Ryszard Bugaj - Lewy prosty
Jeszcze niedawno ministrem sprawiedliwości był Zbigniew Ziobro - z Krakowa zresztą. Choć patrzyłem na rząd PiS - jeśli nie z sympatią, to ze zrozumieniem - to jednak sposób, w jaki Ziobro sprawował swój urząd, wydawał mi się wysoce niewłaściwy. Przede wszystkim zupełnie nie mógł opanować poważnej dolegliwości - słowotoku. Bezustannie zwoływał konferencje prasowe i żadnej kwestii nie był zdolny przedstawić krótko. Co gorsza, niektóre jego wypowiedzi - niezależnie od tego, czy były zgodne z prawdą - co najmniej naruszały powagę urzędu. Wkrótce się może przekonamy, czy są poważniejsze powody krytycznych ocen. Ale Ziobrę mamy z głowy, za to na głowie mamy teraz profesora mecenasa, ministra Ćwiąkalskiego - także Zbigniewa, także z Krakowa.
Powiem jasno: Zbigniew Ćwiąkalski ministrem sprawiedliwości nigdy zostać był nie powinien, bo żona Cezara (ale też minister sprawiedliwości) powinna być poza podejrzeniami. Minister Ćwiąkalski dla przeciętnych obywateli jest jednak pewnie w kręgu podejrzeń. Rzecz nie w tym, że udzielał się jako adwokat (choć łączenie tego z aktywnością akademicką nie wydaje mi się szczęśliwe). Problem w tym, na jakich udzielał się "kierunkach". Nie byłoby wątpliwości, gdyby np. bronił niesłusznie zwolnionych z pracy hutników lub stawał w sprawach rozwodowych. Rzecz w tym, że jego aktywność jako mecenasa wiąże się z takimi nazwiskami, jak Krauze, Stokłosa i Dochnal. Może się okaże, że są oni niewinni, ale ilu obywateli wtedy w to uwierzy? Ilu już dziś wierzy, że działania prokuratury wobec Krauzego są całkowicie bezstronne? Może takie są. Może podejrzliwość jest abberacyjnie bezpodstawna? Niestety, jest chyba w normie. Po pierwsze, nikt przy zdrowych zmysłach nie może zaprzeczyć, że ludzie sławni i bogaci mają generalnie łatwiej. Po drugie, trudno uwierzyć, że dla ludzi prokuratury opinie ich szefa są pozbawione znaczenia. Po trzecie wreszcie, ostatnia decyzja dotycząca Krauzego nie wynika po prostu z nakazu prawa, ale z uznaniowej jego interpretacji.
Bycie ministrem - jak wiadomo - nie jest przymusowe; nawet trzeba się o to starać. Profesor mecenas Ćwiąkalski ze względu na swoje poprzednie zaangażowania nie powinien fotela ministerialnego zająć. Nieraz przestrzeganie prawa to za mało. Nieraz wypada poświęcić osobistą ambicję dla jakiejś wartości ważniejszej. W tym przypadku dla ochrony autorytetu wymiaru sprawiedliwości.
PS
Skoro jednak Zbigniew Ćwiąkalski ministrem został, to powinien pozytywnie odpowiedzieć na żądanie swojego poprzednika i ujawnić informację o honorariach, jakie otrzymywał za swoje wysiłki na rzecz Krauzego, Stokłosy i Dochnala (nawet jeżeli spraw tych osób dotyczą one tylko pośrednio). Myślę, że minister Ćwiąkalski powinien przedstawić też pełną informację o swojej adwokackiej aktywności. Może się okaże, że te trzy nazwiska to margines. Oby.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?