MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Azjatyckie echa

Redakcja
irmy na całym świecie konkurujące z przedsiębiorstwami azjatyckimi mogą czuć się zagrożone. Drastyczna dewaluacja walut krajów uznawanych przynajmniej do lata czy nawet jesieni ub.r. za gospodarcze "tygrysy" spowodowała zjawisko automatycznego dumpingu cenowego. Produkty azjatyckie stały się bowiem automatycznie tańsze i ty samym bardziej konkurencyjne w stosunku do oferty producentów z innych krajów. Szef Zarządu Rezerwy Federalnej USA, Alan Greenspan uważa jednak, że kryzys w Azji pomoże gospodarce amerykańskiej. Pomoże bowiem utrzymać w ryzach inflację.

Kto straci, a kto zyska na kryzysie?

Azjaci wydają się doskonale rozumieć, że kryzys zagroził poważnie ich wypracowanej wcześniej renomie. Stąd - choć niektórzy uważają to za narodowe upokorzenie - zgoda np. Korei Południowej na drastyczną kurację zaordynowaną zresztą przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy.
Niestety, w świecie interesów obowiązuje zasada "coś za coś". Wystarczy zresztą porównać choćby symboliczne w istocie kwoty pożyczone Polsce na likwidację skutków powodzi z olbrzymimi sumami przeznaczanymi dla Azjatów. Jednak największe potęgi gospodarcze świata zgodziły się na udzielenie im astronomicznych kredytów ratunkowych, nie z przyjaźni do Seulu, ale w obawie przed niemiłymi dla nich konsekwencjami załamania w Azji. W regionie tym zaangażowane są przecież choćby wielkie banki europejskie i amerykańskie. Kredytowały one tamtejsze przedsiębiorstwa, będąc zapewne przekonanym, iż tamtejszy wieloletni
boom gospodarczy będzie trwał wiecznie. Teraz ponoszą konsekwencje swej śmiałości - muszą tworzyć rezerwy na prawdopodobnie stracone kredyty. To zaś zmniejsza ich zyski. Stąd owo upadłościowe domino nie jest na rękę władcom tego świata, mimo iż teoretycznie osłabia przecież głównie poważnego konkurenta Europy i USA, jakim była drapieżnie walcząca o rynek Azja.
Kilka dni temu Korea Południowa podpisała z zagranicznymi bankami porozumienie o restrukturyzacji spłat krótkoterminowych kredytów. Dzięki temu część krótkoterminowych pożyczek wartości - bagatelka - dwudziestu kilku miliardów dolarów na gwarantowane przez rząd Korei Południowej kredyty długoterminowe. Seul zyska przez to nieco czasu potrzebnego na reanimację gospodarki uderzonej bardzo mocno przez kryzys finansowy. Reformy nie będą przyjemne. Koreański rząd zadecydował o zamknięciu kolejnych zadłużonych po uszy banków komercyjnych.
Niektórzy ekonomiści oceniają, że w wyniku kryzysu Azja stanie w obliczu zupełnego zahamowania wzrostu gospodarczego w najbliższych latach. Pomimo obecnych i zapewne także przyszłych kłopotów, Azja nadal uważana jest przez wielu menedżerów światowych firm jako dobre miejsce do robienia interesów.
Czytając o kryzysie w Azji nie traktujmy owego dramatu jak wydarzeń na Księżycu. To, że z Krakowa czy Warszawy daleko do Seulu i Hongkongu nie znaczy, że tamtejsze problemy możemy uważać za przygodę ezgotycznych dla nas rynków. Takie katastrofy mogą zdarzyć się wszędzie. Warto o tym pamiętać zwłaszcza w Polsce, którą przecież czasami określano miłym dla ucha mianem środkowoeuropejskiego tygrysa.
Łukasz Kwiecień

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski