18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Żyją jeszcze świadkowie tamtej zbrodni

Redakcja
Józef Kołodziej
Józef Kołodziej
W minioną sobotę, w czasie gdy Tabor Pamięci Romów stacjonował w Lesie borzęckim, odsłonięty został Pomnik Pamięci Zagłady Romów. Stanął on w miejscu, w którym w 1942 roku rozegrały się tragiczne wydarzenia.

Józef Kołodziej

BORZĘCIN. Odsłonięty został Pomnik Pamięci Zagłady Romów. Stanął on w miejscu, w którym w 1942 roku rozegrały się tragiczne wydarzenia. Niemcy zamordowali wówczas grupę 29 Romów

Niemcy zamordowali wówczas grupę 29 Romów - mężczyzn, kobiet i dzieci, którzy spoczęli tam, gdzie zostali zamordowani. Dopiero w 1959 ciała ich zostały ekshumowane i przeniesione na cmentarz w Borzęcinie Dolnym.W ubiegłym roku, w lesie borzęckim ustawiony został brzozowy krzyż, teraz zastąpił go pomnik dzieła romskiej artystki, Małgorzaty Mirgi-Tas. W uroczystości odsłonięcia pomnika wzięło udział wielu mieszkańców z terenu gminy Borzęcin, a także ze Szczurowej, gdzie także znajduje się zbiorowa mogiła Romów pomordowanych przez Niemców. W odsłonięciu pomnika brali także udział świadkowie wydarzeń z 1942 roku - Józef Siudut i Józef Kołodziej.

-To był dramat, ja do dziś to widzę. Słyszę krzyki i jęki rannych i mordowanych. Po tylu latach mnie się widzi jakby to było miesiąc temu - wspomina Józef Siudut, mieszkaniec Borzęcina Dolnego. -Miałem wtedy 19 lat. Był pierwszy sierpnia, sobota. Piękna pogoda, upalny dzień. Po południu byliśmy u żniwa. Wracaliśmy jakąś godzinę przed zachodem słońca. Dojechaliśmy do drogi Wał-Ruda - Borzęcin Dolny. Przed nami były dwie furmanki konne i grupa policjantów granatowych. Jak my się zbliżyli do nich, to do naszego wozu doszło dwóch policjantów. Mnie i Tadka Cnotę mojego kuzyna zatrzymali do kopania dołków. Tych Cyganów zagnali z wozów do lasu, jakieś 50 metrów od drogi.

Wszystkim Cyganom kazano położyć się na ziemi, jeden z Niemców podchodził kolejno do każdego leżącego i strzelał. Józef Siudut przypomina sobie, że zabił w ten sposób trzech mężczyzn, pięć kobiet i dwadzieścia jeden dzieci.

-Te dzieci to miały taki różny wiek. Najmłodsze matka na ręce trzymała, pierś ssało. Mogło mieć jakieś sześć miesięcy. Matka jego gruba była, mogła mieć 45 lat. Reszta to były takie jakieś chudziny. Te dzieci takie małe, może które miało 12 lat. Wszystko wystrzelali - opowiada pan Józef.

Późni dowiedziałem się, że tych Cyganów przywieźli z Wał- Rudy. Nie wiem skąd byli, złapali ich na Wał Rudzie. Chcieli ich strzelać nad Kisieliną między Wolą Radłowską, a Wał -Rudą. Tam ludzie się zebrali. Błagali tych policjantów i Niemców, aby nie strzelali tam. By wzięli ich do lasu. Wieźli ich normalnymi wozami drabiniastymi do żniw.

Kilku chłopów ze wsi zwołali Niemcy do kopania dołów, w których spoczęli zabici. Józef Siudut wspomina ogromny strach, który mu wtedy towarzyszył, był przekonany, że po wykopaniu grobu, Niemcy zastrzelą także ich. Ale puścili ich wolno.

Kolejnym świadkiem zdarzenia z 1942 roku był Józef Kołodziej, były więzień obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. Przez las borzęcki przejeżdżał wioząc granatowych policjantów.

-W lesie spotkaliśmy trzy wozy drabiniaste pełne Cyganów, na rozkaz Niemców przywieźli ich tam chłopi. Żandarmi szukali dogodnego miejsca do rozstrzelania tych Cyganów. W lesie co jakiś czas schodzili z drogi i upatrywali dogodnego miejsca do dokonania morderstwa. Jechaliśmy dosyć długo, już las miał się kończyć. W pewnej chwili zatrzymali się, uznali teren za dogodny, bo było takie naturalne zagłębienie w ziemi. Las sosnowy mógł mieć 40 - 50 lat. Był gęsty i wysoki. Wszystkich Cyganów tam prowadzili, myśmy stali na drodze, może sto metrów od tego miejsca. Widziałem dokładnie wszystko. Podniósł się rozpaczliwy krzyk mordowanych ludzi. Matki chwytały swoje dzieci, które zwisały z rąk zamordowane. Tryskała naokoło krew. Żyjące jeszcze dzieci z przeraźliwym płaczem cisnęły się do matek i ojców. Wszystkich tam wymordowali. Te dzieci, te kobiety, to wszystko. No... sceny były naprawdę... nie do opowiedzenia - relacjonuje Józef Kołodziej.
Po skończonej masakrze Niemcy, wraz z "granatowymi" udali się do gospody w Borzęcinie Dolnym, gdzie, jak wspominają świadkowie, pili do rana.

-Trochę mówili po niemiecku, trochę po polsku. Niewiele rozumiałem, ale przechwalali się jak strzelali do tych Cyganów. Gdy tam zaglądnąłem widziałem jak hitlerowiec Henschke manewrował rewolwerem demonstrując chełpliwie, jak on to strzelał do Cyganów. Strzelali wszyscy, Polacy też. Konarski komendant posterunku, Zgłobisz, Kukliński i inni. Myśmy całą noc czekali na polu tam z Klisiewiczem. Dopiero rano wsiedli na furmanki i przywieźliśmy ich na posterunek do Górnego Borzęcina - dodaje Józef Kołodziej.

Po tylu latach tragicznie pomordowani doczekali się miejsca pamięci. O pomnik upominali się Romowie, ale także wielu mieszkańców gminy Borzęcin.

-Niech ten pomnik będzie przestrogą przed wojną i nienawiścią - komentuje Józef Siudut.

Zofia Sitarz

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski