MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Życie bez ćwiartki

Włodzimierz Jurasz
Jan Himilsbach "Monolog i inne zapiski",vis-a-vis/etiuda, Kraków 2015
Jan Himilsbach "Monolog i inne zapiski",vis-a-vis/etiuda, Kraków 2015
Czytnik. Czy wyżej Pan stawia swą twórczość literacką, czy kamieniarską? – zapytano kiedyś Jana Himilsbacha. – Kamieniarską – odpowiedział. – Czy mógłby Pan wytłumaczyć, dlaczego? – Myślę, że dlatego, że moim dziełem granitowym nikt sobie d… nie podetrze – odpowiedział.

Mylił się. Jego pisarstwem nikt sobie niczego nie podciera. Ba, są tacy, którzy traktują je z wielkim pietyzmem. A dowodzi tego wydany przez krakowskie wydawnictwo vis-a-vis/etiuda zbiór opowiadań, zatytułowany „Monolog i inne zapiski”, zawierający teksty wydobyte z archiwów pozostałych po zmarłym w roku 1988 pisarzu i aktorze.

Ta książka to swoiste silva rerum – opowiadania wyglądające na ukończone i ledwo zaczęte, szkice, notatki i pojedyncze obrazki. Wydobyte z maszynopisów ale i zapisków czynionych na restauracyjnych serwetkach; dowodzących, że nawet w niezbyt sprzyjających literaturze okolicznościach Jan Himilsbach czuł się pisarzem. Wszystkie utrzymane w konwencji znanej z wielokrotnie wznawianych tomów opowiadań, „Monidła” czy „Łez sołtysa”. Co ciekawe, jest tu też fragment legendarnej, pisanej ponoć przez wiele lat powieści o przedwojennym działaczu komunistycznym, Marianie Buczku – co do istnienia której nikt nie miał pewności. Znając życie autora, trudno się dziwić, że nigdy jej nie ukończył. Opowiadanie da się napisać w kilka godzin, w przerwach między bankietami. W przypadku powieści to niemożliwe.

W „Monologu” można znaleźć kilka ciekawych, iście himilsbachowskich historii. Opis wyścigu do kościoła, jaki rozegrał się między orszakiem pogrzebowym a orszakiem ślubnym. Historię kamieniarza wymyślającego wierszyki na nagrobki. Opowieść o rozpaczy złodzieja, który chcąc urządzić sobie święta, ukradł ciasto… z wielkim zakalcem. Bohaterami jego opowiadań także i tu są nieudacznicy, ludzie biedni, menele, przegrani artyści – tacy, jakich w czasach PRL określało się mianem marginesu.

Bo Himilsbach był właśnie pisarzem peerelowskim. Nie, nie w sensie politycznym. Utrwalał w swych opowiadaniach życie w realiach, jakie nie miały szans przedostać się na łamy gazet. Życie dla ludzi dojrzewających już po roku 1989 egzotyczne i – niezrozumiałe. Kto jeszcze dziś rozumie, dlaczego z papierosów przed ich zapaleniem należało wyciągnąć twarde badyle? Kto rozumie, czym była wódka zwana „partyjną”? A to po prostu najgorsza berbelucha z czerwoną etykietką, zwana niekiedy także CCK – czerwona, czysta, kabzlowana…

Jan Himilsbach zmarł w roku 1988, u progu przemian. I nie wiadomo, jak odnalazłby się w nowych realiach, jak wyglądałby świat jego opowiadań, czy w ogóle by pisał. No, bo jak żyć, jak pisać w świecie, w którym odgórnym brukselskim zarządzeniem zlikwidowano rzecz tak kultową, jak ćwiartka? Rzecz do życia wręcz niezbędną, i to pomimo dość postponującej ją pewnej definicji.

Co to jest g…? Ćwiartka na dwóch.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski