Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Źle się dzieje w restauracji Focha 42

Redakcja
W moim życiu robiłam różne rzeczy: byłam sprzątaczką, pracowałam na zmywaku i jeszcze, zanim zaczęłam gotować, przez kilka tygodni próbowałam być idealną kelnerką. Nie było to łatwe, setki zamówień, których nie można pomylić, dziesiątki gości, mniej lub bardziej uprzejmych, nawet samo noszenie talerzy z pozoru banalne okazało się ciężką sztuką.

Ania Starmach: ŻYCIE ZE SMAKIEM

Kelner ma jednak przywilej przyglądania się temu, co dzieje się w kuchni. A jeśli jest bacznym obserwatorem, wie, czy panuje tam tzw. "tabaka" czy wszystko idzie gładko, wie, co najlepiej w knajpie zamawiać a czego unikać, wie też, czy szef ma dziś doskonały humor, czy lepiej się do niego nie zbliżać. W końcu kucharz też człowiek. I takim człowiekiem wkrótce zostałam: "kariera" kelnerska została szybko zamieniona na tę kucharską. Decyzji swojej nie żałuję, bo w kuchni lepiej się odnajduję. Cieszę się jednak, że byłam też po tej drugiej stronie, bo dzięki temu łatwiej mi zrozumieć pewne mechanizmy rządzące restauracją . Wiem też, że nie wszystko zależy od kucharza, nie wszystko od kelnera. Czasem obydwie te grupy są bogu ducha winne. Winne są złe założenia, zła organizacja, zły pomysł, a czasem po prostu zły właściciel.

A więc do rzeczy: restauracja Focha 42, pisałam już o niej i chciałam się nawet powtórnie tam wybrać, ale dziś już wiem, że tego nie zrobię. Moja rodzina to rodzina smakoszy, restauracje odwiedza często, na jedzeniu się zna, tata był kiedyś kucharzem. Zapewniam, że to mili ludzie, ale po swojej wizycie na Focha nie mieli miłych wspomnień.

Na początku zachwycali się wystrojem, bo estetyczny i nowoczesny, a przy tym przytulny, później zaczęli się jednak zastanawiać, czy przypadkiem przestrzeń a raczej ilość stolików jest adekwatna do ilości ludzi pracujących w kuchni i na sali. Niestety ich początkowe obawy zaczęły się szybko potwierdzać. Karty podano od razu, ale menu było angielskojęzyczne, polskich zabrakło. Brakowało tez szklanek do coca-coli (można do tego użyć szklanek do whisky, czemu nie, Polak potrafi). Potrafi też wypić takich szklanek nadmierną ilość, gdy na zwykłą focaccie musi czekać ponad godzinę... (czy była dobra, może i była, ale czekanie irytuje a człowiek w swej irytacji czasem już nie umie obiektywnie oceniać).

Trudno było też ocenić pizzę z szynką, bo zamiast niej na stole pojawił się makaron ze szpinakiem, a zamiast pysznych owoców morza coś tak słonego i kwaśnego zarazem, że po prostu jeść się nie dało. Nikt nie burzył się na obsługę, na kucharzy, ta katastrofa musiała się zdarzyć. Musiała skoro miejsc jest ok. 200, a kelnerów, kart, ba nawet pechowych szklanek najwyżej dla 100 klientów. Wstyd - mówił tata, wstyd, powtarzał za nim menedżer czerwieniąc się na twarzy.

Ale to nie on powinien się wstydzić, świecić oczami przed klientami. Powinni to robić właściciele restauracji, którzy w swych biznesplanach i kalkulacjach wzięli pod uwagę chyba tylko dobro swojego portfela, nie dobro gości. Tak nie można, to największy fundamentalny błąd.

Niezadowolony klient nie tylko do knajpy nie wróci, ale o swoim niezadowoleniu opowie rodzinie (ten felieton dowodem), znajomym itd. I niedługo, moi drodzy właściciele, wasza zuchwałość i oszczędność w kwestii personelu, naczyń, pieców do pizzy (200 miejsc i piec mieszczący 4 pizze? Bez komentarza) może się dla was źle skończyć. I choć nie chcę być złym prorokiem, ostatnio takie głosy są coraz częstsze i coraz głośniejsze. A żeby je uciszyć potrzebne są zmiany. W tym przypadku radykalne.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski