Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Zwycięstwo ze stratą

Jerzy Zaborski
Bartłomiej Kluth (w białej koszulce) dzięki skutecznym atakom został najlepszym zawodnikiem meczu
Bartłomiej Kluth (w białej koszulce) dzięki skutecznym atakom został najlepszym zawodnikiem meczu fot. Jerzy Zaborski
I liga siatkarzy. Po wygranej w Ostrołęce kęczanie odrabiają dystans do rywali

Energa Omis Ostrołęka - KPS Kęty 2:3 (25:21, 14:25, 17:25, 25:19, 11:15)

Energa: Nowosielski, Cichocki, Obermrler, Szaniawski, Plizga, Faryna, Kołodziej (libero) oraz Zalewski, Ostrowski, Szwaradzki, M. Tomczak.

KPS: Błasiak, Lewandowski, Kluth, Czubiński, J. Tomczak, Bogus, Ledwoń (libero) oraz Zygmunt, Szpyrka, Biegun, Toczko (libero), Chmielewski.

Było to bardzo ważne spotkanie najsłabszych drużyn w lidze. Kęczanie stanęli przed szansą odbicia się od dna tabeli. Warunkiem było wzięcie pełnej puli. Byli tego bardzo bliscy. Jednak strata „oczka” sprawiła, że nadal zamykają stawkę, ale zrównali się punktami ze swoim ostatnim rywalem, sklasyfikowanym o dwa miejsca wyżej. Teraz tylko dwa punkty tracą do otwierającej strefę spadkową Victorii Wałbrzych.

Rozpoczęło się od prowadzenia gospodarzy 3:1. Jednak chwilę później, po ataku Bartłomieja Klutha (to był początek jego dobrej gry, bo został wybrany MVP meczu), zrobiło się 3:3. Potem kibice byli świadkami wymiany ciosów. Obie strony nie ustrzegły się błędów, ale przy stanie 13:10 szkoleniowiec gości poprosił o czas, żeby powstrzymać ucieczkę rywali.

- To dlatego, że mieliśmy kłopoty z __przyjęciem - zwrócił uwagę Marek Błasiak, trener KPS.

W drugiej odsłonie goście przeszli prawdziwą metamorfozę. Na pierwszej przerwie technicznej prowadzili już 8:4. Potem zaczęli budować przewagę. Najbardziej miejscowym dał się we znaki Jakub Czubiński. Nie tylko potrafił skończyć akcję swojego zespołu, ale potem „pogonił” rywali także zagrywką. Nic dziwnego, że w pewnym momencie kęczanie mieli dziesięciopunktową zaliczkę, co dało im komfort gry.

Trzeci set także rozpoczął się pomyślnie dla gości. Jednak było też w nim trochę nieszczęścia. Kontuzji nabawił się Mateusz Bogus. Kęczanie stracili nieco rytm grania, ale w porę zdołali ochłonąć. Na drugą przerwę techniczną schodzili przy prowadzeniu 16:11.

Przyjezdni stanęli przed szansą wzięcia pełnej puli. Warunkiem było wygranie czwartej partii. Na początku trwała wymiana ciosów. Jednak w połowie to gospodarzom udało się wypracować przewagę trzech punktów. Kęczanie nie byli już tak skuteczni w ataku, jak w poprzednich partiach. Popełnili też trochę błędów i dlatego o „być albo nie być” miał zdecydować tie-break.

W nim kęczanie szybko wyszli na prowadzenie 8:5. Uzyskanej przewagi nie wypuścili do końca. Było potem 13:11, a przy 14:11 mogli być już pewni zwycięstwa. - Szkoda, że uciekł nam jeden punkt, ale przy presji wyniku, młodzież nie zawsze wytrzymuje całe spotkanie na pełnych obrotach - uważa trener Błasiak. - Do wzięcia pełnej puli potrzebna nam jest równa gra. Może będzie to kolejny stopień naszych postępów. Jeszcze w poprzednim roku mieliśmy kłopoty z wygraniem seta. Teraz zwyciężamy nie tylko w setach, ale i mecze.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski