MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Zostaną tylko promile

Redakcja
Polska nie jest codziennym tematem dla międzynarodowych mediów. Naszych przepychanek politycznych sami nie rozumiemy, trudno więc oczekiwać, że inni będą z mozołem je zgłębiali. Sukcesów na skalę światową nie odnotowujemy ani w gospodarce, ani w kulturze, ani w sporcie. Na ogół więc nas nie ma, chociaż zdarzają się wyjątki.

Tadeusz Jacewicz: Z BLISKA

Daleko od Warszawy, w tym samym wydaniu porządnie robionej gazety "Gulf Times" (kraje Zatoki Arabskiej), spotkałem aż dwa "newsy" znad Wisły. Jeden donosił o pani, która urodziła bliźniaki, każdy należący do innego ojca. Zainteresowana miała niezły temperament, oddając swoje wdzięki mężowi i znajomemu, w kilkugodzinnych odstępach. Dla czytelników w krajach arabskich była to spora ciekawostka.

Nieco dalej była wiadomość, że w Polsce zamarzło dotychczas kilkadziesiąt ludzi, a do końca zimy pożegna się z tego powodu ze światem dwustu innych. Większość - pod wpływem alkoholu. W kraju, gdzie kropla araku w pączku opatrzona jest dramatyczną tabliczką z ostrzeżeniem, to też niezły news.

Znacznie większy jednak zasięg międzynarodowy ma informacja o promilach we krwi polskiego generała, który zginął w Smoleńsku. Rosjanie nie musieli ujawniać tego wskaźnika, ale zrobili to. Podejrzewam, że wiem dlaczego. Marne lotnisko, budka udająca wieżę kontrolną i jej bluzgająca załoga nie przystają do wizerunku supermocarstwa. Przez lata utrwalił się obraz rosyjskich marszałków i generałów napędzanych wysokoprocentowym paliwem. Różne skandale, błędy i katastrofy z ich promili wynikały. Przykrycie wstydliwych faktów nie było głównym celem wymienienia naszego generała, ale przy okazji przypomniano światu, że w tym regionie tak bywa.

Bardzo to utrwali stereotyp Polaka, który lubi i potrafi wypić w najróżniejszych sytuacjach. Poszło w świat i długo nie wróci. Szkoda, bo problemów wizerunkowych mamy i bez tej sensacji sporo.

Prawnych pretensji nie możemy do nich mieć, moralne - tak. Rosjanie są wrażliwi, bardzo wyczuleni, jeśli nie przeczuleni na punkcie własnej wartości. Więcej można u nich uzyskać chwaląc niż atakując. Boję się to powiedzieć, ale jesteśmy podobni. Tych generalskich promili chyba nie skalkulowano. Miały być argumentem, jak potężna była presja na pilotów, żeby lądowali. Wyszedł bezsensowny nietakt.

O całą resztę zadbaliśmy sami. Wystartował festiwal bezładnej gadaniny o tym, co się stało i dlaczego. Im głupszy gość w studiu, tym twardsze wypowiedzi i bardziej bzdurne argumenty. W pewnym sensie można być im wdzięcznym. Wyjaśniają, dlaczego tak marnie nam idzie w ważnych wspólnych sprawach. Dlaczego padły koleje, autostrady kosztują jakby były pozłacane, katastrofa goni katastrofę. Doświadczamy miękkiej dyktatury głupoty. Wszyscy zgłupieliśmy.

Wielka w tym zasługa mediów, szczególnie kanałów informacyjnych telewizji. Muszą one produkować program kilkanaście godzin na dobę. Tanio, bo telewizja publiczna nie ma pieniędzy, a kanały komercyjne muszą je zarabiać. Galeria gadających głów i lawina słów są za darmo. Stąd zawzięta eksploatacja tego patentu.

W pewnych obszarach zasady wolnego rynku muszą być niezwykle ostrożnie stosowane. Szpitale nie mogą przyjmować tylko chorych, którzy dadzą im największy urobek finansowy. Mediom, szczególnie telewizji, nie wolno angażować rwących się do mikrofonów bałwanów. Obie te dziedziny mają obowiązki społeczne, bez spełnienia których nie istnieją. W ostatnich miesiącach telewizja ten interes narusza. Jest nieprofesjonalna, bezradna wobec faktów, nieodpowiedzialna w komentarzach. W pigułce zaprezentowano nam to po ogłoszeniu raportu MAK.

Większość polityków musi pokazywać się w telewizji, żeby w polityce być. Jeśli z niej wylecą, czeka ich bardzo marna egzystencja. W polityce durnie nie rażą, bo jest ich tam mnóstwo. Poza nią nie mają miejsca. Oni walczą o życie, biegając od studia do redakcji i z powrotem. Biegają dlatego, że ich zapraszają. A zapraszają, ponieważ nic to nie kosztuje. Koło się zamyka. Jest to nie tylko nieestetyczne, ale też niebezpieczne.

Taśmowa produkcja głupoty wraca lawiną kamieni do naszego życia i wdziera się wszędzie. Nasza bezradność w radzeniu sobie z prostymi trudnościami wynika z braku odpowiedzialności. Każdego za cokolwiek. Prywatnie radzimy sobie nieźle, struktury państwa są niewydolne. Może dlatego, że tumany latami nie wychodzą z telewizji, że opowiadają żałosne dyrdymały i nic złego im się nie dzieje.

Niech ktoś zrobi skróconą historię lotu do Smoleńska i roześle każdemu urzędnikowi, od premiera do referenta, jako lekturę obowiązkową. Muszą zapamiętać, jak nie wolno działać, żeby nie wywołać zagrożenia.

Zacznijmy się w końcu uczyć. Inaczej ciągle będziemy przeżywać nieszczęścia - i drwiny.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski