MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Bestia z płaszowskiego obozu

Redakcja
Amon Göth wychodzi z budynku sądu przy ul. Senackiej w Krakowie. Fotografia pochodzi z książki Johannesa Sachslehnera wydanej przez wydawnictwo Znak.
Amon Göth wychodzi z budynku sądu przy ul. Senackiej w Krakowie. Fotografia pochodzi z książki Johannesa Sachslehnera wydanej przez wydawnictwo Znak.
- Dlaczego zdecydował się Pan badać życiową drogę hitlerowskiego zbrodniarza Amona Götha? W historii Pańskiego kraju znaleźć można mnóstwo o wiele bardziej sympatycznych postaci.

Amon Göth wychodzi z budynku sądu przy ul. Senackiej w Krakowie. Fotografia pochodzi z książki Johannesa Sachslehnera wydanej przez wydawnictwo Znak.

Z DR. JOHANNESEM SACHSLEHNEREM, austriackim historykiem, autorem biografii Amona Götha, komendanta obozu koncentracyjnego w Płaszowie, rozmawia Paweł Stachnik

- Szukałem ciekawej osoby, która odegrała jakąś rolę w dziejach, a o której nie napisano już wcześniej kilku książek. W Austrii temat II wojny światowej nadal jest traktowany trochę jak tabu. Niewiele mówi się o austriackim udziale w tragicznych wojennych wydarzeniach. Swoją książką chciałem więc wpuścić trochę światła. Göth był Austriakiem, pochodził z Wiednia, a podczas wojny aktywny był na terenie Polski. Dla mnie, jako historyka, nie bez znaczenia był też fakt, że zachowało się mnóstwo źródeł przedstawiających jego osobę i działalność: w Krakowie, Izraelu, Austrii, Niemczech. Göth jawił się więc jako postać, o której można coś ciekawego i nowego powiedzieć. Zastanawiałem się też nad niejakim Odilo Globocnikiem, dowódcą SS i policji w Dystrykcie Lubelskim, ostatecznie wybrałem jednak Götha.

- Jak to się stało, że Göth, pochodzący z zamożnej katolickiej rodziny mieszczańskiej z Wiednia, dość wcześnie związał się z ruchem nazistowskim?

- Göth miał problemy w szkole, rodzice wysłali go więc do konwiktu na austriackiej prowincji i tam właśnie po raz pierwszy zetknął się z organizacją nazistowską, a ideologia ta go zafascynowała. Od tego czasu związał się generalnie z narodową prawicą (przez pewien czas był członkiem tzw. Heimatschutzu, czyli prawicowej organizacji paramilitarnej), a w szczególności z nazistami. W 1930 r. wstąpił do austriackich SA i NSDAP, później przeniósł się do SS. Znalazł tam chyba atmosferę, która mu odpowiadała: swoistą wolność, dynamizm, działanie. Myślę, że mniej obchodziły go idee nazistowskie, np. rewolucyjne hasła przeciwko mieszczaństwu i burżuazji (wszak NSDAP była partią socjalistyczną), a bardziej aktywność, braterstwo czy nawet sport, rozwijane wśród nazistów. Podobała mu się też niechęć do Żydów, bo antysemitą był bardzo głębokim. Wydaje mi się, że pewną rolę odegrały tutaj także jego życiowy cynizm i spryt, każące związać się z tymi, którzy mają szansę wypłynąć.

- Po wybuchu wojny Göth trafił na tereny okupowanej Polski.

- Najpierw pracował w Cieszynie, gdzie pełnił mało ważne funkcje administracyjne, a później w Katowicach, w biurze Volksdeutsche Mittelstelle (Centrali Przesiedleń Niemców, zajmującej się sprowadzaniem do Rzeszy Niemców mieszkających w innych krajach). Okazał się być dobrym organizatorem i na wiosnę 1942 r. przeniesiono go do Lublina, do sztabu wspomnianego wcześniej Odilo Globocnika, który zajmował się na tym terenie organizowaniem Endlösung, czyli ostatecznego rozwiązania kwestii żydowskiej. W Lublinie Göth po raz pierwszy zetknął się z eksterminacją Żydów, po raz pierwszy też wziął udział w budowie obozów dla więźniów. Potwierdził tam swoją opinię o sobie, jako sprawnym organizatorze i administratorze, potrafiącym szybko wywiązać się z nałożonych zadań. To, oraz fakt, że popadł w konflikt z szefem sztabu Globocnika Hermannem Höflem, sprawiły, że w lutym 1943 r. skierowano go do Płaszowa z nominacją na komendanta tamtejszego obozu. W Krakowie Göth trafił na warunki sprzyjające rozwojowi kariery, ale też rozwojowi psychopatycznej części jego natury.
- W płaszowskim obozie Göth zasłynął jako brutalny, bezlitosny morderca, któremu zabijanie sprawiało przyjemność. Skąd takie instynkty wzięły się u młodego, inteligentnego człowieka?

- Wydaje się, że zabijania ludzi Göth nauczył się podczas pobytu w Lubelskiem. Pracował tam w obozie w Budzyniu pod Lublinem, uczestniczył też w organizowanych przez Globocnika likwidacjach miejscowych gett. Göth urządzał np. selekcje w getcie w Bełżycach leżących na południowy zachód od Lublina. Prawdopodobnie odwiedził też słynny obóz szkoleniowy SS w Trawnikach. Zabijanie sprawiało mu widoczną przyjemność i posuwał się w nim coraz dalej, co pokazało jego zachowanie w płaszowskim obozie. Gdy pojawił się tam po raz pierwszy, powiedział więźniom: "Jestem waszym bogiem!". Rola pana życia i śmierci wielu ludzi bardzo mu odpowiadała.

- Jak Göth zapisał się w pamięci więźniów, którzy przeżyli płaszowski obóz?

- Jako nieobliczalny okrutnik, bestia i psychopata. Okrucieństwa, jakich dopuszczał się w obozie, były wręcz niewyobrażalne. Wzbudzał u więźniów potworny strach. Nigdy nie było wiadomo, czy Göth, ot, tak dla zabawy lub kaprysu, nie wyjmie w pewnym momencie broni i nie zastrzeli kogoś. Z drugiej strony prowadził w Płaszowie normalne życie, potrafił być szarmancki wobec kobiet, spotykał się ze znajomymi, urządzał przyjęcia, przyjaźnił się z Oskarem Schindlerem, miał kochankę. Poznawanie tych dwóch stron jego osobowości było dla mnie jako badacza bardzo ciekawe i pouczające.

- Czy wiemy, jak Göth był oceniany przez przełożonych jako komendant płaszowskiego obozu?

- Z dokumentów wynika, że oceniano go bardzo dobrze. Był skuteczny w realizowaniu zadań, bo okrutnymi sposobami potrafił zmusić ludzi do wytężonej pracy. Był też sprytny i potrafił zadbać o swoją karierę - słabszych konkurentów eliminował, silniejszych zjednywał sobie. Zdołał też przekształcić płaszowski obóz z obozu pracy w obóz koncentracyjny, co umacniało jego pozycję jako komendanta. Zgubiła go jednak chciwość. Göth był bardzo łasy na pieniądze i w ogóle majątek. W zagarnianiu dla siebie kosztowności odbieranych Żydom przekroczył wszelkie granice. Transporty z dobrem wysyłał do swej żony w Wiedniu (notabene do dziś nie wiadomo, co się z tymi rzeczami stało...). Mimo że takie zachowanie było powszechne wśród niemieckich funkcjonariuszy uczestniczących w Holokauście, skala rabunków Götha była tak duża, że zwróciła uwagę jego przełożonych w Krakowie, a nawet w Berlinie. Brzmi to paradoksalnie, ale również bestialstwa popełniane na więźniach zwróciły uwagę zwierzchności. Göth został we wrześniu 1944 r. w Krakowie aresztowany przez Gestapo i oskarżony o nadużycie stanowiska i malwersacje. W momencie zatrzymania miał przy sobie gigantyczną w owym czasie sumę osiemdziesięciu tysięcy marek. U podstaw aresztowania leżały zarzuty dotyczące zawłaszczania wartościowych przedmiotów i pieniędzy Żydów oraz nieregulaminowego traktowania więźniów KL Płaszów. Wprawdzie udało mu się uniknąć procesu i skazania, ale jego kariera była zniszczona. Wrócił do Wiednia, potem trafił tam do szpitala, gdzie 17 lutego 1945 r. został ponownie aresztowany. W więzieniu w Monachium przesiedział dwa miesiące, a w kwietniu 1945 r. zwolniono go, przekazując do służby wojskowej w 3. zapasowym pułku artylerii przeciwlotniczej. Göth nie palił się do walki na froncie i zdobył skierowanie do lazaretu w Bad Tölz. Tam 5 maja 1945 r. został aresztowany przez Amerykanów. Amerykanie nie od razu zorientowali się, jak gruba ryba wpadła im w ręce. Dopiero po jakimś czasie został zidentyfikowany. Jego nazwisko umieszczono na liście strażników z obozu Dachau oskarżonych o przestępstwa i opublikowano w prasie. Dzięki temu do Amerykanów zgłosiło się wielu świadków, którzy przeżyli płaszowski obóz i którzy zeznali, kim jest Göth. Po identyfikacji zapadła decyzja o przekazaniu go Polsce. Göth został wydany stronie polskiej w 1946 r., notabene razem z Rudolfem Hössem, komendantem obozu Auschwitz.
- Jak Göth zachowywał się podczas procesu w Krakowie?

- Mamy sporo dokumentów z tego procesu, wiemy więc, że wypierał się wszystkiego, twierdząc, że w obozie w Płaszowie nie dochodziło do żadnych mordów, on nikogo nie zabił i nie wydawał żadnych rozkazów. Nie wyraził też żadnej skruchy. Wobec licznych świadków, którzy dostarczyli wielu zeznań na temat zbrodni Götha, sąd skazał go na śmierć przez powieszenie. Wyrok wykonano niedaleko byłego obozu w Płaszowie, a Göth przed śmiercią jako ostatnie słowo wypowiedział "Heil Hitler!" Jego zwłoki zostały skremowane, a prochy wsypane do Wisły.

- Rozmawiał Pan z córką Amona Götha.

- Spotkałem się z córką Götha i jego kochanki, ponieważ jego dzieci z małżeństwa już nie żyją. Jej stosunek do ojca jest bardzo bolesny. Jego historię poznała, gdy miała kilkanaście lat. Przeżyła to bardzo źle, popadła w narkotyki. Później zajęła się postacią ojca, poznawała źródła, jeździła do Polski. Chętnie dzieliła się ze mną wspomnieniami. W przeciwieństwie do rodziny Göthów, z którą chciałem się skontaktować. Ojciec Götha miał ośmioro rodzeństwa, a ich potomkowie żyją w Austrii do dziś, stanowiąc spory klan. Niestety, nie chcieli rozmawiać na temat Amona.

- Jak Pańska książka o Göthcie została przyjęta w Austrii?

- Reakcje były pozytywne. Dostałem listy od czytelników, że dobrze, iż taka książka się ukazała i że przeczytali ją w jedną noc. Choć byli też tacy, którzy nie chcieli jej czytać i twierdzili, że o tamtych wydarzeniach należy lepiej zapomnieć.

- Czy tematyka II wojny światowej jest popularna w Austrii?

- Nie bardzo. Jest jeszcze wiele ciemnych plam, które wymagają zbadania. Po wojnie ukształtowało się u nas przekonanie o Austrii jako pierwszej ofierze Hitlera. Tymczasem Anschluss z 1938 r. przywitany został z radością. Niewielu było mu przeciwnych.

- Czy polskie wątki pojawią się też w kolejnych Pańskich pracach historycznych?

- Obecnie przygotowuję książkę o miejscach, mających specjalne znaczenie dla historii Austrii. Będzie tam uwzględnione m.in. Sarajewo, Stalingrad, Schönbrunn, Austerlitz. Chcę też pokazać miejsca związane relacjami Austrii z sąsiadami: Węgrami i Czechami (np. Białą Górę). Będą Kunowice na Śląsku, gdzie w 1759 r. Prusacy zostali pobici przez wojska austriackie i rosyjskie podczas wojny siedmioletniej. Będzie też odsiecz Wiednia z 1683 r., którą od dawna szczególnie się interesuję i o której napisałem już kiedyś osobną książkę. Zastanawiam się też nad książką poświęconą rzezi galicyjskiej. To bardzo mało znane wydarzenie w Austrii, kolejna ciemna plama, którą należałoby rozjaśnić.

CV

Johannes Sachslehner

Urodził się w 1957 r. w Scheibss w Dolnej Austrii. Na Uniwersytecie Wiedeńskim studiował germanistykę i historię, uzyskał tam też tytuł doktora filologii. W latach 1982-1985 jako lektor uczył języka niemieckiego na Uniwersytecie Jagiellońskim. Zainteresował się wówczas historią Polski, a w szczególności Krakowa. Autor wydanej przez krakowski Znak książki "Kat z Listy Schindlera. Zbrodnie Amona Leopolda Götha". Spod jego pióra wyszła także historia Wiednia, książka o pobycie Napoleona w stolicy Austrii oraz monografia oblężenia Wiednia w 1683 r.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski