Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

A jeśli to koniec?

Paweł Kowal
Od Krakowa do Brukseli. Dawno nie było takiej sytuacji, kiedy zaledwie kilka łatwych do wyobrażenia wydarzeń politycznych może zmienić nasz świat nie do poznania.

Po wojnie francusko-pruskiej, zakończonej w maju 1871 roku, aż do początku I wojny światowej trwał we Francji, Niemczech, ale i całej Europie czas, który wszedł do historii jako belle époque.

Społeczeństwa się bogaciły, ówczesny postęp techniczny uważano za nie mniej spektakularny od tego, który zaskakuje w ostatnich dziesięcioleciach. Piękna epoka zostawiła po sobie wspaniałe pomniki w postaci niedoścignionej architektury secesyjnej. Piękna beztroska epoka zakończyła się niespodziewanie dla współczesnych.

To trywialne pisać, że popijającym w Wiedniu rieslinga latem 1914 roku do głowy nie przychodziło, że zaczyna się wojna, po której nic już prawie nie będzie takie samo. Pierwszy przyszedł chaos, a kilkanaście lat później, w miejsce poczciwych podstarzałych imperiów, pojawiły się groźne diabelskie reżimy Hitlera i Stalina.

Jako Polacy kochamy swoje polityczne akwarium, lubimy się skupić na jednej sprawie, wgryźć się w nią jak w świeżą bułkę i przeżuwać bez końca naszą polską politykę. My tu gadu-gadu o trybunale, a wystarczy, żeby w 2016 roku Wielka Brytania wyszła z UE, a w konsekwencji prounijna Szkocja wyszła z Wielkiej Brytanii, do tego Donald Trump wygrał wybory w USA i powiedział, że go już nie interesuje bezpieczeństwo dalekich krain w Europie i wystawił nasz unijny kurnik na pastwę lisa z Kremla. Mało?

Do tego mała wojenka na Bałkanach wokół problemu uchodźców, których w tym roku będzie więcej niż kiedyś. Do tego dołożyć można kryzys polityczny w Niemczech, który jest dzisiaj bardziej prawdopodobny niż kiedykolwiek w ostatnich 25 latach po zjednoczeniu. Każde z tych wydarzeń jest bardzo realne, a prawdopodobne jest i to, że się skumulują.

Dla Polski byłby to scenariusz fatalny. Politycy nie potrafią współpracować - ostatni raport jednego z brytyjskich think tanków pokazuje, że poziom kultury politycznej w Polsce spadł w rankingu poniżej czterdziestego miejsca. Podziały zeszły w dół: ludzie są pokłóceni. Czy będą w stanie się zmobilizować, gdyby trzeba położyć na ołtarzu wielkiej narodowej sprawy więcej wysiłku niż dotąd?

Badania na Ukrainie pokazują, że prawie połowa obywateli Ukrainy osobiście angażuje się w sprawy pomocy uchodźcom z Donbasu oraz w pomoc żołnierzom na wojnie. Ale Ukraina to kraj, gdzie frekwencja w wyborach stale przewyższa polską. Paradoksalnie (bo to nam się wydawało, że mamy „lepszą” demokrację) ukraińskie społeczeństwo mobilizuje się łatwiej niż polskie. Zatem co, jeśli nasz gwiezdny czas skończy się tak jak cztery pokolenia temu skończyła się piękna epoka?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski