Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żużel a socjologia Nowej Huty

Ryszard Niemiec
Preteksty. Na budowie sportu wyczynowego Nowej Huty zostawiłem kawałek zdrowia, a także serca, które dziś przyspiesza bicie, kiedy przyjdzie mu trawić rumowisko, rozciągające się dziś od ronda Czyżyńskiego po pleszewską pętlę.

Po moim klubie - Sparcie, zwanym Mścicielami, jedynym śladem są złogi wspomnień byłych zawodników. Długo patrzyłem na NH jak na zbiorowisko ludzi, którzy zbyt krótko mieszkali w murowanych domach i z trudem adaptowali się w mieście. Patrzyłem okiem domorosłego socjologa, diagnozującego aspiracje mieszkańców wobec sportu wyczynowego. Zgodnie z wyniesioną wiedzą z zajęć z profesorem Hieronimem Kubiakiem (UJ), ludność "pierwszego socjalistycznego miasta" należała do kategorii klasy w drodze.

Droga ta rozciągała się między świeżo opuszczonymi, słomianymi chałupami a księgarnią KMPiK i salonem Galluksu na placu Centralnym, plus M-4 w blokach na Kolorowym. Na ten rodzaj awansu nakładały się upodobania wobec konkretnych rozrywek sportowych. Odzwierciedleniem wiejskich festynów i zabaw z bijatyką pijanej kawalerki była pierwotna fascynacja boksem, oglądanym w hali Garaży. Ten obiekt był bardziej rozwiniętym modelem remizy, od której tak trudno było się oderwać.
Zaraz po boksie nastała fascynacja sportem żużlowym, którego jeszcze wtedy nie nazywano speedwayem, jeno z wiejska "hasiem".

W ten dwubiegunowy model rozrywki nowohucian, integrujący robociarskie (w pierwszym pokoleniu) masy, w latach 60. zaczęły wpisywać się sporty akademickie, łechcące dumę rosnącej grupy inteligencji technicznej i robotniczej elity. Rodziło się zjawisko awansu w postaci mistrzowskiej potęgi Hutnika w siatkówce, piłce ręcznej, koszykówce i lekkoatletyce. Boks po 30-letniej fali wyniesienia schodził ze sceny i nie znalazł poparcia społecznego, żużel Wandy, raz wzlatywał ku ekstraklasie, raz zanikał, by ponownie odżyć, ale wyrok na niego wydawał się przesądzony. I oto po czasach zapomnienia, odbudowywany metodą gospodarczą, puka właśnie do I ligi, czyli do drugiego szczebla rywalizacji ogólnokrajowej.

Wyrodzona z macierzy Wandy sekcja przekształciła się w spółkę i krok po kroku, odnajduje swoje zaplecze społeczne. Czy to symptom deindustrializacji miasta, którego drożdżami przez cztery dekady był kombinat hutniczy, dobrodziej mas i podstawowy pracodawca? Czy nawrót do żużla oznacza regres socjalno-bytowy, a tym samym cywilizacyjny krok wstecz, przekładający się na renesans dawnych upodobań mieszkańców, wyrosłych na zachwycie mołojeckim szwungiem eshaelek - emocjonalnego podłoża fenomenu sportu żużlowego, niespotykanego nigdzie na świecie?

Zanim padnie odpowiedź na te pytania, Wanda spotkała na drodze do wygrania II ligi nieoczekiwaną przeszkodę. W decydującym meczu, na wyjeździe, gospodarze nachalnie wyłączyli prąd, by w ten sposób odwrócić widmo porażki, która zaglądała im w oczy. Niebawem odbędzie się powtórka z finałowej rozgrywki i naprawiona instalacja rzuci snop światła także na niewyjaśnione w tekście problemy…

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski