Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bardzo kosztowne pozyskiwanie opinii

Grzegorz Skowron
Tydzień w Krakowskiej Polityce. Radni dzielnicowi jako eksperci od odbierania inwestycji to kolejny kamyczek do dyskusji o sensie i potrzebie istnienia dzielnic jako elementu systemu demokracji pod Wawelem.

Wysyłanie radnych, by potwierdzili, że coś zostało wykonane dobrze, albo by zakwestionowali prawidłowość wykonanych robót, to patologia. I nie chodzi tylko o to, że każda taka czynność jest dodatkowo opłacana, ale o sam fakt uznania, że radny powinien być członkiem komisji dokonującej odbioru.

Wyobraźmy sobie, że radni miejscy zaczynają dokonywać takich odbiorów. Przecież inwestycje finansowane z budżetu miasta są ważniejsze niż te lokalne, dzielnicowe. I znacznie więcej kosztują.

Można by więc wysnuć wniosek, że radny miejski potwierdzający dobre zrealizowanie inwestycji miejskiej jest jak najbardziej uzasadnionym rozwiązaniem. A jakoś nikt nie wpadł na ten pomysł. Pewnie nie tylko dlatego, że radni uczestniczyliby tylko w komisjach pojawiających się na placach budowy, nie mieliby czasu na podejmowanie uchwał.

Nikt też nie wymaga od prezydenta, by to on odbierał każdą inwestycję. Może przeciąć wstęgę (co często robi), ale od uznania, czy wszystko zostało wykonane prawidłowo, ma urzędników. I to ich zadaniem jest dokładne sprawdzenie faktur, grubości asfaltu, równości chodnika czy koloru farby w szkolnej klasie.

Oczywiście radny dzielnicowy czy miejski, także prezydent, może przyjrzeć się temu, co zostało zrobione za budżetowe pieniądze. I to ocenić, zwrócić na coś uwagę, nawet znaleźć niedoróbki, ale w polskim systemie prawnym radny (także prezydent) nie ma kompetencji dokonania faktycznego odbioru inwestycji albo zakwestionowania jakości wykonanych robót.

Od wielu lat co jakiś czas wraca dyskusja na temat dzielnic, sensu ich istnienia i konieczności wprowadzenia zmian do obecnego modelu ich funkcjonowania. W założeniach dzielnice miały być szkołą demokracji, a stały się jej wypaczeniem. Radni dzielnicowi formalnie nie są radnymi, tylko członkami rad dzielnic (co prawnie ma ogromne znaczenie), ich decyzje trzeba traktować jako opinie (obecność radnego przy odbiorze to też tylko opinia). Tyle że pozyskiwanie tych opinii i sugestii jest dość kosztowne.

Gdyby zapytać radnych dzielnicowych o sens ich działania, pewnie każdy powiedziałby, że jest potrzebny i dba o interesy społeczności lokalnej. Gdyby o to samo zapytać przedstawicieli społeczności lokalnych, większość nie potrafiłaby wskazać zadań, za które odpowiadają ich przedstawiciele w dzielnicach. Pobieranie przez nich diet za pracę społeczną jest problemem wtórnym. Ważniejsze jest udowodnienie krakowianom, że demokracja na poziomie dzielnic ma sens i że jej praktyczne stosowanie nie prowadzi do patologii. Takich jak udział w odbiorze chodnika czy placu zabaw za 150 złotych.

[email protected]

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski