Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zawód: prostytutka

Redakcja
Jest popyt, jest podaż. Mimo kryzysu gospodarczego, rynek usług erotycznych wciąż się rozwija. O klienta walczą nocne kluby, agencje towarzyskie, ekskluzywne call girls i coraz częściej nastoletnie dziewczyny oferujące seks za upragnione ciuchy. Prostytutka to ciągle zawód dochodowy, któremu nie grozi bezrobocie.

Jeszcze kilka lat temu większość krakowskich "dziewcząt" pracowała na tzw. kółku, czyli na ulicy. Trasa wiodła przez Kurniki, Worcella, Szlak, Długą, place Słowiański, Biskupi, ulice Łobzowską, św. Filipa i plac Matejki. Latem ustawiało się tam nawet 200 panienek, polujących na zmotoryzowanych amatorów seksu. Dzisiaj w tym rejonie pracują już tylko starsze przedstawicielki najstarszego zawodu, a seksbiznes przeniósł się do nocnych klubów, agencji towarzyskich i prywatnych mieszkań. W internecie i w prasie roi się od anonsów "zabawa na maxa". Kuszą "mężatki", "studentki", "szczupłe blondi".

W samym centrum Krakowa znajduje się kilkanaście agencji towarzyskich; w każdej z nich usługi świadczy od kilku do kilkunastu kobiet. "Gwarantujemy dyskrecję, anonimowość oraz profesjonalne bezpieczeństwo naszych klientów. Do dyspozycji gości oferujemy drink-bar z miłą obsługą mówiącą w kilku językach (angielski, włoski, francuski). Organizujemy wieczory kawalerskie, spotkania towarzyskie z paniami u nas, jak i u klienta. Akceptujemy płatności kartami kredytowymi" - to anons jednej z nich. Inna zapewnia: "piękne i namiętne dziewczęta spowodują, że pobyt w klubie będzie niezapomnianą chwilą w Twoim życiu". Proponuje drink-bar, taniec go-go, masaż relaksacyjny, wieczory kawalerskie, striptiz i wyjazdy do klientów.

Oficjalnie żaden z właścicieli nie przyznaje się do oferowania najstarszych usług świata. Wystarczy jednak wykręcić numer telefonu jakiejkolwiek agencji, by usłyszeć: "Zakres usług jest do dogadania na miejscu. Niech pan przyjdzie i spróbuje...". Godzinne spotkanie w agencji towarzyskiej kosztuje od 100 do 200 zł. Niektóre oferują też półgodzinną wizytę za cenę niższą o ok. 20 zł. O działalności agencji ich właściciele mówią, jak o działalności charytatywnej: "Tyle jest patologii, zahamowań różnych. Na przykład ktoś jest paskudny, a jakoś te sprawy załatwiać musi...".

Krakowski seksbiznes nie grzeszy elegancją. Agencje zwykle mieszczą się w wynajętych 3-4-pokojowych mieszkaniach, do których droga wiedzie cuchnącą klatką schodową. Pokoje, podzielone na kilka klitek, nie błyszczą czystością. Są jednak i takie, które oferują saunę, jacuzzi, solarium. I oczywiście towarzystwo pięknych pań, gotowych spełnić indywidualne życzenia. Organizują imprezy zamknięte w lokalu lub w domu klienta.

Duże agencje zatrudniają w sezonie kilkanaście panienek. Sezon w tym interesie trwa od czerwca do września, gdy pod Wawel zjeżdżają turyści.

- Trudno oszacować liczbę agencji i osób zaangażowanych w ten biznes. Takich danych nie ma, bo to biznes w dużej mierze zakonspirowany. Działa często pod szyldem innych usług, albo w ogóle nie jest zarejestrowany, jak np. popularne ostatnio "mieszkaniówki", czyli kobiety, które przyjmują mężczyzn we własnym mieszkaniu lub jeżdżą do klientów - mówi policjantka z wydziału kryminalnego Komendy Wojewódzkiej w Krakowie.

Pracy na tym rynku nie brakuje. Nocne kluby mają nawet swoje strony internetowe, na których zamieszczają oferty zatrudnienia. Wymagania nie są wygórowane. "Jeśli jesteś kobietą powyżej 18 lat, lubisz rozrywkę, seks, pieniądze i rajcuje cię owijanie sobie facetów wokół palca, to nasz klub jest dla ciebie odpowiednim miejscem. Wciąż szukamy dziewczyn chętnych do współpracy" - brzmi oferta. Wystarczy zadzwonić...

Dziewczyn zainteresowanych takimi propozycjami nie brakuje.

- Jeszcze kilka lat temu w krakowskich agencjach, oprócz Ukrainek, pracowały głównie mieszkanki małych miejscowości - bez wykształcenia, niemające perspektyw na dobrą pracę. Dziś większość to krakowianki - zadbane, obyte, wykształcone i lubiące seks. To nie jest margines społeczny - zapewnia policjantka z Wydziału Kryminalnego.

Prawdziwą wojnę o klienta toczą "mieszkaniówki". W internecie roi się od anonsów "atrakcyjnych blondyneczek", "zmysłowych brunetek" i "studentek", gwarantujących: "doprowadzę cię do rozkoszy". W tym przypadku stawki za usługi są wyższe. Godzina "niezapomnianych chwil" kosztuje 300 zł, 2 godziny - 400 zł, cała noc - 1200 zł, weekend - 2 tys. zł, w trójkącie z koleżanką - 2,5 tys. zł. Sesja zdjęciowa - zakres dowolny (bez praw do publikacji) - 1,2 tys. zł.

Takich ogłoszeń są setki. Niekoniecznie jednak stoi za nimi "prywatna inicjatywa". Właściciele agencji zdają sobie sprawę, że rynek wymusza różnorodność, więc dopasowują się z ofertą do potrzeb klientów.

- Ten rynek jest kontrolowany przez grono zawodowych stręczycieli, często również przez grupy przestępcze. Nadzorców jest wielu i niełatwo wejść w biznes. Na tym tle kilka lat temu w centrum Krakowa doszło do regularnej wojny. W tej chwili sytuacja się uspokoiła, choć co jakiś czas docierają do nas sygnały o próbach "porządkowania" branży - przyznaje mł. insp. Dariusz Nowak, rzecznik małopolskiej policji.

W minionym miesiącu krakowscy antyterroryści zatrzymali siedmiu mężczyzn, którzy napadli na agencję towarzyską, prowadzoną przez dwie kobiety (w wieku 21 i 30 lat) w wynajmowanym mieszkaniu w Prokocimiu. Około godziny 22 odebrały telefon od mężczyzny, który chciał się umówić na spotkanie. O ustalonej godzinie usłyszały pukanie. W drzwiach stanęło kilku zamaskowanych drabów. Wtargnęli do środka, poturbowali kobiety, ukradli 20 telefonów komórkowych, laptopa i dwa tysiące złotych. Zleceniodawcą napadu okazał się 31-letni właściciel kilku krakowskich agencji towarzyskich. Trafił do aresztu, a razem z nim bezpośredni wykonawcy rozboju.

Kilka tygodni wcześniej funkcjonariusze Straży Granicznej znaleźli w jednej z nowosądeckich agencji towarzyskich 35-letnią kobietę, którą przez ponad rok zmuszano do uprawiania seksu. - Była w fatalnej kondycji psychicznej, wychudzona, z licznymi obrażeniami, miała ślady przypalań papierosami na ciele. W toku śledztwa okazało się, że przez rok była przytrzymywana wbrew swojej woli w jednym z mieszkań w Sosnowcu. Tam wielokrotnie ją gwałcono, bito metalowymi prętami i poniżano. Sprawcą tych bestialskich przestępstw był 46-letni mieszkaniec Sosnowca. Został zatrzymany, a jego ofiara trafiła do szpitala - mówi mjr Marek Jarosiński, rzecznik Podkarpackiego Oddziału Straży Granicznej.

Z podobnymi przypadkami często spotykają się pracownicy La Strady, Fundacji Przeciwko Handlowi Ludźmi i Niewolnictwu. Irena Dawid-Olczyk przyznaje jednak, że kobiety godzą się zeznawać w wyjątkowych sytuacjach. Ostatnio modne jest stosowanie tzw. mechanizmu długu. Choć dziewczyny zarabiają, właściciele agencji wymyślają im kary pieniężne: za źle pościelone łóżko, za spóźnienie, albo za złe potraktowanie klienta.

Prostytucja w Polsce nie jest karana. Ścigane jest tylko sutenerstwo i kuplerstwo, czyli czerpanie z nierządu korzyści majątkowych lub ułatwianie prostytuowania się. Najsurowiej karani są ci, którzy zmuszają kobiety do prostytucji, bijąc je, działając podstępem lub wykorzystując ich krytyczne położenie. Do 10 lat więzienia grozi także tym, którzy zmuszają do prostytucji małoletnich. Jednak w praktyce przypadki, gdy sutenerzy odpowiadają karnie, można zliczyć na palcach jednej ręki. Dlaczego, skoro wszyscy wiedzą, co kryje się za nazwą "agencja towarzyska"?

- Bo zdobycie zeznań od prostytutek w takich sprawach graniczy z cudem. One najczęściej twierdzą, że nikt ich do niczego nie zmusza i z nikim nie muszą się dzielić pieniędzmi. Jeśli płacą, to za wynajęcie pokoju lub za ochronę, a to nie jest karane. Natomiast "wynajmujący pokój" twierdzi, że nie miał o niczym pojęcia. Fakt, że "wszyscy wiedzą", to za mało. Niedawno otrzymaliśmy zgłoszenie od kobiety, która przez dłuższy czas była zmuszana do prostytucji przez męża. Zdecydowała się złożyć zeznania dopiero wtedy, gdy mimo zaawansowanej ciąży, mąż nadal przyprowadzał klientów do domu - opowiadają policjanci.

Według oficjalnych statystyk, opracowanych przez Biuro ds. Przestępczości Zorganizowanej Prokuratury Krajowej, ogółem w latach 1995-2008 zanotowano 869 osób oskarżonych o handel ludźmi, a 3170 osób uznano za pokrzywdzone. Większość pracowała w seksbiznesie. Poza Polkami, ucierpiały głównie Ukrainki, Białorusinki i Bułgarki. Jak jednak podkreślają pracownicy La Strady, oficjalne statystyki można porównać do góry lodowej - ukazują tylko niewielką część problemu. Między innymi dlatego, że ujmują tylko przypadki zakończone prawomocnym wyrokiem, znajdujące swój finał w sądzie i będące przedmiotem policyjnych śledztw.

Seksbiznes coraz mocniej działa też w cyberprzestrzeni. Pełni rolę nie tylko biura ogłoszeń. Wystarczy zalogować się na kanale erotycznym jednego z ogólnopolskich czatów, by zorientować się, że anonimowym użytkownikom nie chodzi wyłącznie o rozmowę. "Mam kamerkę, nie będziesz żałować" - padają propozycje.

Na podobnych czatach nie brakuje nieletnich. Wskazują na to pseudonimy, w których zawarty jest wiek internauty. Zjawisko wykorzystywania nieletnich w sieci zauważyła policja, powołując specjalną komórkę, która zajmuje się tego typu przestępstwami. Funkcjonariusze monitorują globalną sieć, współpracują też z policją w innych krajach. To głównie dzięki nim w ub. roku ujawniono ponad 1600 przestępstw związanych z wykorzystywaniem nieletnich, w tym przy udziale Internetu.

Kilka miesięcy temu ujawniono szokujący raport - sporządzony na zlecenie rzecznika praw dziecka - o nierządzie wśród nastolatków. Wynika z niego, że aż 20 proc. młodocianych prostytutek sprzedaje ciało, by za pomocą uzyskanych w ten sposób pieniędzy zaimponować kolegom. Opowiada o nich również film Katarzyny Rosłaniec "Galerianki". Jego bohaterkami są 14-15-letnie gimnazjalistki szukające w centrach handlowych sponsorów, 20-30-letnich mężczyzn, którzy w zamian za seks kupują im prezenty: upragnione ciuchy, kosmetyki i wożą swoimi sportowymi samochodami. Takie dziewczyny można spotkać również w Krakowie. Zakładają kuse spódniczki, białe kozaczki, różowe kurtki. Na buzi mocny makijaż. Snują się między sklepami. Samotny, dobrze ubrany, dojrzały facet? Nie zaszkodzi podejść i zagadać. Może zechce zawrzeć niepisaną umowę - markowe ciuchy w zamian za ciało.

Socjolog Jacek Kurzępa, współautor wspomnianego raportu, tak tłumaczy motywy, jakimi kierują się młode prostytutki: - Chcesz zaistnieć? Musisz bywać w kultowych pubach, mieć kasę na dobre drinki, papierosy, drogie, markowe ubrania. Te czynniki decydują często o tym, czy młody człowiek zostanie zaakceptowany przez grupę rówieśniczą.

Jednak najbardziej niepokoi to, że prostytucja wcale nie skazuje nastolatków na rówieśniczy ostracyzm. Wręcz przeciwnie, z badań wynika, że młodzież uznaje prostytuujących się rówieśników za wzór do naśladowania! W internecie już pojawiły się ogłoszenia: "Zawrę układ z galerianką. Szczegóły do omówienia", albo "Jestem Matylda i chcę zostać Twoją galerianką, mój tel..., proszę o szybki kontakt".

Policjanci przyznają: dzieci coraz częściej i coraz łatwiej wchodzą w seksbiznes. Problem w tym, że żadna ze stron - ani klient, ani nieletnia - nie jest zainteresowana tym, żeby policja zajęła się sprawą. W przypadku nieletnich prowokacja nie jest dozwolona przez prawo, więc szansę na udowodnienie pedofilowi winy stwarza jedynie ujęcie go na gorącym uczynku. I w ten sposób koło się zamyka.

Ewa Kopcik

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski