Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zdani na własne siły

Redakcja
Nadal jedyna droga przejezdna do Budzowa prowadzi przez Maków Podhalański. Od strony Zembrzyc trzeba iść kilka kilometrów na piechotę. Po drodze widać zniszczone domy i ludzi usuwających muł ze swoich zabudowań. Mieszkańcy samodzielnie naprawiają instalację elektryczną, której do tej pory nie ma większość domów - tak jak i wody.

W gminach powiatu suskiego

 Zniszczone mosty, zrujnowana droga wojewódzka i grożąca zawaleniem skarpa na której stoi kilka domów - to efekt powodzi jaka nawiedziła gminę Budzów. Jej mieszkańcy na razie własnymi siłami próbują przywrócić życie, bo oprócz konwojów z żywnością, na inną pomoc z zewnątrz do soboty nie mieli co liczyć.
 Największym problemem są zniszczone mosty. Aby dojechać do wsi Marcówka w gminie Zembrzyce trzeba pokonać objazd 30 km przez Stryszów. Przy naprawie mostu do wsi pracuje 70 ochotników. Widząc małą rzekę Paleczkę trudno uwierzyć, że to ona spowodowała takie zniszczenia.
 Drogi do przysiółków w Budzowie mieszkańcy remontują własnymi siłami, a przy naprawie gminnych od tej pory znakomicie spisuje się prywatna firma ze Stryszawy, która po pierwszej fali powodziowej została uwięziona w gminie Budzów z całym sprzętem. - Mamy już po dostatkiem jedzenia i wody, a największym problemem dla nas jest zrujnowana droga wojewódzka i zniszczony most w Budzowie Centrum. Do tej pory nikt z wyższych władz się tym nie interesuje - mówi Jan Najdek, wójt gminy Budzów.
 Do drugiej części Budzowa można już przechodzić przez prowizyroczną kładkę. - Po powodzi zostałam tylko z tym, co mam na sobie. Chodzę teraz o lasce trzy razy dziennie po kładce do urzędu, kościoła i remizy po dary - mówi 77-letnia Władysława Prymula.
 - Nie myślimy na razie o odbudowach czy remontach domów, bo nie otrząsnęliśmy się jeszcze po tej tragedii - mówi Irena Krzemińska. Jej sąsiad utopił się podczas powodzi, gdy wyprowadzał krowę z obory. Ciało mężczyzny znaleziono w sobotę w Zembrzycach.
 W Budzowie działają już telefony. Ludzie zaczynają jeździć do pracy na rowerach. Mówią, że potrzeba im jeszcze środków przeciw komarom, pieluch dla dzieci, a przede wszystkim paliwa do ciągników. Wciąż jednak alarmująca sytuacja jest w pobliskich Jachowicach, gdzie podmyło skarpę. Kilku domom grozi zawalenie. - Był tu ekspert z Krakowa, ale powiedział, że nic się nie da zrobić. Kazał się tylko modlić, żeby nie padało - mówi Józef Radwan z Jachowic.
Agnieszka Bednarska

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski