedawna jej synowa, a syn dostawał wynagrodzenie za ekspertyzy z poselskich funduszy matki. Przewodniczący Platformy, który rozmawiał z "siostrą" na ten temat, uznał, że to "jednorazowy grzech" i "błąd". Dodał jednak, że Gilowska nie umiała się do niego przyznać, a jej "instynkt rodzinno-macierzyński" zwyciężył nad tym publicznym. A partia, według zapewnień liderów, nie chce tolerować najmniejszych choćby odstępstw od zasad bezinteresowności i przyzwoitości.

Żale na pożegnanie

   Władze partii miały dostać z Lublina anonim o rzekomym nepotyzmie posłanki. I choć Tusk zaprzeczył, by tego rodzaju pisma były kiedykolwiek brane pod uwagę, posłanka poczuła się dotknięta. Odejście z Platformy to reakcja właśnie na ten zarzut i skierowanie jej sprawy do sądu koleżeńskiego - oświadczyła.
   Na telefony dziennikarzy nie odpowiada, jedynie w poniedziałek zwołała w Lublinie konferencję prasową. Jest przekonana, że padła ofiarą nagonki. - Nieprawda, że zrobiłam z lubelskiej Platformy prywatny folwark, nie mogę się więc przyznać do "błędu" ani "grzechu" - powiedziała. Uznała też, że kierując sprawę do sądu koleżeńskiego, zarząd PO chciał ją upokorzyć i usunąć z partii. Odebrała to jako afront, bo "na Platformę wkroczyła cztery lata temu bez osobistych celów, z wyjątkiem nadziei na to, że trzeba inaczej niż dotychczas funkcjonować w życiu publicznym, i starała się tak postępować".
   Według niej Platforma nie ma prawa jej rozliczać, bo niczego jej nie dała. To ona dostarczała kolegom projekty i ekspertyzy. Nie promowała też syna na lidera lubelskiej listy PO, bo wybrano go w głosowaniu, a w dodatku oficjalny projekt listy dotąd nie istnieje.
   Parlamentarzystka odpiera też zarzuty dotyczące synowej. Zatrudniła bowiem obcą osobę, która po dwóch latach pracy w biurze po prostu poznała jej syna i wkrótce została jego żoną. Zresztą informowała o tym władze partii, ponadto od niemal roku synowej w jej biurze nie ma.
   Posłanka stanęła też w obronie syna, o którym zawsze publicznie mówiła jako o swej największej dumie. Podkreśla, że młody człowiek pracował nie dla niej, lecz dla Platformy, jest autorem m.in. projektu kodeksu etycznego partii i projektów stanowisk PO, które trafiły do Sejmu. Paweł Gilowski przez lata nie dostawał pieniędzy, wreszcie posłanka zaczęła mu skromnie płacić za ekspertyzy. Miesięcznie kilkaset złotych za pracę wartą kilka tysięcy__- przekonuje.
   Tyle, że wielu osobom, także z samej PO, nawet takie wynagrodzenie się nie spodobało. A Donald Tusk zaprzeczył, by władze PO wiedziały o pracy synowej Gilowskiej w jej biurze poselskim.

Sąd nie zdążył

   Posłanki w partii już zatem nie ma. Bardzo tego żałuje wielu jej kolegów, łącznie z szefem Krajowego Sądu Koleżeńskiego PO Ryszardem Stachurskim, który jest tą sytuacją mocno zdziwiony. Podkreśla, że to sama Gilowska już 10 maja zwróciła się pisemnie do zarządu krajowego partii o skierowanie jej wniosku do sądu krajowego. - Mam to pismo - mówi Stachurski. - Właśnie sąd koleżeński jest miejscem, w którym można dochodzić swoich racji. Pani Gilowska, rezygnując z takiej możliwości, popełnia błąd.
   Wniosek skierowany przez władze partii do sądu w sprawie posłanki dotyczy rozstrzygnięcia sporu - zapewnia Stachurski. Nikt nie domagał się ukarania pani poseł ani nie zarzucał jej nepotyzmu. Zresztą gdyby chciano ukarać Gilowską, wniosek - zgodnie ze statutem PO - musiałby trafić do regionalnego sądu koleżeńskiego. Dopiero przy odwołaniu którejś ze stron sprawa dociera do Krajowego Sądu Koleżeńskiego.
   Stachurski, który podkreśla, że wypowiada się w tym przypadku jako szeregowy członek partii, nie zgadza się, że posłanka padła ofiarą nagonki. - Jej konferencja powinna się odbyć co najmniej tydzień wcześniej. Wtedy trzeba było wyjaśnić zarzuty. Wszystko, co się wydarzyło potem, odbieram jako sprawę zainicjowaną przez samą Zytę Gilowską - mówi. - Skierowanie sprawy do sądu to przecież nie jest przesądzenie czegokolwiek.
   Także szef PO i kandydat na prezydenta partii ma czego żałować. Gilowska była dla niego najbliższą osobą w polityce. Ale Tusk nie chce dziś mówić o szansach powrotu "siostry".
   Małopolski poseł PO Paweł Graś również ubolewa, że posłanka odeszła. - To pochopna decyzja - mówi. - Wszyscy znamy jej wielki temperament medialny, którym nam dodawała punktów, i jej wiedzę fachową, która była w klubie ceniona. Tego nam będzie brakować. _Jest zaskoczony, że doszło do takich emocji. - _Władze nie zarzucały posłance nepotyzmu.__Nie spodziewałem się tak gwałtownego i - mówiąc wprost - niedającego szansy powrotu zachowania - _twierdzi. - _W tej chwili trudno sobie wyobrazić kompromis. To chirurgiczne cięcie.
   Poseł cieszy się natomiast z doniesień, że Paweł Gilowski chce zostać w Platformie. - Jednak zgodnie z decyzją Donalda Tuska nie będzie startował w wyborach parlamentarnych__z pierwszego miejsca - mówi.
   Wstrzemięźliwie wypowiada się na ten temat Piotr Czubiński, sekretarz PO w Lublinie. - Pan Paweł Gilowski nie złożył rezygnacji z członkostwa w partii - powiedział nam jedynie. A syn posłanki nie odbiera telefonów.
   Lubelską Platformą kieruje na razie dotychczasowy wiceprzewodniczący zarządu partii poseł Stanisław Żmijan.

Zawyżony standard?

   Szefowie Platformy dużo mówią o obowiązujących standardach, ale problem w tym, że Gilowska nie złamała prawa, co przyznają też przedstawiciele różnych opcji politycznych. Jednak partia regularnie piętnująca publicznie skorumpowanych polityków i lansująca hasło "uczciwe państwo" nie może sobie pozwolić nawet na cień wątpliwości co do postępowania swych członków.
   Politycy innych ugrupowań chwalą decyzję Gilowskiej. - To rzadkie w naszej polityce - skomentował jej odejście Józef Oleksy. Nie wspomniał jednak o tym, że jego klubowa koleżanka, Danuta Ciborowska, zatrudniała kiedyś swego męża. I nie widziała w tym niczego zdrożnego, póki w 2003 roku prezydium klubu SLD nie zakazało posłom takich praktyk.
   Nie ona jedna. Halina Nowina-Konopka (Porozumienie Polskie) zatrudnia w biurze syna. Gilowska, jej zdaniem, dała się zastraszyć, ale ona, przekonana o kwalifikacjach syna prawnika, nie zamierza - powtarza dziennikarzom.
   Niedawno media pisały też o posłach zakładających biura poselskie w swoich domach. Rzekomo "z oszczędności". Czy zatem Zyta Gilowska zrobiła coś złego?
   Sama Platforma ma zresztą pewne kłopoty z jednoznaczną oceną zachowania posłanki. Donald Tusk podkreślał, że to, co zrobiła, to nie zbrodnia, choć mieści się w "złej polskiej normie", która rujnuje opinię o politykach. - Warto robić wszystko, aby poziom i moralność życia politycznego była wyższa niż dotychczas - mówi wicemarszałek Sejmu. Jednocześnie twierdzi, że Gilowska była dotąd jedną z najbardziej kryształowych osób w naszym życiu publicznym.
   Jan Rokita, szef klubu PO, oświadczył, że decyzja Gilowskiej zasługuje na szacunek.
   Paweł Graś_chwali z kolei decyzje władz swej partii. - To pokazuje, że naprawdę wierzymy w to, co mówimy, i będziemy postępować według tych wzorców i standardów, jakie narzucamy sobie i innym. Nawet, jeśli dotyczą najwyższych władz partii czy takich postaci jak Zyta Gilowska.
   Jednak czy jej przypadek wywoła burzę w Sejmie i na scenie politycznej w ogóle? Dotąd zatrudnianie rodziny przez parlamentarzystów było przecież tolerowane. Dopiero teraz marszałek Włodzimierz Cimoszewicz oświadczył, iż być może prezydium izby zajmie się stworzeniem przepisów regulujących kwestię zatrudniania przez posłów członków rodzin. Zwłaszcza że dla parlamentarzystów nie jest jasne, iż nepotyzm to właśnie zatrudnianie swoich krewnych - uważa Cimoszewicz.
   - _To powinna być kwestia zwyczajnej przyzwoitości
- mówi poseł Marek Jurek z PiS. - Dla nas to oczywiste, że w ten sposób nie wykorzystuje się środków publicznych. Dodaje jednak, że przypadek poseł Gilowskiej wcale nie jest jednoznaczny, skoro zatrudniana w biurze osoba dopiero później została jej synową. Poseł uważa mimo to, że warto wprowadzić odpowiednie przepisy, by zapobiegać ewidentnej kolizji interesów, gdy ktoś wykorzystuje publiczne środki do wspierania własnej rodziny.
   Aby przekonać się, że takie praktyki nie podobają się zwykłym wyborcom, wystarczy zajrzeć na komentarze internautów, jakimi opatrzono doniesienia o "przypadku" posłanki Gilowskiej. "Tak trzymać Panie Donaldzie, jest pan ostatnią nadzieją ludzi uczciwych" - piszą czytelnicy portalu onet.pl. "Nepotyzm to plaga i trzeba ją eliminować". Ale inni komentatorzy w całej "aferze" dopatrują się kiełbasy wyborczej i niecnych działań m.in. Hanny Gronkiewicz-Waltz, która rzekomo rywalizowała z Gilowską o stanowisko przyszłego szefa resortu finansów.

Wyborcze ryzyko

   - Jeśli miałbym wygrać wybory, lecz wskutek tego zwycięstwa nie zmieniłby się poziom moralności publicznej w Polsce i etyczne zachowanie polityków, to lepiej wyborów nie wygrywać - twierdzi Donald Tusk. Jednak czy Platforma nie ucierpi z powodu utraty profesor Gilowskiej? Jerzy Hausner z Partii Demokratycznej już wyciągnął do posłanki rękę, choć jeszcze niedawno nie szczędził jej złośliwości z trybuny sejmowej.
   Poseł Graś sądzi, że wpływ odejścia Gilowskiej na notowania PO może być dwojaki. - Z jednej strony będzie nam jej brakować, z drugiej - mamy nadzieję, że ten wyraźny sygnał, który wysyłamy do wyborców, to jest, że rozmowę o kręgosłupie moralnym zaczynamy od siebie i wobec siebie egzekwujemy, nawet__jeśli to boli - zostanie przez elektorat doceniony - _mówi.
   Piotr Czubiński nie ma natomiast wątpliwości, że odejście prof. Gilowskiej to duża strata dla PO na Lubelszczyźnie. Nie tylko dlatego, że profesor była jej sztandarową postacią. - _Każde zamieszanie wokół partii działa na jej niekorzyść
- uważa.
   Tak zdają się też myśleć co najmniej niektórzy potencjalni wyborcy PO. Na stronie internetowej partii Michał S. napisał: "Skoro Gilowska odchodzi, to nie wiem, kto się weźmie za polską gospodarkę." Adam dodaje: "_Jeszcze nie zaczęliście rządzić, a już wami rządzą układy. Macie o jeden głos mniej - gratulacje". _Kero jest jeszcze surowszy: "_Jesteście tacy sami jak czerwoni". _Czy zatem za dotrzymywanie standardów w rodzimej polityce trzeba zapłacić słone frycowe? O tym przekonamy się najpóźniej we wrześniu.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski