Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

ZUS pozwalał ludziom zawieszać składki. Wytyczne szły z góry

Redakcja
Od kilku miesięcy piszemy o drobnych przedsiębiorcach ściganych przez ZUS za to, że przed wrześniem 2008 r. zawieszali działalność gospodarczą i okresowo nie płacili składek. Państwowy ubezpieczyciel twierdzi dziś, że nie wolno było tego robić i każe płacić zaległe składki z potężnymi karnymi odsetkami. Całe rodziny przeżywają dramat, muszą oddać po pięćdziesiąt, a nawet sto tysięcy złotych.

Mówi nam pan Z., były pracownik krakowskiego oddziału Zakładu Ubezpieczeń Społecznych

- Naprawdę żal mi tych ludzi. Doskonale pamiętam, kto zawieszał działalność gospodarczą, żeby nie płacić składek. To byli przeważnie przedsiębiorcy bardzo drobni, biedni, takie sieroty - często z dochodem nie przekraczającym paruset złotych miesięcznie. Dla nich zawieszenie działalności miało sens, dzięki temu mogli przetrwać, związać koniec z końcem. Biznesmenom z dochodem 10 tys. zł nie chciałoby się załatwiać tych wszystkich formalności, wypełniać druków, wystawać przy okienkach. Naprawdę trzeba było się wysilić.

- Pracował Pan w ZUS-ie w połowie tej dekady.

- Tak, przy wydawaniu decyzji. Przez kilka lat.

- Czy te decyzje dotyczyły również zawieszania działalności?

- Owszem, było tego sporo. Zrobił się ogromny kłopot.

- Skąd się wziął?

- Pojawił się problem z interpretacją przepisów ustawy o swobodzie działalności gospodarczej z lipca 2004 roku.

- Mówi ona, że "działalnością gospodarczą jest działalność zarobkowa prowadzona w sposób zorganizowany i ciągły". Nie wiedzieliście w ZUS-ie, jak to rozumieć?

- Przez długi czas - nie. Nikt nie wiedział. W ustawie nie było napisane, że można czasowo zaprzestać działalności - taka możliwość pojawiła się dopiero po wejściu w życie nowelizacji ustawy we wrześniu 2008 r. Ale też nie było wyraźnie napisane, że nie wolno zawieszać.

- Od 2005 roku zaczęliście do klientów pisać, że ustawa nie przewiduje czegoś takiego, jak zawieszenie i że nie można nie płacić składek z tego powodu, że firma nie ma zleceń. Nie można było od razu wszystkim tego powiedzieć?

- Trzeba zrozumieć, jak działa ZUS. To nie jest monolit. Na pierwszej linii jest SOK, czyli sala obsługi klienta. Panie z okienek odbierają deklaracje płatników, sprawdzają, czy wszystko jest OK.

- Nie widziały, czy ktoś zawieszał działalność? Nie pytały o okoliczności - jak, po co, gdzie i czy zasadnie?

- Polski system ubezpieczeń obowiązkowych, podobnie jak i podatkowy, oparty jest na deklaracjach wypełnianych przez płatników. Płatnik ma obowiązek samemu wyliczyć sobie składki za dany okres. Jeśli te wyliczenia zgadzają się ze stanem na jego koncie w ZUS, pani z SOK-u uzna, że wszystko jest w porządku. Podobnie jest z wydawaniem zaświadczeń o niezaleganiu ze składkami. One dowodzą jedynie, że dany człowiek opłacił składki za wszystkie obowiązkowe okresy.

- To w jaki sposób natknęliście się na zawieszających?

- Pani z rozliczeń kont zauważyła, że delikwent działa od 1 do 4 maja, potem ma przerwę, potem znowu działa od 10 do 12, przerwa itp. Dawała nam to do sprawdzenia. No i procedura ruszała. Płatnik musiał się wytłumaczyć z przerw.

- Nie dało się tego wychwycić na bieżąco? Niektórzy są ścigani po pięciu, a nawet dziewięciu latach! Karne odsetki są u nich wyższe od zaległości.

- ZUS prowadzi nadzór, a nie permanentną kontrolę. Roszczenia ZUS przedawniają się dopiero po 10 latach, więc jest mnóstwo czasu na sprawdzenie i wychwycenie różnych rzeczy. Powiem tak: w moim dziale staraliśmy się załatwić sprawę jak najszybciej decyzją, właśnie z tego powodu, żeby te cholerne odsetki nie rosły z każdym dniem.
- ZUS twierdzi dzisiaj, że przed wrześniem 2008 r. w ogóle nie można było zawieszać, to znaczy, że składki na ubezpieczenie społeczne trzeba było obowiązkowo płacić od chwili zarejestrowania firmy aż do jej likwidacji. Niezależnie od okoliczności, chorób, braku zleceń itp. I, że zawsze informował o tym przedsiębiorców. Czy to prawda?

- Oczywiście, że nieprawda i każdy o tym wie. Nie było jasnego, ostrego postawienia sprawy, że nie wolno zawieszać i już. Podejście było zróżnicowane, zależało od sytuacji.

- To znaczy?

- Jeśli ktoś wezwany do nas do złożenia wyjaśnień zdołał udowodnić, że np. w okresie wyrejestrowania z ubezpieczeń ciężko chorował i z tego powodu nie mógł prowadzić i nie prowadził działalności, to zostawialiśmy go w spokoju.

- Co to znaczy "nie prowadził działalności"? Przecież zgodnie z obecnym stanowiskiem ZUS - "jeśli miał firmę, to prowadził". Nawet w śpiączce. Mógł prowadzić w śpiączce?

- W praktyce tak. Badając, czy on faktycznie nie prowadził działalności, sprawdzaliśmy, czy miał w tym czasie jakieś przychody, czy otrzymał jakieś faktury na firmę.

- Na przykład za prąd?

- Na przykład.

- I wtedy uznawaliście, że była działalność?

- Tak.

- Delikwent musiał za ten czas opłacić składki.

- Owszem.

- Z karnymi odsetkami.

- Takie są przepisy. Pracownik ZUS nie może ich w żaden sposób obejść. Tak naprawdę w dziale orzeczniczym nie chcieliśmy tych biedaków ścigać za wszelką cenę. Ale jak już sprawa trafiła do nas, oficjalnie zarejestrowana, trzeba było ją załatwić. Robiliśmy wszystko, żeby jak najwięcej tych zawieszeń ludziom uznać za zasadne. Jak przedsiębiorca pokazał księgi przychodów i rozchodów, udowodnił, że nie wykonywał żadnych czynności w czasie zawieszenia...

- . ..i nie miał żadnych faktur.

- Owszem... wtedy uznawaliśmy, że nie prowadził działalności i nie podlegał obowiązkowemu ubezpieczeniu. Niektórzy zawieszali jednak działalność notorycznie, po kilka razy w miesiącu, albo prowadzili ją tylko przez trzy dni w miesiącu, wtedy wystawiali faktury. Twierdzili, że w pozostałe dni nie pracują - i nie płacili za nie składek.

- Kombinatorzy?

- Ludzie zaczęli kombinować, bo przepisy były niejasne i nie do końca było wiadomo, co wolno, a czego nie. A dla ciułaczy każde sto złotych się liczyło.

- A na jakiej podstawie wy w oddziale uznawaliście jednym przedsiębiorcom, np. chorym i sezonowym, okres zawieszenia, a innym, którzy waszym zdaniem przekombinowali, nie?

- Wytyczne były z góry. Z centrali, od kierownictwa oddziału. Radzono nam, jak traktować poszczególne przypadki. W 2007 roku przyszły w miarę porządne wytyczne, np., że jak ktoś ma sklepik w szkole i go zamyka na wakacje, to nie powinniśmy go ścigać za to, że za ten czas nie płaci składek.

- Czyli - wbrew obecnym twierdzeniom centrali Zakładu - nie było nigdy jednoznacznego stwierdzenia, że bezwzględnie nie wolno zawieszać?
- Nie. Uważam, że to był potężny błąd ZUS-u, że tej sprawy jasno nie postawił, nie przeciął zdecydowanie. W przeciwieństwie do innych nieścisłości wykrytych w ustawie - tej jednej nie załatwiono szybką nowelizacją. I problem latami narastał. Nowelizacja w tym względzie weszła w życie po ponad czterech latach! Wielu ludzi w tym czasie zdążyło sobie napytać biedy. Po latach sądy doprecyzowały przepisy wstecz i wyroki są teraz narzędziem w rękach ZUS. A ci biedacy za to płacą.

Rozmawiał Zbigniew Bartuś

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski