Marek Kęskrawiec: EDYTORIAL
Bo z jednej strony rzeczywiście, gdy oglądamy te wszystkie telewizyjne kłótnie ("Ja panu nie przerywałem”) oraz licytacje, kto jest spadkobiercą Solidarności, a kto stoi tam, gdzie ZOMO – można zwątpić w to, że ludzie zniżający się do karczemnych awantur byli w stanie w przeszłości ryzykować wolność, karierę i szczęście rodzinne, by wyzwolić nas z totalitaryzmu.
CZYTAJ RÓWNIEŻ:Świece przywrócą pamięć o ofiarach stanu wojennego >>
Druga strona medalu – może na szczęście – pokazuje, że z małymi wyjątkami ci najgłośniej kompromitujący szlachetne idee zazwyczaj nie stali w pierwszym szeregu w czasach, gdy odwagi trzeba było dowieść czynem. Nabrali jej dopiero, gdy komunizm upadł.
Wszystkie te rozważania są jednak wtórne wobec faktu, że polskie państwo bardzo niewiele zrobiło, by zachować pamięć o bohaterach stanu wojennego. Najpierw pozwalało, aby dawni opozycjoniści przymierali głodem, dając jednocześnie ich dawnym oprawcom z SB wysokie emerytury. Potem zaś wyrugowało z programów szkolnych wiedzę o historii najnowszej, myśląc pewnie, że o morderstwie górników z kopalni Wujek dzieci dowiedzą się od swoich rodziców, podczas wieczornych opowieści przy świecach. Jeśli do tego dodamy fakt, że twórcy stanu wojennego nie ponieśli za swe czyny żadnej odpowiedzialności, a zamiast tego zostali nazwani "ludźmi honoru” – to już naprawdę nie ma się co dziwić, że syn sąsiada nie zrozumiał, czym był komunizm.
Na koniec dobra wiadomość. Pożyczyłem chłopakowi "Czarny Czwartek”, film fabularny o masakrze na Wybrzeżu w 1970 r. Kilka dni później oddał go wyraźnie przejęty i wzruszony. Bo młodzież wcale nie jest głupia, tylko nikt z nią nie rozmawia.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?