Byłoby wręcz wskazane, wobec fatalnej obecnie sytuacji budżetowej „Białej Gwiazdy”, by to klub z Łazienkowskiej przejął na siebie część obowiązków związanych z materialnym motywowaniem piłkarzy z Reymonta. Ci, jak wiadomo, bez dodatkowego bodźca nie są w stanie wykrzesać z siebie maksimum energii. Było to bardzo dobrze widoczne na finiszu poprzednich rozgrywek ekstraklasy, ze szczególnym uwzględnieniem meczu z Lechem.
W Poznaniu, wobec, jak zeznał Dariusz Dudka, odrzucenia przez kapitana Arkadiusza Głowackiego finansowej oferty z Warszawy nie starczyło zapału, by przeszkodzić Lechowi w zaksięgowaniu zwycięskiego remisu. Zwycięskiego, bo jak pamiętamy, wystarczał on gospodarzom do osiągnięcia celu w postaci tytułu mistrza Polski. A ponieważ wiślacy uznali, że i dla nich remis na boisku rywala jest – zważywszy na ostatnie żałosne wyniki – osiągnięciem całkiem sporym, doszło do zgniłego kompromisu.
Współczuję wszystkim tym, którzy piali z zachwytu nad ambitną postawą krakowskiej drużyny, która na poznańskim stadionie dzielnie stawiła opór, pożal się boże, mistrzom.
Dla mnie od początku do końca była to hucpa, z której – mam niczym nieuzasadnioną nadzieję – kiedyś Dudka, Głowacki i spółka szerzej się wytłumaczą. Może wykorzystają w tym celu wspomnieniowe książki, bo jak wiadomo, ostatnio każdy szanujący się (i mniej szanujący się też) piłkarz po zejściu ze sceny poczuwa się w obowiązku, by utrwalić dla potomnych swoje wesołe przygody z szatni. Dopiero wtedy okazuje się, jakie stosunki panują w naszym futbolu – kto komu dał d..., kiedy i gdzie, a czasem i dlaczego.
Prokuratura we Wrocławiu właśnie złożyła do sądu ostatnie akty oskarżenia w trwającym dekadę śledztwie korupcyjnym. Finisz jest imponujący, bo na ławie oskarżonych usiądą nie tylko płotki, którym postawiono zarzuty ustawiania meczów Cracovii, ale i były właściciel klubu o wdzięcznej nazwie Groclin. Jak czytamy w aktach, Zbigniew D. osobiście nadzorował transakcje dotyczące spotkań z drużyną, z którą walczył o palmę pierwszeństwa w Wielkopolsce.
Jednym z graczy ówczesnej Amiki Wronki był niejaki Dudka Dariusz. Wychodzi na to, że był on wtedy w gronie pokrzywdzonych. Na szczęście los, jeśli odbiera, to później oddaje. To dlatego, choć z obrzydzeniem odrzucił niemoralną propozycję Legii, nie został na lodzie. Lech wyciągnął pomocną dłoń i piłkarz będzie walczył o Ligę Mistrzów. Tak jak od miesięcy, pracując jeszcze w Wiśle, obiecywał.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?