Mają swój dzień: babcia 21 stycznia, a dziadek 22 stycznia. Jednak każdy inny dzień spędzony z wnukami jest takim samym świętem. Oba pokolenie wiedzą to bardzo dobrze. Dziś dorośli wnukowie opowiadają o swoich babciach i dziadkach, jak ich pamiętają, czego uczyli się od nich w dzieciństwie i jak cenny był ten kontakt.
Zieloneckie opowieści o życiu nad Białuchą
- Fakt, że kocham Zielonki i historię regionu zawdzięczam babci Agacie i dziadkowi Józefowi - mówi Mariusz Zieliński, dyrektor Gminnej Biblioteki Zielonkach. Z babcią wciąż mieszka i wciąż uczy się od niej szacunku do ludzi. Zawodowo kultywuje tradycje, przybliża je mieszkańcom, czytelnikom biblioteki, tworząc izbą regionalną i organizując spotkania związane z dawnymi zwyczajami.
- O tym, jak dawniej wyglądało życie w Zielonkach nad Białuchą, wiem od babci i dziadka. Pamiętam, jak dziadek siadał przy domu, między modrzewiami - i opowiadał. Do dziś mam wrażenie, że te opowieści pachniały chlebem i tymi dziadkowymi modrzewiami - mówi dyrektor Mariusz Zieliński.
Z drugą babcią, Marią z Nowej Huty, kontaktował się rzadziej, bo mieszkał z rodzicami mamy. Babcia Agata do dziś uczy wszystkich wrażliwości na ludzką krzywdę. - Czasem mamy do niej żal o tę szczodrość, bo gdy dzwoni domofon, to otwiera każdemu. I każdemu daje pieniądze, kto poprosi. Tak samo jest, gdy ogląda jakiś program, w którym informują, że pomóc można wysyłając SMS. Wtedy babcia mnie prosi, żebym wysłał SMS. Za każdym razem spełniam tę prośbę babci - mówi.
Wspomina także siostrę babci Annę i zaznacza przy tym, że to ważne imię dla tutejszych mieszkańców, bo św. Anna, babcia Pana Jezusa to patronka Zielonek. - Od cioci Anny też dużo się nauczyłem. Zwiedziłem z nią wszystkie kościoły krakowskie, bo w okresie Bożego Narodzenia za zabierała mnie na oglądanie szopek, a w czasie Wielkanocy - na oglądanie Grobów Pańskich - mówi.
Rudniańskie obwarzanki od babci Ludwisi
O swojej babci Ludwice opowiada tenczynianka Monika Dudek, etnografka i regionalistka, prezeska Fundacji Kobieta w Regionie. Być może na jej zamiłowanie do kultury ludowej wpływ miała właśnie ta babcia.
- Kiedy byłam dzieckiem, babcia Ludwisia mieszkała w Rudnie, wśród sosen, niedaleko zamku. Kultywowała miejscowe zwyczaje i śpiewała ludowe pieśni. Kochałam ją i bardzo lubiłam tam przebywać - mówi Monika Dudek. Dziadek Bronisław też ją rozpieszczał, nosił na rękach.
Jakimś zrządzeniem losu pani Monika zapałała miłością do etnografii, do zwyczajów ludowych, być może to dzięki, słyszanym od babci i jej sąsiadek pieśniom regionalnym.
- Niedawno usłyszałam balladę "Garnek w popiele". Przypomniała mi babcię, która często to śpiewała - mówi. W połowie Wielkiego Postu pani Ludwika, jak większość rudniańskich kobiet piekła obwarzanki dla dzieci. Rano wieszało się te wypieki na drzewach przy domach i dopiero wtedy budziło dzieci.
- Babcia, zgodnie z miejscową tradycją, zawsze nas przekonywała, że to kawki na zamku pieką te obwarzanki i zawieszają na drzewach - mówi pani Monika, która teraz sama kultywuje ten babciny zwyczaj. Po niej ma też ulubioną potrawę - pęcak z grochem. - Babcia Ludwisia gotowała go na co dzień, a ja zazwyczaj robię taki na Wigilię - dodaje Monika Dudek, wspominając beztroskie lata dzieciństwa w Rudnie.
Nocna produkcja kiełbasy lisieckiej
Bywa, że wnuki przejmują po dziadkach rodzinny biznes. Stanisław Mądry producent kiełbasy lisieckiej i wyrobów mięsnych zajmuje się tym, czym jego rodzina trudniła się od pięciu pokoleń. - Wyrób wędlin zawsze był na porządku dziennym. Bywały czasy, że ta działalność nie do końca podobała się władzy. Za produkowanie wędlin i handel nimi ludzie z naszych stron byli aresztowani - mówi Mądry. Wspomina, że taki los spotkał też jego dziadka Macieja Mądrego.
Nie wiadomo, za co dokładnie został uwięziony, ale siedział w areszcie w Liszkach. - Jednak był tak przezorny i miał trochę kontaktów, że tę zasłużoną, czy nie karę, odbywał w dzień, a na noc był wypuszczany z aresztu. Wtedy przychodził do zakładu masarskiego ciotki Heleny Mądry-Szponder. Tam nocami pomagał robić kiełbasy i wiele się od nich wtedy nauczył. Na dzień wracał do aresztu - pan Stanisław wspomina, że te opowieści często powtarzało się w rodzinie.
Producent kiełbasy lisieckiej wspomina też swoją babcię Marię. Pamięta ją przy całkowicie innej pracy. - Zwykle siadała z wrzecionem i przędła, czasem tkała. Robiła materiał na koszule i na spodnie. Takie były czasy, że wszystko należało zrobić samemu - mówi.
Babcia w służbie dla kościoła i parafii
Piotr Trzcionka, historyk ze Skały i radny powiatowy pamięta przede wszystkim babcie Agnieszkę, mamę taty. - Dziadkowie to pierwsze osoby, które potrafią obronić przed karą, czasem słusznie wymierzaną przez rodziców - mówi. Wspomina babcię Agatę jako bardzo pobożną osobę, która działała w różnych organizacja społecznych.
- Nie o wszystkich swoich działaniach mówiła, czasem znajdowałem w dokumentach parafialnych ślady jej działalności. Szyła obrusy do kościoła i komże dla służby liturgicznej. Była np. w skalskim oddziale Katolickiego Stowarzyszenia Kobiet, w zarządzie raczkującej jeszcze spółdzielni mleczarskiej - opowiada pan Piotr.
Dołącz do nas na Facebooku!
Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!
Dołącz do nas na X!
Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.
Kontakt z redakcją
Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?