MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Żużel zabrał ojcu zdrowie. Wózek inwalidzki i kule nie zraziły dwóch synów.

Redakcja
Przemysław (z lewej) i Piotr junior (z prawej) zawsze mogą liczyć na ojcowską troskę i wielkie doświadczenie Piotra Pawlickiego Fot. archiwum Pawlickich
Przemysław (z lewej) i Piotr junior (z prawej) zawsze mogą liczyć na ojcowską troskę i wielkie doświadczenie Piotra Pawlickiego Fot. archiwum Pawlickich
Niespełna 21-letni Przemysław i 18-letni Piotr przebojem wdzierają się do elity polskiego żużla. Zdaniem ekspertów to tylko kwestia czasu, gdy młokosi z Leszna godnie zastąpią w reprezentacji lidera Tomasza Golloba i spółkę. - Wielka odwaga i nieprzeciętna umiejętność jazdy na motocyklu są mieszanką, która pozwala tym młodym chłopakom robić na torze tyle, ile nie każdy potrafi - komplementuje rodzeństwo Krzysztof Cegielski, były zawodnik, a obecnie ceniony ekspert żużlowy.

Przemysław (z lewej) i Piotr junior (z prawej) zawsze mogą liczyć na ojcowską troskę i wielkie doświadczenie Piotra Pawlickiego Fot. archiwum Pawlickich

SPORTOWE KLANY: Pawliccy

Maj 2011 roku, tor żużlowy w Krośnie. Dziewiąty wyścig ligowego meczu pomiędzy miejscowym KSM a Stokłosą Polonią Piła, której barw bronią bracia Pawliccy. Nieustępliwie jadący Przemysław na ostatnim łuku przedziera się przed Czecha Martina Malka i pierwszy mija linię mety. Pawlicki zwalnia, a rozpędzony Malek z całym impetem uderza w rywala. W momencie cały stadion zamiera. Dwie karetki prędko pojawiają się przy poszkodowanych, a lekarze z największą ostrożnością udzielają pierwszej pomocy. Dopiero w połowie drogi z parku maszyn jest Piotr Pawlicki senior...

- Od początku wiedziałem, że moi chłopcy mają dryg do tego sportu. Wbrew temu do końca nie chciałem, by zdecydowali się na żużel, bo doskonale wiedziałem, co to znaczy "czarny sport". Po prostu bałem się, żeby moi synowie nie poznali ciemnych stron speedwaya - przyznaje były utytułowany żużlowiec, trzykrotny mistrz Polski z Unią Leszno, który jazdę motocyklem okupił koszmarnym wypadkiem podczas finału Mistrzostw Polski Par Klubowych w 1992 roku. Z uszkodzonymi kręgami lędźwiowymi wylądował na wózku i w konsekwencji, w wieku 29 lat, przedwcześnie zakończył karierę. Obecnie porusza się o kulach: - Przyznam się panu, o co proszę podczas modlitwy. Mówię, panie Boże, ja już tyle się nacierpiałem, więc niech synowie jeżdżą szczęśliwie. W głębi serca się cieszę, że cali i zdrowi wracają do domu.

Makabrycznie wyglądający wypadek w Krośnie Przemysław Pawlicki okupił jedynie wstrząśnieniem mózgu oraz sporą ilość siniaków. Po pomyślnym wyniku rezonansu magnetycznego głowy, żużlowa rodzina przed nocą opuściła podkarpacki szpital. Starszy z braci prędko udowodnił, że odziedziczył po ojcu, poza smykałką do żużla, również mocną psychikę.

- Wiedziałem, że Przemek daje gwarancję wyniku. Z kolei Piotrek wypłynął u nas. Na nich spoczywał ciężar walki, to oni decydowali o obliczu zespołu i końcowym wyniku. Imponowało mi, że świetnie sobie z tym radzili - opowiada Piotr Szymko, były trener pilskiej Polonii, która z Pawlickimi w składzie kroczyła od zwycięstwa do zwycięstwa i wywalczyła awans do I ligi.

Świetnie dysponowani bracia, dowodzeni przez Piotra seniora, byli przekleństwem dla wszystkich zawodników. W statystyce indywidualnej na koniec sezonu zdeklasowali rywali. Fantastyczną formę demonstrował zwłaszcza starszy z braci, który średnią biegową wyśrubował do poziomu 2,781. Gdyby ta liczba nie była wystarczająco czytelna, do wyobraźni przemawia 45 biegowych zwycięstw, przy tylko jednej gonitwie ukończonej na ostatniej pozycji. - Gdy widzę Przemka na torze, to jakbym oglądał swoją jazdę. Starszy syn, podobnie jak ja, strasznie nie lubi być za kimś. Nieraz ponosi go, choć przecież wie, że bieg składa się z ośmiu łuków i czterech okrążeń. Wbrew temu od razu atakuje, bo wychodzi z założenia, że szybko trzeba przedrzeć się na prowadzenie - ocenia senior żużlowego klanu, który w teamie Pawlickich, poza rolą ojca, pełni obowiązki menedżera, mentora i mechanika. Wielu komplementów nasłuchał się także najmłodszy Piotr, czwarty najlepiej punktujący żużlowiec najniższej klasy rozgrywek.
Równolegle, ze znakomitymi wynikami braci w zespole lidera II ligi, nie milkły echa konfliktu rodziny Pawlickich z prezesem ekstraligowej Unii Leszno Józefem Dworakowskim. Animozje głowy rodziny ze sternikiem ich macierzystego klubu spowodowały, że dwa sezony temu juniorzy musieli poszukać innej przystani. Przez wiele miesięcy obie strony dojrzewały do decyzji, która wszystkim powinna wyjść na dobre. Kompromis osiągnięto dopiero kilka tygodni temu. - Topór jest zakopany, ale do dzisiaj stoję przy swoim, że naszej winy w tym konflikcie nie było. Chcieliśmy pokazać, że w drugiej lidze też można się rozwijać i robić wyniki, choć niektórzy mówili, że pójdziemy w dół. Teraz chłopcy są bardzo zadowoleni, że w końcu, po dwóch latach perypetii i przepychanek, wróciliśmy do Leszna.

- Wszędzie dobrze, ale w domu najlepiej. Poprzednie dwa lata, z powodu przymusowej tułaczki, były bardzo niekorzystne - przyznaje Piotr junior, który wraz z bratem i całym zespołem "Byków" z Leszna, dowodzonym przez trenera Romana Jankowskiego, intensywnie przygotowuje się do sezonu: - Bardzo się cieszę, że razem z Przemkiem będziemy reprezentowali klub ekstraligowy. Jesteśmy młodym zespołem, ale mimo to chcielibyśmy zdobyć drużynowe mistrzostwo Polski.

Najmłodsza "perełka" w żużlowym klanie różni się charakterem od starszego brata, lecz osobowość rodzeństwa jest dużo bardziej skomplikowana. Przemek nie przenosi spokoju na tor, za to najmłodsza latorośl Piotra seniora, bardziej energiczny i szalony junior, potrafi rozgrywać akcje na torze według omówionego planu. - Przed zawodami tłumaczę Piotrusiowi, żeby nie wykonywał gwałtownie manewrów, bo mądra jazda też przynosi powodzenie. I słucha mnie - cieszy się świetny przez laty żużlowiec.

Słabszą stroną braci, od początku wspólnych startów w zawodach ligowych, była nierówna jazda parą. Błędy wynikały ze zbyt silnych... więzi. - Piotrek chciał, żeby Przemek wygrał, bo jest starszy. A starszy puszczał gaz, żeby oddać trzy punkty Piotrusiowi. Teraz jest lepiej, bo skutecznie potrafią na siebie poczekać - opisuje przywódca klanu.

Ogromny potencjał Pawlickich nie umyka uwadze Krzysztofa Cegielskiego. Obecny ekspert i menedżer zawodnika Tauronu Azotów Tarnów Janusza Kołodzieja na obu nastolatkach opiera przyszłość polskiego speedwaya. - Myślę, że bracia Pawliccy są żużlowcami na miarę największych sukcesów w tym sporcie. Jednak talent nie zawsze szedł w parze z osiągnięciami. Dlatego jeśli Pawliccy w dalszym ciągu będą ciężko pracowali, nie spoczną na laurach i nigdy nie stwierdzą, że są doskonali, cały żużlowy świat stoi przed nimi otwarty.

- Tata zawsze nam powtarza, że jaka praca, taka płaca - przytakuje junior, a z każdym wypowiadanym zdaniem dobitniej przekonuje, że pozbawiona kompleksów jazda na torze jest wynikiem ogromnej wiary w swoje możliwości.

Ojciec młodych żużlowców wyszedł z założenia, że umiejętność jazdy z dużą prędkością przychodzi z czasem, a podstawą jest technika. W tym celu, kilometr od domu w Zaborowie, przygotował pociechom własny tor. - Jest dosyć krótki, ale bardzo techniczny. Niedługo znów będzie słychać motocykle od rana do wieczora - śmieje się młodzieżowy indywidualny mistrz Polski z 1983 roku.
Cenne trofea, w ekspresowym tempie, gromadzi już rodzeństwo. 21-letni Przemysław został w zeszłym roku trzecim najlepszym juniorem na świecie, a w finale indywidualnych mistrzostw Polski seniorów przegrał jedynie z Jarosławem Hampelem, brązowym medalistą cyklu Grand Prix. Indywidualne sukcesy Piotra są równie okazałe, na czele z tytułem młodzieżowego mistrza kraju oraz mistrza Europy juniorów. Zespołowo bracia cieszyli się z mistrzostwa Szwecji w barwach Piraterny Motala, ale przede wszystkim ze złotego medalu młodzieżowych mistrzostw Polski par klubowych. - To jeden z tych upragnionych tytułów, który zawsze mieliśmy w marzeniach. Teraz musimy jeszcze dołożyć młodzieżowe drużynowe mistrzostwo kraju i seniorski medal w ekstralidze - zdradza cele na najbliższe miesiące niepełnoletni jeszcze żużlowiec. A plan na całą karierę jest prosty: - Wiemy, że stać nas na dużo i chcemy być jeszcze lepsi, niż znani na całym świecie bracia Gollobowie.

Artur Gac

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski