Lata 1945-1948 to okres dość dziwny i pełen sprzeczności. Z jednej strony (zrozumiały) entuzjazm po zakończeniu niemieckiej okupacji. Z drugiej - czas kolejnego terroru, prowadzonego przez Armię Czerwoną i jej miejscowych popleczników.
Mają z nim problem nawet historycy uważający często, że okres tzw. stalinizmu zaczął się w Polsce dopiero w roku 1949, czyli po sfałszowanym referendum z roku 1946, podobnie przebiegających wyborach (1947) oraz po kongresie zjednoczeniowym PPR i PPS (grudzień 1948), czyli - wchłonięciu przez sowiecką agenturę resztek struktur patriotycznie nastawionej partii socjalistycznej. Prawda jest inna - stalinizm czy - inaczej mówiąc - sowietyzacja zaczęła się w Polsce tuż po przekroczeniu granic II Rzeczypospolitej przez Armię Czerwoną.
Pisząc o życiu codziennym w "wyzwalanej" i już "wyzwolonej" przez bolszewików Polsce, nie sposób uniknąć więc tła i kontekstu politycznego. Autorzy znaleźli na to całkiem niezły sposób. W obszernym wstępie przypomnieli konstytuujące ów czas wydarzenia polityczne, by w dalszej części skupić się właśnie na życiu codziennym Polaków, próbujących odbudowywać w miarę normalną egzystencję.
A nie było to łatwe. Nie tylko ze względu na obecność sołdatów, dokonywane przez nich powszechnie gwałty, morderstwa i rabunki. Niebezpieczeństwo groziło z każdej strony. "Na przykład krawcowa pracuje w swoim pokoju w otoczeniu sześciu kwok na jajach. Ludzie trzymają swój inwentarz, nawet ten największy, możliwie blisko siebie, bo przyzwyczaili się, że dookoła kradną. Albo obawiają się, że ktoś wyrzuci ich z mieszkania i będą musieli zostawić wszystko, czego nie ma pod ręką" - pisał przytaczany przez autorów pamiętnikarz.
Oczywiście panowała wszechobecna bieda, działał system kartkowy, sytuację ratowały nieco napływające z Ameryki charytatywne dary w ramach działania systemu nazywanego "ciocia UNRRA". Ludzie jednak sobie, przynajmniej niektórzy, jakoś radzili; doskonale rozwijał się tzw. czarny rynek, przez niektórych nazywany gospodarką wolnorynkową. "Władze zdecydowały się wprowadzić ograniczenia w sprzedaży mięsa.
Wtorki, środy i czwartki ogłoszono dniami bezmięsnymi, nie tylko w sklepach, ale także w restauracjach i na stołówkach. Oczywiście zarządzenie nie było przestrzegane przez czarny rynek. W wielu restauracjach przez cały tydzień podawano klientom sznycle i befsztyki, tyle że ukryte zgrabnie pod liściem kapusty" - piszą autorzy książki.
I tak oto, mimo powojennej traumy, mimo naturalnych (i nienaturalnych, wprowadzanych przez nowy system) ograniczeń, życie (także codzienne) udowadniało swą siłę.
Maja i Jan Łozińscy "W powojennej Polsce. 1945-1948" Dom Wydawniczy PWN, 2015
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?