Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Atomowy straszak Rosji

Włodzimierz Knap
23 września 1949 * Prezydent USA Truman poinformował opinię publiczną, że Związek Sowiecki przeprowadził próbny wybuch jądrowy * Od tamtego czasu Moskwa jest potęgą atomową * Użyciem głowic straszy do dziś

Użyciem broni jądrowej groził niedawno Ukrainie prezydent Rosji Władimir Pu-tin. Tak przynajmniej twierdzi prezydent Ukrainy Petro Poroszenko.

Putin nie zdementował tej informacji, lecz nawet gdyby ukraiński przywódca dodał trochę od siebie, nie ulega wątpliwości, że Rosja od kilkudziesięciu już lat jest najpotężniejszym mocarstwem atomowym na świecie. Według szacunków Sztokholmskiego Międzynarodowego Instytutu Badań nad Pokojem Rosja dysponuje obecnie około 8,5 tys. głowic nuklearnych, a niemal 2 tys. z nich jest utrzymywanych w stanie gotowości operacyjnej, czyli - w każdej chwili można je odpalić.

Sztokholmski instytut podkreśla przy tym, że Moskwa od kilku lat nie udostępnia informacji dotyczących stanu swego arsenału atomowego.

Siła Rosji, podobnie jak Związku Sowieckiego, opiera się na potędze wojskowej. Dzięki głowicom atomowym przywódcy na Kremlu mogą czuć się bezpiecznie, wiedząc przy tym, że są groźni dla wszystkich.

O potędze tkwiącej w jądrze atomu wiedział już Stalin. Kiedy USA wyprodukowały bombę atomową, rozkazał przyśpieszyć prace nad jej powstaniem w ZSRR. Tak bardzo chciał być posiadaczem nowej broni, że sowieckim fizykom nakazał wręcz, by w każdej sprawie zwracali się do niego z problemami, jak "do matki".

Rosja zawdzięcza bombę atomową trzem czynnikom. Działalności szpiegowskiej, rodzimym fizykom oraz dostępowi do uranu.

Droga Sowietów do bomby atomowej
W Rosji badania nad fizyką jądrową zapoczątkowano w czasie I wojny światowej. Abram Joffe stworzył wówczas w Piotrogrodzie Państwowy Instytut Fizjotechniczny Promieniowania X. Gdy władzę przejęli bolszewicy, Lenin powiedział: "Musimy wypracować najwyższą technikę, albo zostaniemy zmiażdżeni". Wtedy jeszcze nikt nie zdawał sobie sprawy, że tę najwyższą technikę dostarczą fizycy jądrowi.

W Związku Sowieckim od lat 20. pracowali pod kierunkiem Igora Kurczatowa. I kto wie, jak daleko zaszliby już pod koniec następnej dekady, gdyby władza, ze Stalinem na czele, nie była tak mocno wobec nich podejrzliwa, a nawet bezlitosna. Kurczatowowi zabroniono wyjazdów do zachodnich laboratoriów.

Innego fizyka, Piotra Kapicy, gdy w 1934 r. z Cambridge wpadł na chwilę do domu, już nie wypuszczono z kraju. Kapica, który w brytyjskich laboratoriach pracował od 1921 r., był ulubieńcem Ernsta Rutherforda, jednego z "ojców" fizyki atomowej. Kapica był nie tylko wybitnym fizykiem, lecz też ciekawym człowiekiem.

Uwielbiał np. skakać nago do strumieni, nie stronił od alkoholu i kobiet, nie miał też litości dla sprzętu laboratoryjnego. Często wykorzystywał go powyżej wydolności, paląc kable i rozsadzając przeciążone cewki elektryczne. Lubił zresztą takie sytuacje. W jednym z listów do matki pisał: "Dziś ustaliliśmy nowy rekord natężenia pola magnetycznego. Poszedłbym dalej, ale cewka wybuchła. Wybuch robił wrażenie".

Mimo terroru
Zmianę postawy Stalina i jego ekipy wobec fizyków jądrowych pokazuje choćby to, że w 1933 r. na dorocznej konferencji jądrowej organizowanej w ZSRR połowę referatów wygłaszali cudzoziemcy. W 1937 r. na 28 wystąpień już tylko pięć przedstawiali obcokrajowcy. Rok później żaden. Zresztą sowieccy fizycy jądrowi, podobnie jak miliony obywateli ZSRR, w okresie wielkiego terroru byli aresztowani, trafiali do gułagów lub tracili życie.

Mimo ciężkich represji, zdaniem znawców, pod koniec lat 30. sowiecka fizyka osiągnęła bardzo wysoki poziom. Sowieckich fizyków przed wybuchem II wojny światowej z ich kolegami po fachu z Zachodu łączyła niewiara, iż do powstania bomby atomowej może dojść już wkrótce.

Na początku 1941 r. Julij Chariton i Jakow Zeldowicz napisali artykuł, w którym przekonywali, że 10 kg uranu 235 może doprowadzić do "reakcji łańcuchowej i uwolnienia ogromnej ilości energii". Nieco przeszacowali potrzebną wielkość uranu, lecz i tak ich obliczenia szły w dobrym kierunku. Chariton i Zeldowicz dowodzili też, że skompresowanie uranu za pomocą materiału wybuchowego uruchomi reakcję.

Autorzy opracowań poświęconych pracom nad zbudowaniem pierwszej bomby atomowej zgodnie twierdzą, że do początku lat 40. fizyka sowiecka szła tym samym torem co zachodnia, choć nieco jej ustępowała.

Po uderzeniu Niemiec na ZSRR sowieccy fizycy jądrowi musieli zająć się projektami obronnymi, które mogły przynieść szybki efekt. W konsekwencji zarzucili eksperymenty związane z rozszczepieniem atomu. Dodatkowo sowieckich przywódców uspokajały raporty wywiadowcze, pokazujące że Niemcy w pracach nad powstaniem nowej bomby nie robią postępów.

Sytuację w ZSRR zmienił raport sporządzony przez brytyjskich fizyków jądrowych, którzy jesienią 1941 r. dowodzili, że bombę można wyprodukować, i to w stosunkowo niedługim czasie.
Stalin jednak dopiero na początku 1943 r. zatwierdził ograniczony program budowy broni nuklearnej. Ciekawą rzeczą jest, że w tym samym czasie rozpoczęła się sowiecka kontrofensywa pod Stalingradem, której nadano kryptonim "Uran". Generalissimus nie wierzył jednak, że bomba mogłaby stać się decydującą bronią przeciw Niemcom.

Szpiedzy atomowi
Nie próżnowali natomiast sowieccy agenci. W marcu 1943 r. Wiaczesław Mołotow, szef dyplomacji, przekazał Kurczatowowi stos dokumentów. Przywieźli je z Anglii sowieccy szpiedzy. Materiały te miały, jak przyznał Kurczatow, "ogromne, nieocenione znaczenie". Ale był to dopiero początek.

Szpiedzy pracujący na rzecz Kremla słali kolejne partie wartościowej dokumentacji.
Do Moskwy wyniki badań prowadzonych w ramach amerykańskiego i brytyjskiego programu atomowego przekazywała spora grupa szpiegów, m.in. John Cairncross, Klaus Fuchs, Theodore Hall, David Grenenglass i Julius Rosenberg.

Operacja "Venona"
O tym, że Sowieci mieli w czasie wojny szpiegów, a niektórzy z nich przekazywali cenne informacje dotyczące Projektu Manhattan, Waszyngton wiedział. Sprawa wyszła na jaw dopiero kilkanaście lat temu, gdy USA ujawniły informacje pochodzące z superściśle tajnej operacji "Venona", prowadzonej od czasów wojny przez Narodową Agencję Bezpieczeństwa. W ramach "Venony" służby USA przez ponad trzydzieści lat przechwytywały zaszyfrowane informacje przekazywane przez sowieckich szpiegów do Moskwy i potrafiły je rozszyfrowywać.

Operacja "Venona" była do tego stopnia tajna, że aby jej nie "spalić", nie przerwano szpiegowskich działań, które ujawniały wiedzę z Programu Manhattan, czyli z prac nad budową amerykańskiej bomby atomowej. Sądy amerykańskie orzekające w sprawach o szpiegostwo atomowe nie miały dostępu do informacji zgromadzonych w ramach operacji "Venona".

Grzeczny i nieśmiały
Paweł Sudopłatow, generał NKWD, chwalił się, że Sowieci mieli 29 szpiegów wewnątrz Projektu Manhattan. Naturalnie, kluczową rolę odegrało kilku z nich. Wśród nich warto przypomnieć Klausa Fuchsa, niemieckiego komunistę, fizyka, który po dojściu do władzy Hitlera wyjechał do Anglii. Fuchs w 1941 r. rozpoczął prace w ramach brytyjskiego programu atomowego. Następnie został członkiem brytyjskiej delegacji wysłanej do USA w celu współpracy przy Programie Manhattan. Fuchs w oczach współpracujących z nim fizyków uchodził za uosobienie cichości, skromności, grzeczności.

Przede wszystkim czuł się jednak komunistą. Jako taki chciał, by ZSRR mógł również dysponować bombą atomową. I wiele zrobił, by tak się stało.

Podobnym motywem kierował się Theodore Hall, student Harvardu, cieszący się opinią genialnego fizyka. Hall uważał, że jedynym sposobem prowadzącym do zapewnienia światu pokoju, jest przekazanie Rosjanom całej wiedzy, jaką mieli Amerykanie. Fuchs i Hall nie przechodzili rewizji, gdy wracali z laboratorium do swoich mieszkań w Los Alamos.

Wkład szpiegów
Od lat toczy się spór o to, jaki wpływ na zbudowanie bomby atomowej przez ZSRR miały dokumenty przekazane przez szpiegów. Część fachowców przekonuje, że decydujący. Tak twierdzą też niektórzy wysocy rangą oficerowie sowieckiego wywiadu. Prof. Kurczatow przyznał, że pierwsza sowiecka bomba plutonowa, wypróbowana w 1949 r. , była repliką tej, którą USA zrzuciły na Nagasaki. Jej plan uzyskali od Fuchsa i innych szpiegów.

Gen. Sudopłatow twierdzi, że Sowieci do końca 1945 r. wykradli Amerykanom wszystkie informacje potrzebne do zbudowania własnej bomby. Aleksander Feklisow, oficer prowadzący Fuchsa i Rosenberga, twierdzi, że pierwsze trzy sowieckie bomby plutonowe były "replikami amerykańskich".
Sprawa nie jest jednak tak oczywista. Sowieci bombę uzyskali nie wyłącznie w efekcie pracy szpiegów. Sami mieli świetnych fizyków jądrowych, stworzyli zaawansowany program jądrowy, a jego nadzorcą Stalin zrobił strasznego człowieka: Ławrientija Berię, w czasie wojny szefa NKWD. Warto pamiętać, że Brytyjczycy, którzy przy Projekcie Manhattan mieli reprezentację, a Amerykanie ich wspierali, potrzebowali 5 lat od podjęcia decyzji o budowie bomby do próbnego wybuchu. Było to o rok dłużej niż w przypadku ZSRR.

Stalin jak matka
24 lipca 1945 r. w czasie konferencji poczdamskiej prezydent Truman powiedział enigmatycznie Stalinowi: "Dysponujemy nową potężną bronią". Ten wiedział, o jaką chodzi. Marsz. Gieorgij Żukow wspomina, że Stalin zaraz potem rozkazał: "Trzeba jeszcze dziś porozmawiać z Kurczatowem o przyśpieszeniu naszych prac". Stalin zrozumiał też, że nie może zwlekać z przystąpieniem do wojny przeciw Japonii.

Po Hiroszimie zgromadził ludzi odpowiedzialnych w ZSRR za zbrojenia oraz Kurczatowa. "Żądam od was jednego, towarzysze" - zaczął. "Dostarczcie nam broni atomowej tak szybko, jak to możliwe". Samemu Kurczatowowi powiedział: "Jeśli dziecko nie płacze, matka nie wie, czego potrzebuje. Proście, o co chcecie. Nie będzie wam odmówione". Choć Stalin i Beria nie ufali do końca naukowcom, to sowicie ich wynagradzali. Kurczatowowi kazał Stalin wybudować piękną willę.

Gen. Leslie Groves, który kierował amerykańskim programem budowy bomby, pod koniec 1948 r. był przekonany, że Sowieci nie mają szans na jej skonstruowanie w najbliższych latach. Łudził się: "To jak wyścig wozu zaprzężonego w woły z samochodem".

Pod koniec 1946 r. udało się sowieckim fizykom wytworzyć masę krytyczną w reaktorze. Beria, który kilka dni później pojawił się na miejscu, był niezadowolony, że nie może sprawdzić, jak reaktor działa. Chciał nawet wejść do środka. Kurczatow wspomina, że miał ochotę spełnić jego prośbę. Hamowała go świadomość, że nie tylko Beria taki krok przypłaciłby utratą życia.

Wybuch
Uran w pluton Sowieci przekształcali w miejscowości Czelabińsk-40. Wybudowali tam reaktor zwany "Anuszką". Jako moderatora, czyli substancję mającą spowalniać neutrony, używali grafitu, który dostali od USA w ramach ustawy Lend-Lease.

W lecie 1949 r. ekipa sowieckich fizyków była gotowa do próbnej eksplozji. Poligon doświadczalny znajdował się w pobliżu Semipalatyńska, w Kazachstanie. Bombę zamontowano u stóp 30-metrowej wieży. Jurij Chariton umieścił zapalnik między półkulami plutonu.

29 sierpnia o godz. 2 "artykuł" - jak nazwano bombę - wwieziono na wieżę. Tam została uzbrojona. Kurczatow oddalił się do stanowiska dowodzenia, a Beria poszedł spać. Po szóstej zaczęło się odliczanie. O 7.00 step rozświetlił się na biało. Fala uderzeniowa wstrząsnęła stanowiskiem dowodzenia. "Udało się" - powiedział Kurczatow. Beria wycałował jego i Charitona. Ale upewnił się o powodzeniu próby u obserwatora, który był uczestnikiem testu w USA. Dopiero wtedy zadzwonił do Stalina.

Generalissimus był zły, że został obudzony. Rzucił Berii, że już wie i zakończył rozmowę. Beria był wściekły, gdyż spodziewał się innej reakcji. Niemniej Sowieci w tamtym momencie stali się mocarstwem atomowym.

Naukowcy, którzy mieli największy wkład w zbudowanie bomby, zostali w tajemnicy odznaczeni tytułem "Bohatera Pracy Socjalistycznej". Wraz z tym tytułem otrzymali Ordery Lenina.

Kiedy ZSRR dokonał próbnej eksplozji bomby opartej na plutonie, jego naukowcy już od ponad trzech lat pracowali nad bombą wodorową. To jednak osobna historia.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski