Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Babcia i dziadek - niezwykli ludzie, których miłość dostaje się na zawsze

Barbara Ciryt
Pani Agata, ukochana babcia Mariusza Zielińskiego
Pani Agata, ukochana babcia Mariusza Zielińskiego Archiwum prywatne
Rodzina. Dziadkowie dla wnuków potrafią zrobić wszystko. Nauczą szacunku do tradycji lokalnych, wytłumaczą psotę, obronią przed karą.

Mają swój dzień: babcia 21 stycznia, a dziadek 22 stycznia. Jednak każdy inny dzień spędzony z wnukami jest takim samym świętem. Oba pokolenie wiedzą to bardzo dobrze. Dziś dorośli wnukowie opowiadają o swoich babciach i dziadkach, jak ich pamiętają, czego uczyli się od nich w dzieciństwie i jak cenny był ten kontakt.

Zieloneckie opowieści o życiu nad Białuchą
- Fakt, że kocham Zielonki i historię regionu zawdzięczam babci Agacie i dziadkowi Józefowi - mówi Mariusz Zieliński, dyrektor Gminnej Biblioteki Zielonkach. Z babcią wciąż mieszka i wciąż uczy się od niej szacunku do ludzi. Zawodowo kultywuje tradycje, przybliża je mieszkańcom, czytelnikom biblioteki, tworząc izbą regionalną i organizując spotkania związane z dawnymi zwyczajami.

- O tym, jak dawniej wyglądało życie w Zielonkach nad Białuchą, wiem od babci i dziadka. Pamiętam, jak dziadek siadał przy domu, między modrzewiami - i opowiadał. Do dziś mam wrażenie, że te opowieści pachniały chlebem i tymi dziadkowymi modrzewiami - mówi dyrektor Mariusz Zieliński.

Z drugą babcią, Marią z Nowej Huty, kontaktował się rzadziej, bo mieszkał z rodzicami mamy. Babcia Agata do dziś uczy wszystkich wrażliwości na ludzką krzywdę. - Czasem mamy do niej żal o tę szczodrość, bo gdy dzwoni domofon, to otwiera każdemu. I każdemu daje pieniądze, kto poprosi. Tak samo jest, gdy ogląda jakiś program, w którym informują, że pomóc można wysyłając SMS. Wtedy babcia mnie prosi, żebym wysłał SMS. Za każdym razem spełniam tę prośbę babci - mówi.

Wspomina także siostrę babci Annę i zaznacza przy tym, że to ważne imię dla tutejszych mieszkańców, bo św. Anna, babcia Pana Jezusa to patronka Zielonek. - Od cioci Anny też dużo się nauczyłem. Zwiedziłem z nią wszystkie kościoły krakowskie, bo w okresie Bożego Narodzenia za zabierała mnie na oglądanie szopek, a w czasie Wielkanocy - na oglądanie Grobów Pańskich - mówi.

Rudniańskie obwarzanki od babci Ludwisi
O swojej babci Ludwice opowiada tenczynianka Monika Dudek, etnografka i regionalistka, prezeska Fundacji Kobieta w Regionie. Być może na jej zamiłowanie do kultury ludowej wpływ miała właśnie ta babcia.

- Kiedy byłam dzieckiem, babcia Ludwisia mieszkała w Rudnie, wśród sosen, niedaleko zamku. Kultywowała miejscowe zwyczaje i śpiewała ludowe pieśni. Kochałam ją i bardzo lubiłam tam przebywać - mówi Monika Dudek. Dziadek Bronisław też ją rozpieszczał, nosił na rękach.

Jakimś zrządzeniem losu pani Monika zapałała miłością do etnografii, do zwyczajów ludowych, być może to dzięki, słyszanym od babci i jej sąsiadek pieśniom regionalnym.

- Niedawno usłyszałam balladę "Garnek w popiele". Przypomniała mi babcię, która często to śpiewała - mówi. W połowie Wielkiego Postu pani Ludwika, jak większość rudniańskich kobiet piekła obwarzanki dla dzieci. Rano wieszało się te wypieki na drzewach przy domach i dopiero wtedy budziło dzieci.

- Babcia, zgodnie z miejscową tradycją, zawsze nas przekonywała, że to kawki na zamku pieką te obwarzanki i zawieszają na drzewach - mówi pani Monika, która teraz sama kultywuje ten babciny zwyczaj. Po niej ma też ulubioną potrawę - pęcak z grochem. - Babcia Ludwisia gotowała go na co dzień, a ja zazwyczaj robię taki na Wigilię - dodaje Monika Dudek, wspominając beztroskie lata dzieciństwa w Rudnie.

Nocna produkcja kiełbasy lisieckiej
Bywa, że wnuki przejmują po dziadkach rodzinny biznes. Stanisław Mądry producent kiełbasy lisieckiej i wyrobów mięsnych zajmuje się tym, czym jego rodzina trudniła się od pięciu pokoleń. - Wyrób wędlin zawsze był na porządku dziennym. Bywały czasy, że ta działalność nie do końca podobała się władzy. Za produkowanie wędlin i handel nimi ludzie z naszych stron byli aresztowani - mówi Mądry. Wspomina, że taki los spotkał też jego dziadka Macieja Mądrego.
Nie wiadomo, za co dokładnie został uwięziony, ale siedział w areszcie w Liszkach. - Jednak był tak przezorny i miał trochę kontaktów, że tę zasłużoną, czy nie karę, odbywał w dzień, a na noc był wypuszczany z aresztu. Wtedy przychodził do zakładu masarskiego ciotki Heleny Mądry-Szponder. Tam nocami pomagał robić kiełbasy i wiele się od nich wtedy nauczył. Na dzień wracał do aresztu - pan Stanisław wspomina, że te opowieści często powtarzało się w rodzinie.

Producent kiełbasy lisieckiej wspomina też swoją babcię Marię. Pamięta ją przy całkowicie innej pracy. - Zwykle siadała z wrzecionem i przędła, czasem tkała. Robiła materiał na koszule i na spodnie. Takie były czasy, że wszystko należało zrobić samemu - mówi.

Babcia w służbie dla kościoła i parafii
Piotr Trzcionka, historyk ze Skały i radny powiatowy pamięta przede wszystkim babcie Agnieszkę, mamę taty. - Dziadkowie to pierwsze osoby, które potrafią obronić przed karą, czasem słusznie wymierzaną przez rodziców - mówi. Wspomina babcię Agatę jako bardzo pobożną osobę, która działała w różnych organizacja społecznych.

- Nie o wszystkich swoich działaniach mówiła, czasem znajdowałem w dokumentach parafialnych ślady jej działalności. Szyła obrusy do kościoła i komże dla służby liturgicznej. Była np. w skalskim oddziale Katolickiego Stowarzyszenia Kobiet, w zarządzie raczkującej jeszcze spółdzielni mleczarskiej - opowiada pan Piotr.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski