Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Biurokracja, czyli fatum

Maria Mazurek
Rodzina Giełdoniów przed swoim domem nienadającym się do mieszkania
Rodzina Giełdoniów przed swoim domem nienadającym się do mieszkania Fot. michał gąciarz
Barwałd Średni k. Kalwarii. Na dom Giełdoniów spadło drzewo. Dobrzy ludzie uzbierali pieniądze na jego odbudowę. Gospodarze nie mogą ruszyć z pracami, bo... brakuje jednego zdania w urzędniczym papierze.

Zofia Giełdoń, lat 44, matka siedmiorgia dzieci, przestała już nawet pytać: Dlaczego ja? Teraz pyta: Ile jeszcze?

Od sześciu lat na jej rodzinę spada nieszczęście za nieszczęściem. Jedno z ostatnich: lipiec zeszłego roku, burza. Na dom Giełdoniów wali się 30-metrowa topola. Zostali bez dachu nad głową. Ich los poruszył tysiące dobrych ludzi, którzy uzbierali pieniądze - w sumie ponad 100 tysięcy - na odbudowę budynku.

Robota mogłaby już ruszyć, ale... urzędnik z Powiatowego Inspektoratu Nadzoru Budowlanego w Wadowicach nie uwzględnił w nakazie przebudowy stropu. To zaś blokuje całą odbudowę.

Cztery nieszczęścia

Cofnijmy się do 2010 roku. Zofia pracuje w banku, zajmuje się kredytami dla VIP-ów. Andrzej, jej mąż, ma zakład stolarski - jak wiele osób w tych stronach. Mieszkają w wymarzonym domu na końcu wsi, przy polach i lasach. Nie przelewa im się, żyją dość skromnie, ale godnie. Dzieci są szczęśliwe, zadbane, dobrze ubrane, niczego im nie brakuje.

I nagle los się odwraca, dotykają ich kolejne nieszczęścia, jakby wisiało nad nimi jakieś fatum.

Nieszczęście pierwsze: Andrzej słyszy diagnozę - rak płuc. Później jeszcze okazuje się, że z przerzutami. Zamyka firmę, przechodzi na rentę. W sumie 460 zł i 20 gr miesięcznie.

Nieszczęście drugie: W tym samym roku nadchodzi powódź. Przesiąknięta wodą ziemia zaczyna się osuwać, niszczą się ściany domu. Wtedy jeszcze gospodarze są w stanie udźwignąć koszty jego remontu. Z trudem, bo żyją coraz biedniej.

Zofia zachodzi w ciążę. Jest wielka radość, ale i kolejne nieszczęście: Antoś rodzi się chory. Ma ostry rodzaj alergii wziewno-pokarmowej. Dusi się, kaszle, może jeść tylko specjalne pokarmy, musi przyjmować leki, jeździć do sanatorium.

Nieszczęście czwarte: Zofia zaczyna mieć kłopoty ze zdrowiem. Wysiada serce. Nie jest w stanie już pracować. Musi się leczyć, a do tego opiekować ciężko chorym mężem i synkiem.

Uczy się, jak gotować obiad dla całej rodziny za 20 złotych, gdzie prosić o pomoc. Ale są razem, w swoim domu.

Nawałnica

Do 8 lipca 2015 roku. Wtedy nad zachodnią Małopolską przechodzi wielka burza. Na dom Giełdoniów wali się potężna topola.

Giełdoniowie wcześniej dwa razy prosili straż pożarną, o wycięcie drzewa, ale usłyszeli odmowę i sugestię, by wynająć do tego komercyjną firmę. Taka usługa drogo kosztuje, nie było ich stać.

Drzewo poważnie uszkodziło dom. Musieli wyprowadzić się do maleńkiej chatki mamy pani Zofii. Wtedy pojawiło się światełko w tunelu: Fundacja „Kawałek Nieba” uruchomiła zbiórkę na odbudowę ich domu. Wielu dobrych ludzi odpowiedziało na apel o pomoc. Gmina przyznała Giełdoniom mieszkanie zastępcze.

Brak w papierach

Są pieniędze na odbudowę domu, są materiały budowlane. Nie ma jednak odpowiedniego zapisu w nakazie przebudowy domu, wydanym przez powiatowego inspektora nadzoru budowlanego Władysława Gwiazdowskiego w Wadowicach. Zabrakło zdania, że podczas nawałnicy zniszczony został również strop (będący zarazem sufitem). Według PINB, strop został wcześniej zaniedbany przez właścicieli.

- To nas blokuje, bo przez taki mały bubel w zapisie nie możemy zacząć budowy, żaden kierownik nie weźmie na siebie takiej odpowiedzialności - mówi pani Zofia.

Alicja Szydłowska z fundacji „Kawałek Nieba”: - Ci ludzie już tyle wycierpieli, a teraz jeszcze z powodu jakiegoś drobnego formalnego problemu nie mogą zacząć przebudowy swojego domu, mimo że mamy na to zebrane pieniądze i zdawało się, że sprawa wkrótce zakończy się szczęśliwie. To po ludzku smutne.

Inspektor Gwiazdowski twierdzi, że zapis w wydanym przez niego dokumencie wcale nie blokuje rozpoczęcia prac budowlanych (a to, że rodzina nie remontuje domu, wynika z jej, a nie jego, „niechęci”).

Nieco inaczej widzi to Artur Kania, zastępca małopolskiego wojewódzkiego inspektora nadzoru budowlanego, któremu podlega powiatowy inspektorat.

- To że strop nie jest uwzględniony w nakazie wydanym przez PINB, może utrudniać doprowadzenie całego budynku do właściwego stanu technicznego - przyznaje inspektor Kania.

Rodzina Giełdoniów wniosła odwołanie do wojewódzkiego inspektoratu.

- Wstępnie mogę powiedzieć, że nakaz wydany przez powiatowego inspektora wydaje się niekompletny. Będziemy rozstrzygać tę sprawę w przyszłym tygodniu - obiecuje inspektor Kania.

Absurdalna bezduszność

Łukasz Gibała, były poseł, a teraz prezes Stowarzyszenia Logiczna Alternatywa, pomagał rodzinie Giełdoniów wysyłać pisma w tej sprawie.

Zamieszanie wokół przebudowy domu określa trzema dosadnymi słowami: absurdalna bezduszność urzędnicza.

- To chore, żeby rzucać kłody pod nogi tak ciężko doświadczonej przez los rodzinie! - mówi oburzony. - Ojciec chory na raka, matka opiekuje się nim i dziećmi, nie mają pieniędzy, a jakiś urzędnik nie ma odrobiny dobrej woli.

Pani Zofia tak stresuje się tą sytuacją, że fatalnie odbija się to na stanie jej zdrowia. W Wielki Piątek trafiła na Szpitalny Oddział Ratunkowy ze strasznym bólem głowy i paraliżem lewej strony ciała . Źle tę niepewność znoszą również dzieci i pan Andrzej.

Zofia: - Marzę o dniu, kiedy wreszcie będziemy na swoim. Może wtedy wreszcie zakończy się nasze pasmo nieszczęść?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski