Rafał Stanowski: FILMOMAN
Imiona i nazwiska autorek zdradzają tureckie korzenie. Podobnie jak Fatih Akin, twórca głośnego "Głową w mur”, siostry Samdereli czują się zawieszone między tu i tam, między Niemcami, w których się urodziły, a Turcją, gdzie zbiegają się korzenie ich rodziny.
"Almanya” jest filmem o takim rozdarciu, opowiada o grupie osmańskich emigrantów, którzy rozpoczęli nowe życie w RFN. Pretekstem były masowe przyjazdy Turków do pracy w RFN w latach 70., których nasi zachodni sąsiedzi przyciągali do siebie w czasie gwałtownej erupcji tamtejszej gospodarki. Turcy wykonywali najbardziej wymagające fizyczne prace, byli gotowi na takie poświęcenie, by uciec od biedy i zacofania. Wybierali drogę pełną zakrętów, z daleka od rodziny, w świecie skonstruowanym w zupełnie inny sposób, gdzie porozumiewano się w totalnie niezrozumiałym języku.
Reżyserka wnika w głąb współczesnej turecko-niemieckiej rodziny, podglądając emocje, wzajemne zależności, podejście do świata. Przygląda się samej sobie, zastanawiając się: kim naprawdę jestem. Odpowiedź na to pytanie nie przychodzi naturalnie w sposób oczywisty. Każdy czuje inaczej, ma odmienne podejście – jedni próbują się całkowicie zasymilować, młodsze pokolenie turecką tradycję traktuje trochę jak cepelię, starsi natomiast wciąż tkwią w rozdwojeniu, nie potrafią oderwać się od tego, co zostawili za bundes-granicą, a jednocześnie muszą odnaleźć się w nowym świecie.
O tym wszystkim można by opowiedzieć w sposób bezkompromisowy, brutalny, odsłaniając skrajne emocje, tak jak uczynił to Akin we wspomnianym "Głową w mur”. Samdereli podąża jednak inną drogą, tworzy ciepły, pełen komediowych wątków dramat obyczajowy. Przygląda się swoim rodakom z wyjątkową empatią, portretuje ich słabości z przymrużeniem oka. Jest wyrozumiała dla ludzi, a przede wszystkim dla ich słabości.
Dzięki temu przemyca niełatwą treść w atrakcyjnej dla widza formie, także wizualnej, gdyż część fabuły rozgrywa się w egzotycznych dla nas tureckich plenerach. Docenili to niemieccy fachowcy, obraz otrzymał dwie Niemieckie Nagrody Filmowe, dla najlepszego filmu i scenariusza.
"Film nie opowiada naszej historii, ale oczywiście czerpałyśmy i z naszych przeżyć. Nasz dziadek też przeprowadził się ze wsi do miasta, do Istambułu, a potem do Niemiec. Canan jest w naszym filmie tą postacią, z którą najczęściej się identyfikujemy. Czuje się wolna, a mimo to respektuje zasady panujące w rodzinie. Chociaż związek z mężczyzną, który nie jest Turkiem wciąż jest łamaniem zasad”, mówiła Nesrin Samdereli w wywiadzie dla Zeit Online.
Polecam ten mądry, a zarazem pełen uroku film, który pokazuje, jak wiele fascynujących tematów kryje się w zderzeniu kultur. O podobnej historii mógłby opowiedzieć polski film – nasi rodacy też przecież emigrowali za Odrę.
FOT. VIVARTO
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?