Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

„Żałoby dzwon dla ekipy Gierka”

Cecylia KutaHistoryk, pracownik Oddziału IPN w Krakowie
Płonący budynek Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Radomiu
Płonący budynek Komitetu Wojewódzkiego PZPR w Radomiu fot. archiwum
Krakowski Oddział IPN i „DZIENNIK POLSKI” PRZYPOMINAJĄ. 25 czerwca 1976 r. Po ogłoszeniu przez władze drastycznej podwyżki cen żywności na ulice polskich miast wychodzą tłumy protestujących. W kilku miastach dochodzi do krwawych starć z milicją. Represje są bardzo surowe. W pokazowych procesach zapadają drakońskie wyroki.

„Ale się nagle heca zrobiła niesamowita - a więc jednak nie taka zła ta Polska, jak się myśli, stać ją jeszcze na zrywy, tyle że zrywy te zostają potem przez rządzących oligarchów spotwarzone i tak obkłamane, żeby nikt się nie mógł zorientować o co właściwie szło.

[…] Myślę, że w gruncie rzeczy pierwszy żałobny dzwon dla ekipy Gierka już zadzwonił, wprawili go w ruch robotnicy z Ursusa, Radomia, Płocka i innych miast, kolejarze z całej Polski, słowem tłumy, które się wreszcie wściekły” - pisał w swoich „Dziennikach” Stefan Kisielewski o robotniczych protestach, które miały miejsce czterdzieści lat temu, 25 czerwca 1976 r. Objęły one około 70-80 tys. osób w co najmniej 90 zakładach pracy na terenie 24 województw.

Konsultacje, których nie było

Bezpośrednią przyczyną protestu stała się zapowiedziana 24 czerwca przez premiera Piotra Jaroszewicza drastyczna podwyżka cen wielu artykułów żywnościowych (m.in. mięso i ryby - 69 proc., nabiał - 64 proc., ryż - 150 proc., cukier - 90 proc.). Nie była to jedyna przyczyna. Oprócz wysokości podwyżki, odwlekanej zresztą przez władze ze względów politycznych od kilku lat, do sprowokowania wybuchu społecznego niezadowolenia przyczyniły się także niewątpliwie sposób jej wprowadzenia w życie i niesprawiedliwe rekompensaty. Zarabiający poniżej 1300 zł mieli otrzymać 240 zł, a zarabiający powyżej 6000 zł - 600 zł.

Inną przyczyną było przedstawienie przez władze podwyżki jako projektu zgłoszonego do konsultacji społecznej, chociaż powszechnie zdawano sobie sprawę, że są one tylko fikcją, a decyzje już zapadły i wydrukowano już nowe cenniki.

Ówczesny redaktor „Polityki” Mieczysław Rakowski notował w swoich „Dziennikach”: „W południe spotkałem się z Werblanem. Informuje mnie, że kilka dni temu był świadkiem rozmowy, z której wynikało, że wcale nie myślano o rzeczywistych konsultacjach. To zrozumiałe. Szumnie zapowiadane konsultacje ze społeczeństwem nigdy nie były traktowane serio. Zbierano najwyżej aktyw i informowano go o pewnych zamierzeniach. Już w czasie dyskusji nad projektem poprawek do konstytucji, o których tak wiele mówiono i pisano w prasie, od początku do końca były zwyczajną lipą”.

Niespodziewany protest społeczny

25 czerwca 1976 r. w Radomiu, Ursusie i Płocku robotnicy wyszli na ulice. Pochody i demonstracje zakończyły się starciami z milicją, a w przypadku Radomia dramatycznymi walkami ulicznymi.

Strajk rozpoczęli robotnicy radomskich Zakładów Metalowych im. gen. Waltera, którzy wyszli na ulicę, aby powiadomić o strajku inne zakłady i ruszyć pod gmach KW PZPR. Do ich protestu przyłączyły się załogi 25 najważniejszych zakładów miasta. Szacuje się, że w szczytowym momencie na ulicach Radomia demonstrowało około 20-25 tys. osób. Protestujący starali się nakłonić I sekretarza Komitetu Wojewódzkiego PZPR do przekazania do Warszawy żądania odwołania podwyżki. Gdy po dwóch godzinach oczekiwania okazało się, że w budynku nie ma już przedstawicieli partii, którzy jak się okazało zostali ewakuowani przez funkcjonariuszy MO i SB, demonstranci zaczęli niszczyć wyposażenie, a przed godz. 15 podpalili budynek.

Kierownictwo MSW, które, licząc się z możliwością protestów, kilka tygodni przed planowaną podwyżką cen, powołało sztab o kryptonimie „Lato ’76”, skierowało do miasta oddziały ZOMO z Warszawy, Łodzi, Kielc i Lublina oraz słuchaczy Wyższej Szkoły Oficerskiej MO w Szczytnie. Doszło do gwałtownych walk ulicznych. W ich początkowej fazie zginęli demonstranci - Jan Łabęcki i Tadeusz Ząbecki - zabici przez rozpędzoną przyczepę wypełnioną betonowymi płytami, którą spychali w kierunku zbliżających się zomowców.

Z kolei w Zakładach Mechanicznych Ursus strajkowało 90 proc. załogi. Robotnicy wyszli na pobliskie tory kolejowe łączące Warszawę z Łodzią, Poznaniem i Katowicami, aby poinformować innych mieszkańców Polski o strajku.

Ponad tysiąc osób siedzących na torowisku stworzyło żywą zaporę i zatrzymywało pociągi. Aby na trwałe zablokować tory, demonstranci próbowali przeciąć szyny palnikiem acetylenowym, a gdy to się nie udało rozkręcili je i w powstałą wyrwę zepchnęli lokomotywę. Wieczorem interweniowała milicja. Po kilkuminutowym starciu, nastąpiła obława na demonstrantów.

W Płocku strajk zaczął się rano na kilku wydziałach w Zakładach Rafineryjnych i Petrochemicznych. Po zakończeniu pierwszej zmiany, około godz. 14, przy jednej z bram doszło do spontanicznego wiecu skupiającego kilkaset osób. Część jego uczestników ruszyła w kierunku gmachu KW PZPR. Budynek obrzucono kamieniami, wybito kilka szyb, zaatakowano wóz straży pożarnej. Około godz. 21 demonstrantów zaatakowały oddziały ZOMO.

Protesty społeczne i strajki miały miejsce również w innych miastach, m.in. w Gdańsku, Szczecinie, Warszawie, Elblągu, Łodzi. Pojedyncze akcje strajkowe odbyły się m.in. w zakładach w Białej Podlaskiej, Białymstoku, Bydgoszczy, Stalowej Woli, Starachowicach, Krakowie, Kraśniku, Opolu, Radomsku, Włocławku.

Grad milicyjnych pałek i procesy pokazowe

Władze, obawiając się powtórzenia scenariusza z grudnia 1970 r., jeszcze 25 czerwca wieczorem zdecydowały się wstrzymać podwyżki, co ogłosił w wieczornym przemówieniu telewizyjnym premier Piotr Jaroszewicz. Gdy trwało przemówienie, komuniści brali odwet na protestujących. Zatrzymanych przewożono do komend MO i aresztów, gdzie przechodzili przez tzw. ścieżki zdrowia - szpalery milicjantów bijących ludzi pałkami.

„Rzuciło się na mnie pięciu i przykuli mnie do kaloryfera, bili mnie wszyscy naraz tak, że szybko straciłem przytomność… używali pałek, bijąc rączką, która miała zatopiony ołów, kopali mnie po całym ciele” - wspominał Piotr Wójcik, jeden z zatrzymanych w Radomiu. Przepędzony kilkakrotnie przez „ścieżkę zdrowia” Waldemar Michalski tak opisywał drogę przez milicyjny szpaler: „Kazali iść wolno, żeby każdy mógł uderzyć. Bili pięściami, pałkami, butami. Pod sam koniec upadłem. Pod gradem pałek nie dałem rady wstać”.

Brutalność milicji kierowała się nie tylko przeciwko zatrzymywanym, ale również zwykłym przechodniom. Trudno oszacować liczbę pobitych na ulicach. Jednym z nich był Jan Brożyna, o którego zabójstwo oskarżono świadków jego pobicia przez milicję. Inną śmiertelną ofiarą czerwcowych represji był ks. Roman Kotlarz, który 25 czerwca przez przypadek znalazł się wśród radomskich demonstrantów, a później w czasie Mszy św. publicznie modlił się w intencji robotników. Duchowny zmarł w sierpniu 1976 r., jak się powszechnie uważa, w konsekwencji wcześniejszego pobicia.

Kilkuset zatrzymanych w Radomiu, Ursusie i Płocku stanęło przed kolegiami i sądami, które karały ich z pogwałceniem elementarnych zasad praworządności, najczęściej surowymi karami więzienia. Ze względu na skalę protestu Radom był miastem, na które spadły najsurowsze represje. W trybie przyspieszonym postawiono tam przed sądem 51 osób, 42 skazano na kary więzienia, zaś w zwykłym trybie osądzono 188 osób. W lipcu i sierpniu 1976 r. odbyły się cztery procesy pokazowe, w których wobec oskarżonych zastosowano zasadę odpowiedzialności zbiorowej. Robotniczy protest przeciw podwyżce cen usiłowano przedstawić jako działania kryminalistów i chuliganów. Osiem osób skazano na kary od 8 do 10 lat więzienia, jedenaście otrzymało karę 5 do 6 lat, a sześć - 2 do 4 lat.

W Ursusie w dwóch głównych procesach skazano siedem osób na kary od 3 do 5 lat więzienia, a w Płocku wobec 18 osób zapadły wyroki od 2 do 5 lat pozbawienia wolności.

Represje zastosowano wobec zakładów pracy, w których odbyły się strajki i protesty. Dyscyplinarne zwolnienia objęły w skali całego kraju co najmniej 1500 - nierzadko przypadkowych - osób, które na skutek obowiązującego zakazu przez kilka miesięcy nie mogły podjąć innej pracy. Jeszcze szerszy zasięg miały represje administracyjne i finansowe.

Widmo powtórki z Gdańska

Mieczysław Rakowski oceniając sytuację stwierdzał: „Niewątpliwie jest to dotkliwa porażka polityki Gierka. Przez ostatnie sześć lat o niczym innym się nie mówiło, jak tylko o wspaniałym rozwoju kraju. Na każdym kroku, w każdej niemal minucie, mówiono i pisano, że masy są z nami, że są niezwykle zadowolone z rozwoju Polski, że żyje im się lepiej, że mają pełne zaufanie do ekipy Gierka. I nagle, że przy pierwszej poważnej konfrontacji masy pokazały I sekretarzowi plecy. Radom musiał przywołać mu widmo Gdańska.

Powtórzył się ten sam scenariusz, łącznie z paleniem KW. Tyle tylko, że nie strzelano (milicji w całym kraju odebrano broń już w piątek rano). Gierka musiał przerazić także rozmach, zasięg protestu. On sam mówił o 10 województwach, w których wystąpiły niepokoje. Faktycznie zaś było ich znacznie więcej […]. Strajkowały wielkie zakłady - oparcie partii (tak sądzono). Nie wydaje się możliwe, by Gierek psychicznie mógł się kiedykolwiek podnieść. Ten cios był zbyt silny, żeby można przejść nad nim do porządku dziennego i potraktować jako niewiele znaczący epizod”.

Nieudana próba wprowadzenia podwyżki podważyła autorytet władz. Rozpoczęta spontanicznie akcja pomocy represjonowanym za udział w czerwcowym proteście zaowocowała powstaniem Komitetu Obrony Robotników, pierwszej jawnej opozycyjnej organizacji, a po niej przyszły następne.

Fala wyzwolona w czerwcu 1976 r. w kolejnych latach wzmagała nastroje opozycyjne, które ostatecznie doprowadziły do powstania „Solidarności”.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski