Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Aleksandra Sawicka/moje domowe tygrysy (84)

Opr. (MAT)
Zabawna historia. Otóż otwieram dzisiaj pocztę, a tu mail od Mićka z Florydy. In English.

Pisze do mnie pan Allen Miciek z Orlando na Florydzie. Niestety nie zna polskiego, ale szukając przodków, puknął w jakąś wyszukiwarkę pod hasło Miciek i odnalazł dużo razy Miciek na moim blogu. Pisze więc do mnie z prośbą o przesłanie mu namiarów na ewentualnego Mićka, bez względu na to czy to on, czy ona. I o fotografię.

Odpisałam natychmiast, pytając, czy jest moim _wanted _kotem. Ale poza żartami, obiecałam, o ile jest to dla niego sprawa ważna, pomoc w poszukiwaniu ewentualnych krewnych w Polsce. Tak więc czekam na rozwój wypadków.

Będę szukać wszystkich Mićków w Polsce. Im więcej odnajdę Mićków dwunożnych, tym większe prawdopodobieństwo odnalezienia naszego Mićka.

Przepraszam, czy ktoś z Państwa zna jakiegoś Mićka? Albo sam się nazywa Miciek?

Szukamy Mićków. Mamy dodatkowe dane wyjściowe. Dziadek wyemigrował z Polski do Ameryki prawdopodobnie w latach 1900-1910. Ojcu było Alfred, ale nie żyje od dwudziestu lat. Myślę, że jeśli wszyscy razem odnajdziemy korzenie Allena Mićka z Orlando na Florydzie, to i nasz Miciuś w nagrodę się znajdzie.

Allen ma też kota, czteromiesięcznego czorta, i właśnie (co wynika z ostatniego maila) przygotowuje mu obiadek.

A Czitusi na dworze marzną łapki i woli przebywać w domu koło kominka. Jeżeli na dwór – to tylko z pańcią i to koniecznie w celu zabawy w „nie ma kota”. Tym sposobem całe popołudnie siedzę w czapce na głowie, bo Czicza co i raz zadziera ogon i zaprasza do wyjścia.

Kotu, podobnie jak premierowi Pawlakowi, się nie odmawia.

***

Czicza zaskakuje mnie nieustannie. Od pewnego czasu zauważyłam, że coś kombinuje. Niestety, jest koteczką bardzo rozpieszczoną, co ma swoje niewątpliwe uroki, ale też bywa uciążliwe. Wieczorem mamy taki rytuał: około godziny 23.00 kicia wyraźnie pomiaukuje i prowadzi mnie w kierunku sypialni. Chcę czy nie – wchodzimy do łóżka. Oczywiście kicia pierwsza i siada w niezmiennie tej samej pozycji obok mojej poduszki.

W łóżku jest również specjalna kolorowa puszka z suchym żarełkiem, które uwielbia. Uwielbia jeść w łóżku. Więc wysypuję kilkanaście chrupek, a Czitusia przystępuje do konsumpcji, potwornie przy tym hałasując.

I co robi na końcu? Zostawia zawsze jedną nie zjedzoną chrupeczkę. Jedną i tylko jedną. Żeby była nie wiem jak głodna, jedno ziarenko zostanie. Na potem? Na czarną godzinę? A może dla Mićka?

Niestety, to ziarenko przeważnie dostaje się pod kołdrę i maltretuje mnie w czasie snu, aż do rana. A Kicia po nocnym posiłku układa się wdzięcznie gdzieś na mnie i bardzo zadowolona zasypia.

Na potem jest nie tylko ziarenko.

Dotyczy to też jedzenia, które dostaje w kuchni do swoich miseczek. Nawet z najmniejszej ilości najbardziej ulubionego przysmaku zawsze zostawi choćby minimalny kąsek. O co jej chodzi? Czitusia właściwie podjada coś cały dzień. I całą noc. Niestety, sama ją tego nauczyłam i teraz mam za swoje.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski