Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zobacz legendy rocka

WARS
W minionym tygodniu zapraszaliśmy naszych Czytelników na OFF Festiwal, dedykowany nowej muzyce o alternatywnym tonie. Tym razem, jakby to powiedzieli komicy z grupy Monty Pythona, „coś z innej beczki”. W dniach 12 – 14 sierpnia w malowniczo położonej Dolnie Charlotty koło Słupska odbędzie się piąta edycja Festiwalu Legend Rocka.

Po raz pierwszy imprezę tę zorganizowano w 2007 roku. Początkowo miała charakter rodzinnego pikniku – oprócz koncertów, atrakcją miał być jarmark rękodzieła, prezentacja odchodzących w przeszłość zawodów oraz turniej walk rycerskich. Ale okazało się, że magnesem przyciągającym publiczność były występy - przede wszystkim zespołu The Animals i piosenkarza Shannona. Dlatego już rok później zrezygnowano z dodatkowych wydarzeń, koncentrując się na koncertach gwiazd muzyki popowej i rockowej z lat 60. i 70. W efekcie na kolejnych festiwalach wystąpili m.in. Glitter Band, The Rubettes, T. Rex, Ten Years After, Bonnie Tyler, The Troggs, Wishbone Ash, Slade, Focus, Budgie, Spencer Davis Group, Sweet, Nazareth i Procol Harum. W wielu przypadkach były to zespoły, z których oryginalnego składu pozostał tylko jeden lub dwóch muzyków – słynne przeboje przyciągały jednak zarówno ich starszych, jak i młodych fanów, dla których festiwal stał się jedyną możliwością spotkania z legendami popu czy rocka. Kto w tym roku wystąpi w Dolinie Charlotty?

TSA

Choć Marek Piekarczyk z kolegami rzadko nagrywa już nowe płyty, ich koncerty cieszą się ogromnym powodzeniem. Bo fani żądają przede wszystkim niezapomnianych hitów – „Trzech zapałek”, „51”, „Zwierzeń kontestatora” czy „Heavy Metal Świata”. Przypominają im one młodość spędzoną na festiwalach rockowych w Jarocinie, noszenie długich włosów i szerokich spodni, pierwsze miłosne uniesienia, naiwne, ale szczere próby zmieniania świata poprzez uczestnictwo w ruchu hipisowskim. A ponieważ Piekarczyk i reszta są nadal w znakomitej formie – warto ich zobaczyć na scenie.

Dżem

Niewiele jest zespołów, z którymi los obszedł się tak okrutnie. Nie żyje już legendarny wokalista, Ryszard Riedel, nie żyje też klawiszowiec, Paweł Berger. A mimo to Dżem nadal działa i odnosi sukcesy. A to wszystko dzięki temu, że pozostał wierny blues-rockowej tradycji muzycznej i dawnym przebojom. Nie bez znaczenie jest oczywiście fakt, że nowy frontman, Maciej Balcar, zgrabnie wpasował się w twórczość grupy, a fani zaakceptowali go, jako następcę Riedla. Będzie więc „Whisky”, „Złoty paw”, „Czerwony jak cegła” i „List do M.”. Szkoda tylko, że obecnej inkarnacji Dżemu nie udało się wylansować żadnego przeboju na miarę tych z lat 80.

Saxon

Średniowieczni rycerze z ciężkimi mieczami i motocykliści na swych stalowych rumakach – to najczęstsze obrazy wyłaniające się z utworów brytyjskiej grupy Saxon. Zdobyła ona popularność na fali nurtu New Wave Of British Heavy Metal wraz z Iron Maiden i Judas Priest. Sukces przyniosły jej epickie nagrania wyróżniające się podniosłymi refrenami, świetnie nadającymi się do chóralnego odśpiewywania na koncertach – „Crusader”, „Wheel Of Steel”, „Princess Of The Night” czy „Motorcycle Man”. Od początku działalności zespół prowadzi wokalista – Peter „Biff” Bedford – którego zawodzący głos jest znakiem rozpoznawczym muzyki Saxona.

UFO

Inspiracją do założenia tej angielskiej formacji była dla jej członków twórczość Led Zeppelin. I właśnie wywodzącego się z bluesa hard rocka wykonywała ona w początkach swej działalności. Z czasem jednak gitarzyści zespołu – Paul Chapman oraz Michael Schenker – zdecydowanie zaostrzyli brzmienie, sprawiając iż UFO uznaje się dziś za prekursorów heavy metalu. Ważnym elementem twórczości Brytyjczyków są jednak również instrumenty klawiszowe – dzięki nim utwory grupy różniły się zawsze od utworów innych grup tego gatunku. Dzisiaj frontmana UFO – Phila Mogga – wspiera na scenie i w studiu nowy gitarzysta – Vinnie Moore, jeden z wirtuozów instrumentu, stawiany obok Yngwie Malsteema czy Steve`a Vaia.

Colosseum

Pod koniec lat 60. eksperymentowanie z formułą rocka było czymś powszechnym. Nic więc dziwnego, że pojawili się muzycy, którzy postanowili wprowadzić w jego ramy elementy jazzu. Należał do nich angielski perkusista Jon Hiseman, który zaprosił w 1968 roku do współpracy muzyków rockowych i jazzowych, dzięki czemu w nagraniach powstałego wówczas zespołu połączyło się brzmienie gitar i perkusji oraz saksofonu i klawiszy. W takiej konwencji powstało pięć płyt Colosseum, które sprawiły, że mimo, iż grupa zakończyła działalność już pięć lat później, jej legenda przetrwała przez dekady. Nic więc dziwnego, że w 1994 roku Hiseman reaktywował Colosseum wraz ze swą żoną – saksofonistką Barbarą Thompson.

Alvin Lee

Podczas festiwalu w Woodstock w 1969 roku popisał się fenomenalną solówką na gitarze podczas występu wraz ze swym zespołem Ten Years After. Ten moment, utrwalony na słynnym filmie, stał się trampoliną do sławy dla Alvina Lee. W świat poszła fama, że jest najszybszym gitarzystą na świecie. Ten Years After, który prowadził od piętnastego roku życia (początkowo jako The Jaybirds), przeniósł się wtedy z zadymionych klubów na wielkie stadiony. W ten sposób Lee propagował bluesa – bo właśnie tej muzyce poświęcił całą swą artystyczną biografię. Współpracował z samymi sławami – Georgem Harrisonem, Ronnie Woodem, Mickiem Fleetwoodem czy Bo Diddleyem. Do dziś pozostaje wierny swym dawnym fascynacjom.

Jack Bruce

Choć kształcił się na klasycznego wiolonczelistę, zasłynął jako basista. Popularność przyniosła mu współpraca z Erikiem Claptonem i Gingerem Bakerem w legendarnym trio Cream. Działającej zaledwie dwa lata formacji udało się zrewolucjonizować muzykę rockową, wynosząc ją na najwyższe poziomy technicznej wirtuozerii, a przy okazji nagrać trzy wspaniałe przeboje, które weszły do klasyki muzyki popularnej – „Sunshine Of Your Love”, „White Room” i „Feel Free”. Potem Bruce zaliczył liczne wzloty i upadki – popadł w narkotykowy nałóg, żenił się i rozwodził cztery razy, ale grał z takimi znakomitościami, jak Ringo Starr, John MacLaughlin, Mick Taylor, Billy Cobham, Cozy Powell, Gary Moore, Jon Anderson, Robin Trower czy Vernon Ried. Wykonywał chyba wszystko – jazz, bluesa, rocka, a nawet soul i klasykę. Ale i tak do dziś pamiętamy go przede wszystkim z Cream.

Vanilla Fudge

Choć centrum amerykańskiej psychodelii znajdowało się w Kalifornii, wpływy tej muzyki rozchodziły się po całym kraju. Efektem tego było założenie w 1966 roku przez klawiszowca Marka Steina w Nowym Jorku zespołu Vanilla Fudge. Początkowo zasłynął on z oryginalnych coverów ówczesnych nagrań z list przebojów – „You Keep Me Hanging On” The Supremes czy „Ticket To Ride” The Beatles. Potem w muzyce zespołu, zdominowanej przez dźwięki organów Hammonda, pojawiły się ciężkie gitarowe riffy, które zbliżyły Vanilla Fudge do hard rocka. To właśnie z ich płyt natchnienie czerpali potem giganci gatunku – Led Zeppelin czy Black Sabbath. Od czasu zakończenia działalności w 1969 roku, formacja reaktywowała się kilka razy, z czego ostatnia reformacja w 1999 roku przetrwała do dziś.

Paweł Gzyl

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski