Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zarabiać po europejsku

Ryszard Terlecki
Wszystko jest polityką. Czy zgoda na zastąpienie złotówki przez euro rzeczywiście dzieli dziś Polaków? Według sondaży 46 proc. spośród nas wypowiada się przeciwko wprowadzeniu w Polsce ogólnoeuropejskiej waluty.

Pozostali dzielą się na tych, którzy chcą pozbyć się złotówki w ciągu 5 lat – to 23 proc. obywateli, a także tych – to 21 proc., którzy za termin bardziej realny uważają 10 lat, oczywiście po spełnieniu wszystkich kryteriów przystosowania polskiej gospodarki. Reszta nie wie, co o tym myśleć i nie ma swojego zdania.

Czy spełnienie wszystkich kryteriów oznacza także zrównanie polskich wynagrodzeń, emerytur i zasiłków z tymi, które otrzymują obywatele państw Europy Zachodniej? I bynajmniej nie dotyczy to dyrektorów banków i szefów korporacji, bo ich dochody, często ponad 10 tys. złotych dziennie, zapewne na tym poziomie stanowisk dorównują europejskiej średniej. Pytanie dotyczy zwykłych, szarych obywateli, u nas klepiących biedę, a tam żyjących na całkiem przyzwoitym poziomie.

Gdyby przyjęcie euro oznaczało zrównanie zarobków, chętnych na walutowy eksperyment byłoby znacznie więcej. Rzecz w tym, że przy podobnych cenach, my nadal mielibyśmy zarabiać jedną czwartą tego, co pracujący mieszkańcy bogatej części Europy.

Generalnie można powiedzieć, że w Polsce bogaci są za wprowadzeniem euro, a przeciwni są ci, którzy troszczą się o przyszłość swoją i swoich dzieci. Pozostałym jest wszystko jedno, bo tylko czekają na okazję, żeby wyjechać.

Wiedza o tym, że na Zachodzie z każdym rokiem przybywa przeciwników wspólnej waluty, nie bardzo dociera do polskiej publiczności. A warto o to spytać Greków, Hiszpanów czy Portugalczyków, którym euro ograniczyło suwerenność własnej gospodarki. Po co im ona? O to też warto zapytać, np. Greków, którzy muszą zaciskać pasa w interesie niemieckich czy francuskich banków.

Różnica jest jednak taka, że Grecy (a także Hiszpanie, Włosi itd.) trudności gospodarcze znoszą zupełnie inaczej niż my. Dlaczego? Bo mają zapasy, oszczędności, obligacje, nieruchomości, ubezpieczenia. Oni mogą przetrwać nawet długotrwały kryzys, a gdy już uznają, że trwa za długo, to zmienią sobie rząd, którego nie uratują żadne wyborcze fałszerstwa.

My nad nimi mamy jednak drobną przewagę. Życie pod sowiecką władzą sprawiło, że potrafimy zadowolić się czymkolwiek. Nie mamy ambicji, ani wygórowanych potrzeb. Ot, żeby było na grilla, piwo i telewizję. Nie chcemy euro, ale większość z nas nie zrobi niczego, żeby powstrzymać gospodarczą zapaść. A to oznacza, że nasze dzieci pojadą w świat i będą zmywać u obcych. Dopóki nie odbudujemy zniszczonego państwa, z euro czy bez, i tak pozostaniemy daleko w tyle za bogatym światem.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski