Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zdarzyło się tango

Redakcja
Fot. Grzegorz Ziemiański
Fot. Grzegorz Ziemiański
Są w różnym wieku, ale wszyscy przyszli na milongę, by przeżyć fascynującą chwilę, doczekać się bliskości z obcym partnerem lub partnerką.

Fot. Grzegorz Ziemiański

Magia tanga argentyńskiego urzekła miliony osób, niezależnie od narodowości, wyznania i rasy.

Od lat 80. zeszłego wieku tango tańczą młodzi i dojrzali, nie tylko w Buenos Aires, gdzie w halach sportowych popołudniami przy dziennym świetle urządzane są milongi dla kilku tysięcy osób, ale także w Azji i we wszystkich krajach Europy, nawet w Szwecji i Finlandii. W wielu miastach, m.in. w: Nowym Jorku, Paryżu, Wiedniu, Moskwie, Berlinie, Tokio, Stambule czy Warszawie i Krakowie istnieją kluby, w których tańczy się wyłącznie tango.
- Tango jest wszędzie, a każdy naród dodaje do tego tańca coś od siebie. Japonki, Chinki czy Koreanki są miękkie, podatne na propozycje partnera; można je zadeptać na śmierć, a one i tak będą się uśmiechały. Argentynki są ostre, surowe, Rosjanki przymilne, jakby w dawnym stylu, a Polki ciekawe partnera - mówi Stanisław Markowski, krakowski fotograf, od kilku lat pozostający pod urokiem tego tańca.
Tango nie zostało wykreowane przez telewizję, nie jest modą, lecz wynika z naturalnej potrzeby człowieka, z tęsknoty za miłością, wspólnotą, jednością przeżywania. - Nie tańczymy do muzyki, tylko tańczymy muzykę. Wyrażamy tango swoim ciałem - podkreśla Stanisław Markowski.
- Istotą tanga jest harmonia z samym sobą, z muzyką i z partnerem. Jeśli się tę harmonię osiągnie, czuje się ogromne zadowolenie - mówi Anna Juszczak, chemik z Poznania, która tańczy od dwóch lat. - Tango to także ciągły dialog między mężczyzną a kobietą - dodaje.
Buty
- Na tango? - pyta portier w drzwiach Hotelu Europejskiego w Krakowie. - Proszę iść za tą parą, drugie drzwi na prawo.
Po kilku krokach słychać już muzykę. To ona prowadzi przez ogród do hotelowej sali balowej, gdzie w lśniącym parkiecie odbijają się dyskretne światła. Okrągłe stoły ustawione pod ścianą i przykryte jasnymi obrusami są jeszcze puste. Przy barze panuje tłok. Panie i panowie, w większości w czerni, zamawiają drinki lub kawę. Pulsujący rytm tanga staje się coraz bardziej natrętny, ale nikt jeszcze nie tańczy. Jest czas, tango nie znosi przecież pośpiechu.
Są w różnym wieku, ale wszyscy przyszli na milongę, by przeżyć fascynującą chwilę, doczekać się bliskości z obcym partnerem lub partnerką. Na taki moment trzeba cierpliwie czekać, nawet cały wieczór. Ale kiedy w tańcu doświadczy się go choć raz, serce zaczyna bić mocniej, a wszystko, co dzieje się w koło, przestaje mieć znaczenie. Liczą się tylko dwa ciała splecione w mocnym uścisku, niemal wspólny oddech. O takiej chwili mówi się, że zdarzyło się tango.
- Trochę się denerwuję, gdy tańczę z obcym partnerem - podkreśla Natalia Paluch, studentka filozofii UJ i teologii PAT. - Tutaj są tancerze, którzy mają już kilka lat praktyki. Nigdy więc nie wiadomo, na kogo się trafi. W tym towarzystwie, choć tańczę już rok, ciągle czuję się nowicjuszką - dodaje.
Natalia siedzi przed wejściem do sali balowej i czekając na swojego partnera, zmienia buty. Z torby wyciąga delikatne czarne sandałki: zabudowana pięta, dość skromnie wycięty przód, wysoki obcas - 9-centymetrowa szpilka i niewielki pasek, który będzie trzymał nogę w kostce.
- To moje pierwsze prawdziwe buty do tanga. Sprowadziłam je z Berlina. Nie wiem jeszcze, jak się w nich tańczy. Dopiero dziś je wypróbuję - mówi Natalia Paluch.
Erotyka
Tango zrodziło się z tęsknoty, samotności, rozpaczy i nienawiści. Powstało na przedmieściach Buenos Aires w XIX wieku, gdzie mieszkali emigranci z Europy, którzy w Ameryce Południowej szukali pracy, pieniędzy i szczęścia. Wielu z nich znalazło tam jednak tylko frustrację. I właśnie to rozczarowanie rzeczywistością odzwierciedlone zostało w tańcu. Z biegiem lat tango zmieniło swe oblicze. W tańcu zaczęto jeszcze wyrażać namiętność, uwodzenie, fascynację drugą osobą, pożądanie i niespełnienie.
- Tango jest mocno erotycznym tańcem, ale od razu nie czuje się tej namiętności. Należy najpierw nauczyć się tańczyć i przestać myśleć o krokach, o technice. Trzeba się w tańcu zatracić, a wtedy namiętność przyjdzie - mówi Agnieszka Bożyk, psycholog, która od 8 miesięcy jest uzależniona od tanga. - Gdyby mi ktoś rok temu powiedział, że będę zarywać w tygodniu noce, by tańczyć tango, nie uwierzyłabym.
Tancerze przestrzegają, że namiętności na parkiecie nie wolno traktować jako miłości w życiu. Tylko początkującym, którzy nie potrafią oddzielić tańca od codzienności, zdarza się, że zakochują się w swoich partnerach. Znane są takie związki: wielka namiętność i fascynacja, wspólne życie, a po trzech tygodniach tragedia, bo okazuje się, że związek jest nieporozumieniem.
- Nie wyobrażam sobie, będąc w związku z jednym mężczyzną, na tango chodzić z innym - mówi Agnieszka Bożyk. - Tango było moją miłością od wielu lat, ale mój życiowy partner nie podzielał tej fascynacji. Tańczyłam więc taniec współczesny. Dopiero, kiedy rozstaliśmy się, zdecydowałam się zacząć tańczyć tango.
Nie jest jednak łatwo samotnym kobietom zdobyć partnera do tanga. Pomagają im w tym instruktorzy tańca, którzy kojarzą taneczne pary. - Mój instruktor zamieścił ogłoszenie w internecie. W ten sposób trafił mi się wspaniały partner. Jestem bardzo zadowolona - podkreśla Natalia Paluch.
- Ze mną był problem, bo w butach mam ponad 185 cm wzrostu. Ale na kurs dla początkujących zaproszeni zostali panowie bez par, którzy już umieli tańczyć. I tak dostałam doskonałego partnera, który tańczy dużo lepiej ode mnie - mówi Agnieszka Bożyk.
Na ulicy
Na środku placu przy dworcu w Krakowie stoi mały stolik, a na nim ustawiony został sprzęt grający. Z głośników snuje się smutne tango. Kilkanaście par tańczy na chodniku. Ubrani są zwyczajnie; w większości, i panowie, i panie, niezależnie od wieku, mają na sobie podkoszulek, dżinsy i zwykłe buty. Wzrok przyciąga brunetka w jasnej sukience w grochy i tańcząca w zatraceniu para: ona - drobna blondynka w czarnych płóciennych spodniach, on - w dżinsach i białym podkoszulku o jasnych włosach spiętych w kucyk. Obydwoje oczy mają zamknięte, a ich czoła dotykają się.
Przechodnie przystają, patrzą. Niektórzy pytają, jaki to taniec, inni próbują własnych sił, odstawiając na chodnik plecak lub walizkę. Płynącej z głośnika muzyce nie oprze się także fotograf Stanisław Markowski, który kręci film. Porzuca kamerę, porywa tancerkę i rusza w zmysłowe tango.
- Tango to coś nowego, czego doświadczyłem w życiu. Tanga się nie wymyśla, tylko się odkrywa. Dlatego jest ono ponadczasowe. Dla Argentyńczyków jest kawałkiem życia, jest religią; dla mnie jest najpiękniejszym tańcem, który może każdy tańczyć, kto jest choć trochę muzykalny - mówi Stanisław Markowski. - Tango skomplikowało mi życie, wyrwało z dotychczasowego rytmu. Wszyscy wiedzieli, że fotografuję dwory, kapliczki, "Solidarność", a tu nagle na moich zdjęciach pojawiło się tango z różnych podejrzanych miejsc - dodaje.
Pięć lat temu Stanisław Markowski wyruszył w świat. Był w Buenos Aires, w San Francisco, Montrealu, Moskwie. Wszędzie tańczył tango. - Próbowałem się uczyć tu w Polsce, ale źle wtedy trafiłem. Dopiero w Buenos Aires mnie odblokowało, zrozumiałem, o co chodzi. Tanga się nie uczy, tango się czuje. To jest taniec improwizowany - dodaje.
Długo się zastanawiał podczas milongi w Buenos Aires, czy poprosić do tańca rodowitą Argentynkę. W końcu zespół zagrał, a on się odważył. Ruszył śmiało przez parkiet. Muzyka płynęła, a oni tańczyli i tańczyli. Z czasem par ubywało. Po chwili na wielkim parkiecie zostały już tylko trzy. - Gdy muzyka ucichła, dostałem brawa. Była to ogromna nagroda, bo milongę tańczyłem wówczas trzeci raz w życiu - wspomina Stanisław Markowski.
Rytm
Kiedy spotkałam ich dwa lata temu na krakowskich Plantach, było ich raptem tylko dziesięć par. Tańczyli tango wieczorami w altanie przy dworcu. Teraz jest ich co najmniej kilkadziesiąt osób, a ciągle przybywają nowe. W dzień pracują lub uczą się, a wieczorami przychodzą do wynajętych sal, aby potańczyć tango. W poniedziałek spotykają się na Kazimierzu w klubie "Swing", w środę przemierzają parkiet w "Stajni", a w niedzielę pojawiają się "U plastyków" na Łobzowskiej. Wśród nich odnaleźć można studentów, pracowników biurowych, pracowników fizycznych, nauczycieli, informatyków i profesorów. Choć różnią się wiekiem, doświadczeniem życiowym i statusem społecznym, tango jest dla nich najważniejsze, bo ono nadaje ich życiu właściwy rytm.
- Jesteśmy na festiwalu w Krakowie po raz drugi, przyjechaliśmy z Poznania potańczyć tango - mówi Anna Juszczak. - Byliśmy już na festiwalach w Berlinie i Warszawie, ale Kraków ma niezwykły urok i tangową atmosferę - dodaje Witold Brzeziński, chemik genetyk z Poznania, partner Anny.
Anna i Witold tańczą od dwóch lat. Poznali się na kursie. Taniec stał się dla nich odskocznią od codzienności, odreagowaniem od odpowiedzialnego życia zawodowego. - Obydwoje mamy tę samą pasję. Dążymy do tego samego celu i to dążenie sprawia nam satysfakcję - tłumaczy Witold.
W tangu fascynuje ich własny sposób interpretacji muzyki, kreacji. - Nawet tańcząc z tym samym partnerem, nigdy nie ma dwóch takich samych tańców - dodaje Anna.
Dzięki tangu mężczyzna i kobieta powracają do swoich ról, które zatarły się w dzisiejszych czasach. On staje się odpowiedzialnym za partnerkę mężczyzną, który proponuje taneczną drogę, ona zmienia się w kobietę, która wybiera, jaką drogą chce z mężczyzną podążać.
- Początkowo ta odpowiedzialność za partnerkę była okupiona stresem. Teraz nie wyobrażam sobie, aby partnerka ingerowała w moje prowadzenie. Moim zadaniem w tangu jest wyeksponowanie piękna kobiety, aby wyglądała zachwycająco - podkreśla Witold Brzeziński.
Tango nazywane jest smutną myślą, albo intymną rozmową lub wręcz trzyminutowym romansem. Swój międzynarodowy sukces zawdzięcza nie tylko połączeniu latynoskiej duszy, europejskiej elegancji i afrykańskiego rytmu, ale także poczuciu, że tańcząc kobieta i mężczyzna mogą zakochać się w tym, co ich dzieli.
Bohaterowie tekstu brali udział w zakończonym w niedzielę w Krakowie Międzynarodowym Festiwalu Tańca Argentyńskiego.
Agnieszka Malatyńska-Stankiewicz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski