Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zbigniew Herbert w Krakowie. Żyło się tu nie tylko poezją...

Anna Piątkowska
Anna Piątkowska
Zbigniew Herbert spędził w Krakowie trzy lata przenosząc się tu ze Lwowa
Zbigniew Herbert spędził w Krakowie trzy lata przenosząc się tu ze Lwowa PAP/Piotr Janowski
28 lipca mija ćwierć wieku od śmierci Zbigniewa Herberta, z tej okazji przypominamy krakowski okres w życiu poety. Autor „Barbarzyńcy w ogrodzie” przez trzy lata mieszkał w Krakowie, przez kolejne związany był z miastem.

Urodził się 29 października 1924 we Lwowie, skąd rodzina Herbertów wyjechała w marcu 1944 roku, jeszcze przed wkroczeniem Armii Czerwonej. Jak wielu lwowiaków, nowe miejsce do życia Herbertowie znaleźli w Krakowie. Najpierw zatrzymali się u krewnych, z czasem, szukając bardziej samodzielnego i niedrogiego lokum, trafili do Proszowic.

„Siedzę oto sobie w wygodnym i przyzwoitym saloniku i rozmyślam o smutnym losie wygnanych i wydziedziczonych. Jestem przytem potężnie najedzony i subtelnie melancholijny” – donosił z Krakowa przyjacielowi Zbigniewowi Ruziewiczowi., który pozostał we Lwowie. Bywał na Wawelu, na Skałce, na niedzielnych mszach w kościele Mariackim, w teatrze. Krakowskie adresy Herbertów to ul. Starowiślna 10, potem Śląska 9A.

Proszowice zaś zdecydowanie dwudziestoletniego Herberta nie zachwycił. „Siedzę w Proszowicach, miasteczku ze wszech miar nudnym i brudnym. Takie przynajmniej było pierwsze wrażenie…” - donosił lwowskiemu przyjacielowi Zbigniewowi Ruziewiczowi.

Ale z korespondencji możemy się dowiedzieć, że podkrakowskie miasteczko potrafiło także zachwycić młodego poetę. „przebywałem w przemiłej mieścinie Proszowice (kochałem się tam mało platonicznie, ale bardzo realnie, jedno jasne, w kolorze bladej skóry, wspomnienie i wiele ciemnych, ciemnych do obłąkania)” – pisał do Ruziewicza.

Tu powstają też pierwsze wiersze.

EW Proszowicach najprawdopodobniej rodzina poety mieszkała pod dwoma adresami: w nieistniejącym już budynku w okolicy dzisiejszego Domu Kultury i przy ul. Krakowskiej 13A. Tu zastało ich zakończenie wojny.

Kiedy w maju 1945 roku rodzice przenoszą się do Sopotu, poeta wraz z siostrą Haliną podejmują decyzję, by zostać w Krakowie i studiować. Jeszcze we Lwowie Herbert zapisał się na polonistykę, w Krakowie studiuje ekonomię na Akademii Handlowej, mając nadzieję, że ta stanie się przepustką do wolnego świata. Chodzi na wykłady prawa na Uniwersytecie Jagiellońskim, a z czasem także Akademii Sztuk Pięknych.

Powojenne lata to wykłady, biblioteka, nauka i zabawa. I bieda.

„Z biedą radziliśmy sobie na różne sposoby, Zbyszek na przykład wymyślał wyrafinowane francuskie nazwy na określenie barszczu, który jadaliśmy niemal co dzień” - wspominała Halina Żebrowska, siostra poety. Były też buty z łatanymi wkładką z gazety dziurami w podeszwie.

W 1947 roku Herbert kończy z dyplomem zawodowym studia ekonomiczne, rok później podejmuje pracę w sopockim banku i studia na toruńskiej filozofii. Zamyka Krakowski etap, wyjeżdża do rodziców do Sopotu. Nad morzem poznaje Halinę Misiołkową, z którą wiąże się na blisko dekadę.

Spędził w Krakowie zaledwie trzy lata, ale literackie ścieżki wiązały go z miastem dużo dłużej. „Tygodnik Powszechny”, „Życie Literackie”. Bywa w Krakowie na premierach swoich sztuk, spotkaniach literackich. Tu ma przyjaciół i bliskich znajomych, np. przez blisko czterdzieści lat koresponduje z Wisławą Szymborską, która drukuje jego wiersze.

Z nazwiskiem noblistki wiąże się anegdotka, pokazująca nieco inne niż przywykliśmy widzieć, oblicze poety. Herbert odwiedził Szymborską tuż po tym, jak podłączono jej telefon i postanowił go wypróbować, dzwoniąc do krakowskich literatów. Przedstawiał się jako początkujący poeta z prowincji, który przyjechał do Krakowa z walizką wierszy do oceny. Kiedy zadzwonił do kolejnej osoby z listy – krytyka i literaturoznawcy Jana Błońskiego, miał zacząć: Moje nazwisko nic panu nie mówi…, Błoński zaś rzucił słuchawką ze słowami: Mówi, mówi. W międzyczasie dotarła już bowiem do niego informacja o natarczywym poecie.

„Mój mąż, choć lubił Kraków, może nawet bardziej niż Warszawę, którą nazywał miastem garnizonowym, doceniał jego urok, nie miał tu miejsca, z którym czułby się szczególnie związany. Nie miał zresztą, i nie chciał mieć, takiego miejsca nigdzie w świecie. Był wędrowcem” - mówiła Katarzyna Herbert, gdy w Krakowie toczyła się dyskusja, jak uczcić poetę w Roku Herbertowskim.

Dostał „swoją ulicę”. Łączy Łagiewniki z Kurdwanowem.

Najspokojniejsze kraje na świecie, zobacz zestawienie

od 16 lat

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wideo

Materiał oryginalny: Zbigniew Herbert w Krakowie. Żyło się tu nie tylko poezją... - Gazeta Krakowska

Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski