Artykuł

Zdjęcie autora materiału

Dziennik Polski 24

Annie Lennox "Songs Of Mass Destruction"

Sony BMG

\*\*\*\*
Mimo iż brytyjska wokalistka od lat angażuje się w różne akcje społeczne i polityczne, niewiele z tych pasji odbiło się na zawartości jej nowego albumu. Oprócz nagranego z chórem znanych piosenkarek utworu "Sing" wołającego o pomoc dla Afryki umierającej na AIDS, większość nagrań opowiada o miłości - ale tej przegranej, straconej, zagubionej. Intymne teksty opakowane zostały tutaj w bogato zaaranżowane dźwięki z pogranicza popu i rocka.
Najważniejszy jest jednak głos piosenkarki - o soulowej barwie, świetnie wypadający zarówno w bluesowej skardze, jak i gospelowym hymnie. Największą niespodzianką okazuje się jednak utwór "Coloured Bedread" - zaskakujące wspomnienie synthpopowej przeszłości Lennox z wczesnego okresu działalności duetu Eurythmics.

PJ Harvey "White Chalk"


Universal
\*\*\*\*\*
Zawsze przyznawała, iż nie lubi się powtarzać. Dlatego każda z jej siedmiu płyt była inna - a to rockowa, a to bluesowa, a to elektroniczna. Nie inaczej jest i w przypadku najnowszego dzieła piosenkarki. Tym razem Harvey odłożyła na bok swoją ulubioną gitarę i zasiadła za fortepianem. I to właśnie jego dźwięki są motywem przewodnim jedenastu utworów z "White Chalk". Większość z nich to oszczędnie zinstrumentalizowane ballady zaśpiewane przez wokalistkę rozmarzonym głosem z wyjątkowo stonowaną ekspresją. W ten sposób Harvey wpisuje się w modny ostatnio nurt ascetycznego folku, odwołującego się zarówno do amerykańskiej tradycji muzycznej, jak i sielskiej psychodelii. Ponieważ w warstwie tekstowej płyta stanowi powrót piosenkarki do krainy dzieciństwa, nostalgiczne brzmienia idealnie pasują do opisu czasów, kiedy wszystko było czyste i niewinne.

Eddie Vedder "Into The Wild"


\*\*\*
Ta niewiele ponadpółgodzinna płyta zawiera zestaw utworów, które wokalista Pearl Jam napisał na potrzeby filmu Seana Penna - "Into The Wild". Ponieważ opowiada on o poszukiwaniu wolności w świecie dzikiej przyrody, Vedder skomponował proste i surowe piosenki oparte na brzmieniu gitar - akustycznej i elektrycznej. W tych spokojniejszych słychać echa tradycyjnego folku i country, dawnych dokonań Boba Dylana czy Bruce,a Springsteena, a w tych mocniejszych - szorstkiego rocka spod znaku Neila Younga. Ponieważ nagrania są nad wyraz skromnie zaaranżowane, album sprawia wrażenie dźwiękowego brudnopisu. Wydaje się, że Vedder mógł się bardziej wysilić i włożyć w jego nagranie więcej wyobraźni. Ale ci, którzy lubią bardziej akustyczne oblicze Pearl Jam i tak pewnie będą z tej płyty zadowoleni.

Bob Dylan "Dylan"


\*\*\*\*\*\*
Czy można na jednej płycie zamieścić wszystkie najważniejsze utwory z ponadczterdziestoletniej kariery jednego z najważniejszych artystów w historii muzyki popularnej? Oczywiście, że nie - dlatego autorzy tej kompilacji postawili przede wszystkim na nagrania Boba Dylana z pierwszych piętnastu lat jego działalności. Jest tu więc miejsce na "Blowin, In The Wind" i "Like A Rolling Stone", ale też "Knockin, On Heaven,s Door" i "Hurricane". Ponieważ poukładane zostały one chronologicznie, można zauważyć, jak zmieniała się muzyka barda epoki kontrkultury - od ascetycznego folku do bogato zaaranżowanego rocka. Trzy doklejone do tego zestawu utwory z lat 1997-2006 pokazują, że Dylan nadal trzyma klasę - choć o dzisiejszym obliczu popkultury już nie on decyduje.

Pink Floyd "The Piper At The Gates Of Dawn"


EMI
\*\*\*\*\*\*
Pink Floyd ceni się w Polsce przede wszystkim za późniejsze dokonania - począwszy od "The Dark Side Of The Moon". Tymczasem na świecie jest inaczej. Za najważniejszy w dorobku grupy uważany jest jej debiut - "The Piper At The Gates Of Dawn". W czterdziestą rocznicę wydania ukazała się jego specjalna edycja zawierająca trzy krążki - mono, stereo i zestaw singli z tamtego okresu. Ponowne przesłuchanie albumu potwierdza opinię zachodnich krytyków. Zespół pod wodzą Syda Barretta nagrał w 1967 roku materiał, który wyznaczył kanony psychodelicznego rocka. Złożyły się na to rozmarzone melodie, szalone improwizacje i dekonstrukcja klasycznej formy piosenki. Dlatego przez kolejne dekady stanowi on niewyczerpane źródło inspiracji dla całych zastępów młodych rockmanów.
PAWEŁ GZYL

Dave Gahan "Hourglass"


EMI
\*\*\*\*\*
O tym, że Dave Gahan to nie tylko charyzmatyczny wokalista, ale również zdolny kompozytor, przekonała nas już ostatnia płyta Depeche Mode - utwory, których Gahan był współautorem, należały do najlepszych na albumie. Druga solowa płyta frontmana DM potwierdza jego kompozytorskie talenty. Pełne emocji "Saw Something" można śmiało postawić w jednym rzędzie z najpiękniejszymi balladami Depeche Mode. Dobrze wypada również dynamiczna część repertuaru - szczególnie gdy rockowe akcenty łączą się z chwytliwymi melodiami ("Use You", "Kingdom"). Gahan zdał egzamin nie tylko jako kompozytor, ale również współproducent - zgrabnie wyważył proporcje między brzmieniem żywych instrumentów, a elektronicznymi efektami.
BARTEK RADNIECKI

Najnowsze wiadomości

Zobacz więcej

Najczęściej czytane

Polecamy

Wideo