- Przeżycie zawdzięczam bratu, Piotrowi, który kazał mi zabrać nóż - opowiadał po dojściu do siebie i po badaniach w szpitalu w Dubie 42-letni Jan Lisewski. - Może miał jakieś przeczucie. Zostałem zepchnięty przez wiatr w najgorsze miejsce, na rafę, gdzie żerowały rekiny. Miały gdzieś od 2,5 do 6 metrów. Atakowały mnie poprzez latawiec, który pewnie jeszcze swym kolorem bardziej je przyciągał. Dźgałem nożem w oczy, nos, oskrzela. Walka, z której cudem wyszedłem zwycięsko, trwała całą noc. Rano już ich nie było. W sumie zmagałem się z jedenastoma napastnikami. Z kolei w niedzielę przyglądała mi się jakaś inna odmiana. Te rekiny krążyły blisko mocno już postrzępionej tratwy, ale nie atakowały.
Lisewski opowiedział też o początku wyprawy z wybrzeża Egiptu. - Przez tydzień czekałem w El Gounie koło Hurghady na dobre warunki. Taka prognoza, na cały dzień, była na 2 marca. Wystartowałem przy wietrze o sile czterech stopni w skali Beauforta, który potem doszedł do pięciu. Kiedy do celu pozostało około 60 kilometrów, wiatr nagle zgasł, tak jak zdmuchnięty ogień zapałki. Nastała flauta, latawiec padł. Minęło półtorej godziny i nic nie wskazywało, że wiatr wróci. Ale morze się rozbujało, fale były coraz większe. Słońce mówiło dobranoc i nacisnąłem przycisk SOS. Po mniej więcej trzech godzinach ponowiłem wezwanie. (...) . Nadzieja umiera ostatnia. Umocniła się we mnie w sobotę po południu, kiedy przeleciał nade mną helikopter. Byłem pewny, że załoga mnie zauważyła, bo machała. Ja tym samym odpowiedziałem, ale na pozdrowieniu skończył się nasz kontakt. Podobnie było z łodzią. Myślałem, że mnie prawie staranuje. Nic z tego. Być może w blasku słońca, przy dużej fali, nie byłem widoczny. W końcu zostałem dostrzeżony przez wojskową motorówkę, chyba z 6-osobową załogą.
Małgorzata Lisewska, żona kitesurfera, dziękowała za akcję poszukiwawczą. Prowadziło ją 16 jednostek ratunkowych oraz dwa helikoptery, a teren wzdłuż wybrzeża przeszukiwany był przez patrole zmotoryzowane. Małgorzata Lisewska przyznała, że 13-letnia córka jest także entuzjastką kitesurfingu i... - To wystarczy. Ktoś musi być ostoją, ktoś musi na barkach dźwigać to wszystko, co jest poza pasją. A że wypadło na mnie - nie narzekam.
Minister Radosław Sikorski przeprowadził wczoraj rozmowę telefoniczną z Jego Królewską Wysokością Księciem Saudem Al-Fajsalem, ministrem spraw zagranicznych Królestwa Arabii Saudyjskiej, dziekując władzom saudyjskim i służbom ratownictwa morskiego za uratowanie Jana Lisewskiego.
(PAP, K)
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?