MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Atakowała woda i grad

BARBARA CIRYT
Mieszkańcy Czubrowic uprzątają żwir, który w nocy naniosła fala powodziowa Fot. Barbara Ciryt
Mieszkańcy Czubrowic uprzątają żwir, który w nocy naniosła fala powodziowa Fot. Barbara Ciryt
Mieszkańcom Czubrowic i Racławic fala powodziowa zalała domy na wysokość 1,3 metra. - Nie zdążyliśmy uratować niczego. Zalana pralka, lodówka, zalana szafa i wszystkie ubrania, płaszcze, buty. Zniszczone dokumenty. Rano nie było nawet co jeść. Sąsiedzi i rodzina przynieśli nam śniadanie i obiad. A my wszytko wynosiliśmy z domów - opowiada z płaczem Marta Woźniak.

Mieszkańcy Czubrowic uprzątają żwir, który w nocy naniosła fala powodziowa Fot. Barbara Ciryt

POWÓDŹ. Nawałnica niszczyła ludziom domy, wyrywała asfalt z dróg, rolnikom pustoszyła pola.

Woźniakowie mieszkają w niecce więc cała woda, która spływała z okolicznych pól i dróg zarówno z Czubrowic jak i Gotkowic oraz Przegini kierowała się w stronę ich kilkunastu domów stojących najniżej, tuż nad niewielkim potokiem. - Na tym potoku późnym wieczorem i nocą z poniedziałku na wtorek szła fala o wysokości blisko pięciu metrów. Robiły się rozlewiska na połowę wioski - mówi Adam Piaśnik, wójt gminy Jerzmanowice-Przeginia.

Wszyscy strażacy z tej gminy byli kierowani do pomocy poszkodowanym mieszkańcom. Urządzenia wypompowujące wodę pracowały niemal w każdym domu nad potokiem Czubrówka. A jednak woda narobiła ludziom mnóstwo szkody. - Co jeszcze trzeba będzie wyrzucić. Nie wiemy. Staram się uruchomić piec centralnego ogrzewania, może przynajmniej on ocaleje - mówi Krzysztof Woźniak. Opowiada jak nocą zastawiał drzwi, obawiał się, że do kuchni woda zacznie się wlewać oknem. W łazience wdzierała się przez toaletę, lała się nawet z kontaktów w ścianach. - Wynosiliśmy z domu wszytko, chodziliśmy w tej wodzie po pas - mówi pan Krzysztof.

Podobną tragedię przeżywali ich sąsiedzi. - Gehenna przyszła w dwóch turach. Przeżyliśmy dwie nawałnice. Najpierw był grad i silny deszcz. Potem ulewa i wysoka fala. Zabrakło prądu. Był tylko strach i szum wody - opowiada Danuta Skotniczna. A Teofila Skotniczna dodaje, że w sprzątanie domu zaangażowanych było dziesięć osób, bo rodzina przybyła na pomoc.

- Nie pierwszy raz spotkała nas taka tragedia. Wiemy już, że sprzątać trzeba od razu, bo potem smród i robactwo utrzymują się bardzo długo - mówi sąsiadka Józefa Skotniczna. - Jednak takiej grozy nie przeżyliśmy jak żyjemy. Przez podwórka przewalały się bałwany wody, która kołowała i niszczyła wszystko - mówi pani Józefa, pokazuje w domu wersalki i fotele poustawiane na stołach i taboretach.

Fala na Czubrowicach nie poprzestała. Przeszła też przez Racławice. Mieszkańców tej wioski odcięła od reszty gminy. W drodze powiatowej robiła wyrwy o głębokości dwóch metrów. Podmyła asfalt wyrwała spod drogi ogromne głazy. To nie jedyne miejsca w powiecie krakowskim, gdzie nawałnice w poniedziałkowy wieczór siały zagrożenie. W gminie Skawina wody opadowe zalewały Rzozów, Krzęcin, Grabie. Zniszczenia odczuły też wspólnoty mieszkaniowe w samym mieście. Pozalewane zostały piwnice bloków, a ulicami Witosa, Łanową i Popiełuszki szorowały potoki. Burmistrz Skawiny Adam Najder ogłosił alarm przeciwpowodziowy. Zamknięta została ul. Tyniecka, a na drodze krajowej nr 44 były poważne utrudnienia.

Podczas poniedziałkowego gradobicia ogromne zniszczenia były także w gminie Igołomia-Wawrzeńczyce. Producenci warzyw stracili wszystko, co uprawiali od stycznia. - Dopiero zaczęliśmy zbiory. Zaledwie dwa razy wyjechaliśmy po kapustę i kalafiory, a tu grad wszystko zniweczył - mówi Zbigniew Zając, sołtys Stręgoborzyc. Jego żona Dorota pokazuje kapustę pekińską, wyrwaną po przejściu gradu. - Jest jak posiekana - mówi kobieta i dodaje, że na wszystkich polach jest to samo. Spływały z nich uprawy, ziemia, zamulane były drogi, rowy. A potem woda zalewała podwórka i piwnice.
Grad wybijał szyby w oknach, targał tunele z papryką, ogórkami. - Nie zostało nam nic. Zupełnie nic - mówią Dorota Jachimczyk ze Złotnik. Jej mąż Piotr pokazuje maszyny rolnicze stojące na podwórku do połowy w wodzie, a za stodołą "pływające" pola. - To nasz dorobek. Nie zbierzemy nic. Nie wiem co robić, chyba pójdziemy tłuc kamienie, żeby dzieciom dać jeść - rozkłada ręce mężczyzna.

Mieszkańcy Złotnik narzekają, że część rowów jest niedrożna. - Są niemal puste, a nam zalewa podwórka i piwnice - kręci głową Kinga Skalska i pokazuje strumienie wody płynące przez podwórko. - To dlatego, że część rowów jest na prywatnych terenach i ich właściciele nie godzą się na pogłębienie, oczyszczenie - mówi.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski