MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Anathema: "We're Here Because We're Here"

Redakcja
Przed laty, zaczynając swoją współpracę z "Dziennikiem Polskim", zdecydowałem się, że wolę - co zabrzmi paradoksalnie - pisać mniej, ale więcej. Mniej tekstów, ale za to z większą ilością informacji. Bo uważam, że lepiej rzetelnie i umotywowanie pochwalić w tygodniu jedno wydawnictwo (CD lub DVD), niż kilka, ale po łebkach.

Jerzy Skarżyński "Radio Kraków": MOJE CD

Ten klucz sprawdza się doskonale, gdy (co jest niemal standardem) w miesiącu ukazuje się parę interesujących nowości, natomiast daje się we znaki kiedy, tak jak teraz, pojawia się klęska urodzaju. W takiej sytuacji musząc jakoś wybrać, co zrecenzować, a co pominąć. I wtedy używam innej logiki. Otóż stawiam na płyty mniej znanych wykonawców, bo zakładam, że gwiazdy swoim blaskiem i tak zwrócą na siebie uwagę. Konkludując, właśnie dlatego zamiast zachwalać dziś świetny nowy album Scorpionsów lub nie gorszy zestaw Slasha, pogwarze o... Anathemie.

Ten wyklęty (Anathema to po grecku klątwa lub ekskomunika) zespół powstał prawie 20 lat temu w Liverpoolu. Jego nazwa, w pierwszym okresie, idealnie przystawała do tworzonej przez niego muzyki, bo grał on równie groźną co ciężką odmianę rocka określaną przez fachowców jako death doom metal. Od razu chciało się chwycić za kropidło i wodę święconą. W pięć lat później, po licznych przetasowaniach personalnych, grupa zaczęła paroletni proces przechodzenie z ciemnej na jaśniejszą stronę mocy, co mniej enigmatycznie pisząc oznacza, że wyraźnie zbliżyła się do współczesnego rocka progresywnego (w typie tego jaki daje nam Porcupine Tree). Opus magnum tak brzmiącej Anathemy to świetny krążek "A Natural Disaster" z 2003 r. W 2008 r. ukazał się jej piękny, bo na wpół akustyczny longplay "Hindsight"), a teraz, dokładnie 30 maja, do sklepów trafi najnowszy długograj - "We're Here Because We're Here".

"We're Here Because We're Here". Prawie godzinne dzieło zaczyna rozmarzone, jakby rozkołysane "Thin Air". Głosy braci Cavanagh (Vincent - śpiew, gitary; Daniel - gitary, klawisze, śpiew) są wysokie, miękkie i delikatne. Piękne po prostu! W utworze nr. 2 - "Summernight Horizon" jest groźniej i bardziej obsesyjnie. To to, co lubią rock-tygrysy. Potem kolejno zachwycają: nastrojowy i miękki temat "Dreaming Light"; progresywno-wzniosły "Everything"; liryczno-niebiański "Angels Walk Among Us"; podniosło-floydowskie "Presence"; uduchowiono-porażający (finałowe gitary) "A Simple Mistake"; rytmiczno-beatlesowski (w warstwie wokalnej) "Get Off, Get Out"; symfoniczno-patetyczny "Universal" oraz finałowy i instrumentalny "Hindsight". Świetna płyta panie doktorze!

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski