Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

150 osób oszukanych, 13 mln zł znikło bez śladu

Redakcja
Aresztowanie Moniki B.B. w listopadzie 2009 r. Fot. Kuba Toporkiewicz
Aresztowanie Moniki B.B. w listopadzie 2009 r. Fot. Kuba Toporkiewicz
31 grudnia 2010 roku po ponad rocznym śledztwie Prokuratury Okręgowej w Nowym Sączu do Wydziału Karnego Sądu Okręgowego w Nowym Sączu został przesłany akt oskarżenia przeciwko Monice B.-B.

Aresztowanie Moniki B.B. w listopadzie 2009 r. Fot. Kuba Toporkiewicz

SĄD. W sylwestra do Sądu Okręgowego w Nowym Sączu trafił liczący 83 strony akt oskarżenia przeciwko Monice B.-B. i jej mężowi

- Oskarżona ma postawionych wiele zarzutów oszustwa w stosunku do mienia o znacznej wartości, a dodatkowo zarzut, iż uczyniła z tego przestępstwa stałe źródło dochodu - mówi Beata Stępień-Warzecha, rzecznik Prokuratury Okręgowej. - Ponadto Monika B.-B. ma zarzut dotyczący bezprawnego posługiwania się znakiem firmowym - Towarzystwa Ubezpieczeniowego Skandia.

Pod koniec listopada 2009 roku Monika B.-B., właścicielka Kancelarii Finansowej w Limanowej przestała wypłacać klientom pieniądze, które ulokowali w domniemanym funduszu inwestycyjnym.

Jak ustaliła prokuratura, Monika B.-B. stwarzała pozory, że jest przedstawicielem TU Skandia (używała dokumentów, na których bezprawnie używała znaku towarowego Towarzystwa) i ma możliwość lokowania przekazanych pieniędzy w funduszu Skandii. Fundusz ten miał gwarantować znaczne zyski. - W rzeczywistości pieniądze nigdy nie były lokowane w funduszach, a Monika B.-B. nie miała prawa do zawierania umów, a tym bardziej gwarantowania tak wysokich odsetek i zapewniania pokrzywdzonych o tak wysokich zyskach - mówi prokurator.

Prokuratura ustaliła, że pokrzywdzonych w sprawie zostało ponad 150 osób na łączną kwotę 13 mln 212 tys. 523 zł.

Prokuraturze nie udało się jednak ustalić, co stało się z tymi pieniędzmi. - Sprawdzane były banki, biura maklerskie, niestety, nie udało się kompletnie nic ustalić - mówi rzecznik. - Generalnie pokrzywdzeni pieniędzy nie odzyskali.

Monika B.-B. początkowo nie przyznawała się do oszustwa. - Ostatecznie przyznała się, ale odmówiła składania wyjaśnień - mówi Beata Stępień-Warzecha. - Na samym końcu postępowania kwestionowała tylko, że uczyniła z tego przestępstwa stałe źródło dochodu.

Drugą osobą, która otrzymała zarzut w tej sprawie, jest Stanisław B. - mąż oskarżonej. - Postawiony mu zarzut dotyczy utrudniania postępowania karnego, tzw. poplecznictwo - mówi rzecznik prokuratury. - Podjął działania zmierzające do zatarcia śladów i dowodów przestępstwa, polecając pracownicom kancelarii żony, aby spakowały dokumentację i usunęły e-maile ze służbowego komputera, które dotyczyły zawieranych przez nią umów.

Monice B.-B. grozi do 10 lat pozbawienia wolności. Ze względu na uczynienie z przestępstwa stałego źródła dochodu sąd może zaostrzyć karę do 15 lat. Natomiast jej mężowi grozi do 5 lat pozbawienia wolności.

Oskarżona w dalszym ciągu przebywa w areszcie, który przedłużono do 24 lutego 2011 roku. Obecnie jest już w dyspozycji Sądu Okręgowego w Nowym Sączu, który jest gospodarzem postępowania.

Zaraz po ujawnieniu afery zarzuty postawiono także Pawłowi K. - mieszkańcowi Śląska, którego Monika B.-B. obciążała, iż to on miał transferować dalej otrzymywane pieniądze. Postępowanie to jednak wyłączono ze sprawy i umorzono, gdyż jak stwierdziła prokuratura, nie popełnił zarzucanego mu przestępstwa.

KUBA TOPORKIEWICZ

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski