MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Arkadiusz Protasiuk

Redakcja
Kapitan Arkadiusz Protasiuk (z przodu, czwarty z prawej) podczas uroczystości rocznicowych olkuskiego WOPR w roku 2008. Fot. arch. WOPR
Kapitan Arkadiusz Protasiuk (z przodu, czwarty z prawej) podczas uroczystości rocznicowych olkuskiego WOPR w roku 2008. Fot. arch. WOPR
Na stole w wolbromskim domu Stanisława Starzyka czeka na Arka Protasiuka jego legitymacja Wodnego Ochotniczego Pogotowia Ratunkowego, a obok baretki Brązowego Krzyża Zasługi i Brązowego Medalu za Zasługi dla WOPR. Miał je odebrać, jak wróci z lotu. Ale nigdy ich nie odbierze.

Kapitan Arkadiusz Protasiuk (z przodu, czwarty z prawej) podczas uroczystości rocznicowych olkuskiego WOPR w roku 2008. Fot. arch. WOPR

Zawsze chciał być pilotem. I był.

Kapitan pilot Arkadiusz Protasiuk, oficer 36. Specjalnego Pułku Lotnictwa Transportowego zginął 10 kwietnia w katastrofie lotniczej koło Smoleńska pilotując rządowego TU-154M. Za sterami spędził 3521 godzin. Ta była jego ostatnia.

- Miesiąc temu byliśmy razem w Bydgoszczy na kursie pierwszej pomocy, żeby uzyskać tytuł ratownika medycznego. To nowe wymagania stawiane wszystkim ratownikom WOPR. Arek zostawił mi legitymację do podbicia i miał potem po nią przyjechać z Warszawy - opowiada Stanisław Starzyk, szef olkuskiego, powiatowego oddziału WOPR, trzymając w ręce pożółkłą legitymację Arka. Na pierwszej stronie podpis jego mamy, która zgodziła się, żeby niepełnoletni wtedy syn został ratownikiem.

- Poznałem Arka w lutym 1992 roku, kiedy przyszedł na kurs. Był już wtedy w liceum lotniczym w Dęblinie. W tym samym roku zdobył uprawnienia młodszego ratownika, dwa lata później ratownika WOPR. Arek, poza tym, że był czynnym ratownikiem wodnym, był także żeglarzem i płetwonurkiem. Bardzo go lubiłem. Był inteligentny i zrównoważony - tak Stanisław Starzyk wspomina Arkadiusza.

Takim też zapamiętali go koledzy i koleżanki z olkuskiej Szkoły Podstawowej nr 7. - Siedział za mną w ławce. Ponieważ byłam przysłowiową "nogą" z matematyki, a wtedy działały tak zwane dwójki koleżeńskie, Arek pomagał mi w lekcjach. Nigdy nie pozwalał mi odpisywać zadań, tylko pomagał je samodzielnie rozwiązać. Był niesamowicie cierpliwy i uczynny. Do dziś mam przed oczami jego życzliwy uśmiech. Wtedy, w ósmej klasie, nikt z nas nie miał tak konkretnych planów na przyszłość, jak on. Zawsze mówił, że chce zostać lotnikiem. Podziwiałam go za to i wiedziałam, że mu się uda. I mu się udało - opowiada Klaudia Zub Piechowicz, olkuska plastyczka, pracownik Miejskiego Ośrodka Kultury.

Olkuskie osiedle Słowiki z charakterystycznymi niebieskimi dachami - sypialnia Huty "Katowice", w której dostali pracę rodzice Arkadiusza. Kiedy powstała huta, do Olkusza ściągali ludzie z całej Polski, tak jak rodzina państwa Protasiuków. Arkadiusz urodził się 13 listopada 1974 roku w Siedlcach. Potem jego rodzina przeprowadziła się do Niegowonic, później do Ząbkowic Śląskich, a w końcu do Olkusza, gdzie do dziś mieszkają jego rodzice.

- Był moim kolegą z podwórka, graliśmy razem w piłkę, dużo rozmawialiśmy. To był miły, spokojny i bardzo opanowany chłopak. Pamiętam, że zawsze mówił, że chce być pilotem. I był. Później widywaliśmy się rzadziej, obaj byliśmy zawodowymi wojskowymi. Ciągle w drodze. Kiedy się spotykaliśmy w Olkuszu, rozmawialiśmy o zwykłych rzeczach; służbie, rodzinie - wspomina phm Zbigniew Biały, długoletni komendant olkuskiego hufca ZHP i zawodowy żołnierz.

W księdze kondolencyjnej wyłożonej w olkuskim magistracie i na stronie internetowej miejscowego tygodnika "Przegląd Olkuski" wspominają Arka jego koledzy: "To był wspaniały, mądry i poukładany człowiek. Był wzorem dla wielu z nas. Zawsze uśmiechnięty, koleżeński i perfekcjonista. Chodziliśmy do jednej klasy", "Byłeś dla nas wszystkich wzorem do naśladowania! Bardzo zdolny, poukładany, dążący do celu, który osiągnąłeś. Byłeś dla nas Wspaniałym Człowiekiem", "Znaliśmy się z Arkiem w czasach, gdy oboje marzyliśmy o lataniu - chcieliśmy dostać się do Dęblina i latać na myśliwcach. Pamiętam jak cieszyliśmy się, gdy Arek przeszedł egzaminy w Szkole Orląt". "Siedziałam z Arkiem w jednej ławce, kiedy mieszkał w Ząbkowicach. To wspaniały kolega, perfekcjonista, doskonały uczeń. Jego marzenia zawsze związane były z lataniem". "Mama stawiała mi mojego starszego sąsiada, imiennika za wzór. Jestem w szoku, Wyrazy współczucia dla całej rodziny Protasiuków. Modlę się za Was".
- Zawsze interesowało go lotnictwo. Pamiętam, że kiedy chodził do naszej modelarni, to robił tylko modele samolotów. Był nawet na zawodach pod Toruniem. To był grzeczny, dobrze wychowany chłopak. Cierpliwy i dokładny, jak to modelarz. Nawet, gdy był już na studiach i wyjechał na stałe z Olkusza, kiedy przyjeżdżał odwiedzić rodziców, to do nas zaglądał - opowiada Waldemar Maj, szef klubu modelarskiego, jaki od wielu lat działa na olkuskich Słowikach. Choć Arkadiusz mieszkał w Olkuszu zaledwie kilka lat, dobrze zapamiętali go jego nauczyciele. - Uczyłem go wychowania fizycznego. Zapamiętałem go jako sprawnego, zdolnego i bardzo dobrego chłopaka. Był, podobnie jak jego brat Krzysiek, reprezentantem szkoły w wielu dyscyplinach - mówi Janusz Cieślik, obecnie dyrektor olkuskiej SP 9 na Słowikach.

- Na Arku mogłem zawsze polegać. Jeśli powierzałem mu jakieś zadanie, byłem pewien, że rzetelnie je wykona. To zaskakujące, ale jak na ucznia z doskonałymi wynikami, laureata konkursów i niezwykle zdolnego młodego człowieka, był wyjątkowo skromny - dodaje Leszek Nadobny, jego wychowawca z podstawówki.

I taki pozostał. W oficjalnym biogramie kapitana pilota Arkadiusza Protasiuka zamieszczonym po katastrofie na stronie Sił Powietrznych nie ma wzmianki, że został odznaczony Brązowym Krzyżem Zasługi za swoją działalność w WOPR. - Nie był pewien, czy baretkę tego odznaczenia może przypiąć do munduru, dlatego została u mnie - mówi Stanisław Starzyk. Jak przyznaje, choć znał Arka tyle lat, dopiero po katastrofie, z oficjalnego życiorysu Arka dowiedział się, że poza Wyższą Szkołą Oficerską Wojsk Powietrznych w Dęblinie, którą ukończył z wyróżnieniem, ukończył także Wydział Dziennikarstwa i Nauk Politycznych na Uniwersytecie Warszawskim, a siedem lat temu Wydział Cybernetyki na Wojskowej Akademii Technicznej. Wojsko rządzi się swoimi prawami. O tym, że Arek ze Słowików "wozi" najważniejsze osoby w państwie wiedzieli w Olkuszu nieliczni. Spokojny, cichy, skromny. Nie rzucał się w oczy. Takiego zapamiętał go Maciej Bujas, kolega z podwórka.

- Pytałem go kiedyś, gdzie już latał. Odpowiedział, że nie był tylko w Australii. Czasami wspominał, z kim latał, ale kiedy raz zapytałem go, gdzie teraz leci odpowiedział - "Gdybym ci powiedział, to zaraz potem musiałbym cię zastrzelić". Tak sobie żartował. Rozmawialiśmy na każdy temat, ale sprawy wojskowe były tabu - opowiada Starzyk.

Kiedy na początku tego roku cała Polska żyła tragicznymi wydarzeniami na Haiti, mało kto wiedział, że rządowego TU-154M z ratownikami, darami i pomocą dla mieszkańców poszkodowanych w trzęsieniu ziemi na Haiti pilotował, między innymi, Arkadiusz Protasiuk. Lot na Haiti był ciężki. Trwał prawie 15 godzin z dwoma międzylądowaniami. Dlatego na początku lutego br. dowódca Sił Powietrznych gen. broni pil. Andrzej Błasik osobiście wyróżnił 14 oficerów i podoficerów 36. SPLT za realizację zadań lotniczych związanych z pomocą humanitarną na Haiti. Na stronie internetowej "specpułku" jest wspólne zdjęcie z tej uroczystości. Spośród osób uwiecznionych na fotografii ośmioro zginęło w katastrofie pod Smoleńskiem. W tym także generał Błasik. Teraz ich nazwiska co godzinę odczytywane są smutnym głosem na falach Polskiego Radia; Arkadiusz Protasiuk, Robert Grzywna, Andrzej Michalak, Artur Ziętek, Barbara Maciejczyk, Natalia Januszko, Justyna Moniuszko. "Polecieliście złożyć hołd ofiarom, a złożyliście ofiary w hołdzie" - napisał jeden z internautów w księdze kondolencyjnej 36. SPLT.
- Arek to był wspaniały człowiek. Cieszył się dużą popularnością, był bardzo lubiany przez kolegów i zawsze uśmiechnięty. To były jego atuty. Myśmy wiele lat razem latali, przyszliśmy do pułku w tym samym 1997 roku. Spotkaliśmy się i potem lataliśmy razem, zarówno na Jaku 40, jak i na tupolewie. Arek wiele godzin spędził na prawym fotelu na Jaku 40, potem się wyszkolił na dowódcę załogi jaka 40, później był nawigatorem na TU-154, więc znał samolot doskonale. Ci ludzie, którzy w pułku pracują, mają niesamowitą osobowość. Oni są wybierani, nie wszyscy trafiają do specpułku. Przede wszystkim, należy zachować chłód i zimny rozsądek po to, by nie ulegać emocjom. Dlatego ci piloci, którzy byli szkoleni i wyznaczani na dowódców załogi, musieli spełniać kryteria trzeźwej oceny sytuacji. Charakteryzowali się odpornością, która pozwalała mieć pewność, że nie będzie w żaden sposób ulegał presji - mówił ostatnio w wywiadzie dla TVN24 pułkownik Tomasz Pietrzak, były dowódca 36. SPLT i przyjaciel Arka. A służba pilotów "specpułku" jest specyficzna. Przed dwoma laty, podczas podróży prezydenta do Gruzji, pilot wylądował, tak jak to było wcześniej uzgodnione - w Ganji w Azerbejdżanie, choć prezydent podjął decyzję o locie do Tbilisi. Pilot rządowego tupolewa kpt. Grzegorz Pietruczuk odmówił jednak zmiany kierunku lotu (drugim pilotem był wtedy kpt. Arkadiusz Protasiuk). Po tym incydencie jeden z posłów skierował zapytanie do ministra obrony narodowej. Na pytanie "Czy pilot ma prawo odmówić wykonania rozkazu zwierzchnika Sił Zbrojnych RP?" otrzymał odpowiedź, że "Dowódca statku powietrznego (...) ponosi odpowiedzialność za wykonanie postawionego zadania, bezpieczeństwo statku powietrznego oraz znajdujących się na pokładzie osób i rzeczy. (...) Wszystkie osoby obecne na pokładzie statku powietrznego są obowiązane wypełniać polecenia dowódcy statku powietrznego niezależnie od ich stopnia wojskowego oraz statusu".

- Kiedy Arek przyjeżdżał do rodziców do Olkusza, zaglądał też do mnie do Wolbromia. Ostatnio był u mnie 7 marca. Posiedział ze dwie godziny. O czym rozmawialiśmy? O życiu. Pamiętam, jak kilka lat temu opowiadał mi dumny, że kupił działkę pod Grodziskiem i będzie budował dom. Już go wybudował, ale nie zdążył się nim nacieszyć. Kiedy w sobotę rano dowiedziałem się o katastrofie, nie spodziewałem się, że to Arek pilotował ten samolot. Zadzwoniłem nawet do niego na komórkę, ale nie odbierał. I już nigdy nie odbierze. - mówi Stanisław Starzyk.

Jacek Sypień

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski