Wyspy Sandwich Południowy
Wyspy Sandwich Południowy odkrył kapitan James Cook w 1775 r. podczas wyprawy w poszukiwaniu kontynentu południowego, o którym od dawna krążyły wśród żeglarzy pogłoski. Znalazł "gęste mgły, zamiecie śnieżne, dojmujący chłód i wszystko, co czyni żeglugę niebezpieczną", więc szybko opuścił te obszary.
Właśnie to, co zniechęciło Cooka, sprawia, że 390-kilometrowy łańcuch 11 wysepek jest czymś niezwykłym. Odosobnienie. Furia oceanu. Pływający lód morski (pak), który przez większość roku skuwa wody wokół wysp. Rejwach ptasich kolonii, odór guana i odpadków, którymi usiane są skały i lód. Wściekłe fale, które bronią dostępu statkom i rzucają na skały wracające z żerowisk pingwiny. A pod tym wszystkim jedna z najszybciej przesuwających się płyt skorupy ziemskiej, sprawiająca, że ten młody (ma około 3 mln lat) wulkaniczny archipelag wciąż jest żywy i nieprzewidywalny.
- Tu słychać bijące tętno - mówi Maria Stenzel, fotograf. - Jest niesamowicie, czuje się potęgę.
Mimo to archipelag był rzadko odwiedzany. Cook nadał wyspom nazwę na cześć czwartego hrabiego Sandwich (tego samego, który wynalazł kanapkę, sandwicz) i odpłynął. Po 45 latach pojawił się następny eksplorator, rosyjski odkrywca Faddiej Bellingshausen, który wśród śnieżnych zamieci dostrzegł niezauważone przez poprzednika trzy północne wyspy archipelagu. W XIX i początkach XX w. działali tutaj łowcy fok i wielorybnicy, ale zapuszczali się w ten rejon niechętnie, bo gdzie indziej polowało się łatwiej i bezpieczniej. Wyspy znów opustoszały.
W przeciwieństwie do Półwyspu Antarktycznego, odwiedzanego przez turystów, tutaj nie zagląda prawie nikt, nawet nieustraszeni wulkanolodzy wolą się opierać na zdjęciach lotniczych. W ciągu roku tylko przez cztery miesiące lata statki mogą ryzykować przedarcie się przez groźny dla kadłuba lód, a kapitanów, którzy się na to poważą, da się policzyć na palcach jednej ręki.
Należy do nich Jérôme Poncet, żeglarz antarktyczny, który z wyspami Sandwich Południowy mierzy się od trzech dziesięcioleci. Pod koniec lat 90. użyczył umiejętności w akcji liczenia populacji ptaków i ssaków na archipelagu.
Zarejestrowano wtedy niewyobrażalne liczby zwierząt, przede wszystkim pingwinów: 3 mln maskowych (antarktycznych), ponad 52 tys. par złotoczubych, 50 tys. par białookich (Adeli) i tysiące białobrewych. I ptaki latające: tylko na jednej maleńkiej wyspie Candlemas półtora tysiąca petreli olbrzymich; 100 tys. par fulmarów południowych; warcabniki, petrele śnieżne, oceanniki (żółtopłetwy, czarnobrzuchy i szarogrzbiety); ponadto kormorany niebieskookie, wydrzyki (antarktyczny i falklandzki), mewy południowe, a także rybitwy antarktyczne. I ssaki: uchatki antarktyczne (na Wyspie Zawodowskiego naliczono ok. 500 młodych), lamparty morskie, słonie morskie południowe, krabojady i foki Weddela - a wszystkie wykarmione ogniwami łańcucha pokarmowego, którego podstawą jest kryl.
JENNIFER S. HOLLAND
Zdjęcia: Maria Stenzel
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?