MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Awantura o traktat

Redakcja
Polityczna awantura o traktat odnowiła linie podziałów na zwolenników i przeciwników integracji europejskiej. Liderzy Prawa i Sprawiedliwości nieumiejętnością prowadzenia politycznej gry utrudnili zachowanie postaw powściągliwych wobec reformy instytucjonalnej Unii Europejskiej. Walka o szczególne ustawowe klauzule zabezpieczające polski porządek prawny znajduje uzasadnienie poza bieżącą polityką. Nie można jednak prowadzić jej łomem i toporem.

Na straży racji stanu

Zostawmy jednak na boku emocje o sam sposób ratyfikacji traktatu lizbońskiego. Ten etap mamy wreszcie za sobą. Aktualne pozostaje jednak pytanie, czy strony przeciągające przez miesiąc linę reprezentowały realne stanowiska w realnym sporze, czy urządzały jedynie medialny spektakl.
Gwałtowna wolta wykonana w ostatnich tygodniach przez polityków Prawa i Sprawiedliwości stała się przedmiotem ostrego, bo i banalnego ataku publicystów. Czy zatem polityk formatu Jarosława Kaczyńskiego zdecydował się na wejście do tak ryzykownej gry nieświadomie, czy był to rozpaczliwy krok, który miał odwrócić złą passę jego ugrupowania? Polityka zagraniczna nie była nigdy przedmiotem szczególnego zainteresowania Prawa i Sprawiedliwości. Wiedzą o tym politycy tej partii, którzy na co dzień zajmują się tym obszarem. Załóżmy jednak, że liderom PiS rozpętującym wojnę, za którą być może trzeba będzie zapłacić poważną polityczną cenę, mogło o coś chodzić.
Postulując uchwalenie specjalnej preambuły do ustawy ratyfikacyjnej PiS domagał się szczególnego wzmocnienia zapisów traktatu dotyczących tak zwanego kompromisu z Joaniny, protokołu brytyjskiego do Karty Praw Podstawowych i deklaracji niezależności polskiego ustawodawstwa między innymi w sprawie wartości podstawowych. Kompromis z Joaniny przyjęty w 1994 roku to instrument, który nie był stosowany jeszcze przez kraje członkowskie. Brak praktyki stanowi w tym przypadku o słabości tego instrumentu. W przyszłości to Europejski Trybunał Sprawiedliwości będzie decydował, w jakiej sytuacji mechanizm ów można zastosować. Joanina pozwala mniejszości krajów Unii Europejskiej podwyższyć wymogi dotyczące większości potrzebnej w procesie decyzyjnym do wydania aktu prawnego przez radę.
Szczególne przywiązanie strony polskiej oraz innych mniejszych państw członkowskich do kompromisu jest próbą powstrzymania ekspansji ustawodawstwa wspólnotowego na teren państw narodowych. Rezerwa wobec takiej ekspansji opiera się na założeniu, że nie wszystkie rozwiązania prawne sprzyjające wspólnocie (a zatem przede wszystkim największym i najludniejszym państwom członkowskim) są dobre dla tych mniejszych. Przypomnijmy, że sojusznikiem Polski w walce o Joaninę w czerwcu 2007 r. była także Portugalia, gotowa wówczas zerwać porozumienie w przypadku niewpisania kompromisu do mandatu negocjacyjnego.
Politycy Prawa i Sprawiedliwości prawdopodobnie rozumieją zapisy traktatu lizbońskiego uwzględniającego kompromis z Joaniny. Chęć podkreślenia jego ważności dla Polski w formie ustawy może być zatem efektem sygnałów, jakie od momentu podpisania traktatu wysyła koalicja rządząca. Dlaczego bowiem zapisanie w ustawie ratyfikacyjnej konieczności uzyskania konsensusu prezydenta, rządu i parlamentu w sprawie ewentualnego odstąpienia od Joaniny wywołało tak gwałtowną reakcję Platformy Obywatelskiej? Jeśli premier Donald Tusk uznał traktat lizboński za sukces, ustawa wzmacniająca pewne jego zapisy nie powinna była stanowić przeszkody na drodze do szybkiej ratyfikacji. Chyba że rząd przyjmuje, iż wszelkie klauzule ograniczające wprowadzone przez poprzedni rząd są zbędnym balastem, którego należy szybko się pozbyć.

KPP dla Polaków

Kolejnym obszarem niezgody jest Karta Praw Podstawowych, którą ogranicza dziś w Polsce tak zwany protokół brytyjski. I w tym miejscu liderzy PiS mniej lub bardziej udolnie domagają się szczególnych gwarancji. Twórcy Karty Praw żywili ambicję, aby stała się ona rodzajem europejskiego credo. Zawiera katalog praw człowieka szyty na miarę XXI wieku. Absolutyzuje wolność bez uciążliwych zobowiązań. Człowieczeństwo sprowadza do banału. Jest ostrożna w swej wymowie. Nikomu się nie naraża. Zwolennicy bagatelizowania jej znaczenia podkreślają, że sama w sobie zawiera klauzule ograniczające jej działanie, dlatego nie należy się obawiać jej rzekomego wpływu. Jest to jednak stwierdzenie uproszczone. Oznacza bowiem, że prawo wpływa na zachowania społeczne jedynie bezpośrednio. Tak jednak nie jest. Karta Praw zapisana w traktacie, a zatem dokumencie stanowiącym europejskie reguły gry, stanowi przesłankę do podejmowania działań opiniotwórczych; choćby takich, jak rezolucje Parlamentu Europejskiego wzywające państwa członkowskie do określonych działań. Przykładem może być przyjęta 16 stycznia 2006 r. rezolucja w sprawie homofobii w Europie, w której Parlament Europejski, powołując się na KPP, "wzywa Państwa Członkowskie do zapewnienia partnerom tej samej płci poszanowania, godności oraz ochrony na równi z resztą społeczeństwa". Jeśli Karta nie obowiązuje, po co się na nią powoływać w podobnych napomnieniach?
Wyczerpującą analizę wpływu KPP na ustawodawstwo państw członkowskich przedstawił Maciej Brachowicz, ekspert prawa europejskiego w jednym z ostatnich numerów Międzynarodowego Przeglądu Politycznego. Zauważa, że kompetencje powołanej w 2007 Agencji Praw Podstawowych będą raczej rosły.
Jeśli przyjmujemy więc, że Karta Praw Podstawowych może pośrednio wywierać niechciany wpływ na nasz porządek prawny i społeczny, wówczas szczególna deklaracja jej wyłączenia nie powinna budzić zdziwienia czy sprzeciwu. Tymczasem spodziewanym deklaracjom powrotu do KPP dla Polaków ogłaszanym przez lewicę towarzyszy stała dyspozycja rządu. Deklaracje wspierające KPP składali tuż po wyborach Donald Tusk i Bronisław Komorowski. 20 grudnia 2007 r. po intensywnych zabiegach marszałka Komorowskiego Sejm przyjął uchwałę w sprawie traktatu z Lizbony, w której deklaruje, iż: "w uznaniu pozytywnego i ważnego znaczenia Karty Praw Podstawowych dla obywateli wyraża nadzieję, że możliwe będzie odstąpienie przez Rzeczpospolitą Polską od protokołu brytyjskiego". Głosowanie nad uchwałą zakończyło się niewielką polityczną burzą po odrzuceniu jej przez konserwatywne skrzydło Platformy. Czy zatem obawy o zmianę reguł gry są jedynie taktyczną grą PiS? Chyba nie, ale polityczną wojnę o sprawy najważniejsze trzeba prowadzić rozsądnie.

Przegrane bitwy

Unia Europejska nie jest mityczną, bezinteresowną wspólnotą zasad, o jakiej często słyszymy od promotorów głębokiej integracji. To ujęta w ryzy traktatowe walka o narodowe interesy definiowane nie inaczej niż w XIX-wiecznej Europie po kongresie wiedeńskim. Szczyty i prezydencje wydają się dziś bardziej stabilne niż europejski koncert wielkich mocarstw zakończony wojną francusko-pruską, a dalej wybuchem I wojny światowej. Stabilność ta nie jest jednak wieczna. Być może w przyszłości Unia Europejska przekształci się w ciało polityczne z jednolitym suwerenem posiadającym wspólne polityczne cele. Jednak ten proces nawet się nie zaczął. Politycy Prawa i Sprawiedliwości dziś tak gromko domagając się gwarancji nienaruszalności polskiego prawa, wcześniej marnowali czas i szanse. Po raz pierwszy podczas szczytu w Brukseli w czerwcu ubiegłego roku poddając w niespodziewany dla wszystkich sposób walkę o niezwykle korzystny dla nas pierwiastkowy system głosowania w Radzie. Po raz drugi - w lipcu i sierpniu - podczas konferencji międzyrządowej, która de facto decydowała o ostatecznym kształcie traktatu. Prawo i Sprawiedliwość, uwikłane wówczas w nadchodzącą kampanię wyborczą, w praktyce zignorowało to, co dzieje się w Brukseli. Po raz trzeci wreszcie - w trakcie dyskusji nad wspomnianą już uchwałą Sejmu w sprawie karty. Przegapienie wszystkich tych okazji, a wszczynanie sporu tuż przed samą ratyfikacją trudno jest zrozumieć i jeszcze trudniej bronić. Polityczna pieczeń, jaką PiS próbowało upiec w ogniu afery ratyfikacyjnej, może okazać się mocno niestrawna. Tak dla liderów jak i topniejących zwolenników stronnictwa.
JADWIGA EMILEWICZ
Autorka jest ekspertem Klubu Jagiellońskiego, wykładowcą Wyższej Szkoły Europejskiej im. ks. J. Tischnera

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski