Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Bł. Jan Beyzym

Redakcja
"Rozpalony pragnieniem leczenia trędowatych, proszę usilnie Najprzewielebniejszego Ojca Generała o łaskawe wysłanie mnie do jakiegoś domu misyjnego, gdzie mógłbym służyć tym najbiedniejszym ludziom, dopóki będzie się to Bogu podobało”. List tej treści skierował 23 października 1897 do generała zakonu jezuitów, o. Ludwika Martina, jeden z braci – Jan Beyzym. Miał wtedy 48 lat. Przez następne 13 lat, do końca swojego życia, był misjonarzem wśród trędowatych.

Bazylika oo. Jezuitó́w w Krakowie z grobem Jana Beyzyma

Posługacz trędowatych

Jan Beyzym urodził się 15 maja 1850 r. w majątku Beyzymy Wielkie na Wołyniu. Miał czworo rodzeństwa. Już jako dziecko chciał zostać księdzem. W wieku 22 lat wstąpił do zakonu jezuitów w Starej Wsi koło Brzozowa. 26 lipca 1881 r. otrzymał święcenia kapłańskie z rąk biskupa krakowskiego Albina Dunajewskiego. Od 1887 r. pracował w jezuickim konwikcie w Chyrowie, jednym z najlepszych gimnazjów w zaborze austriackim. Najchętniej opiekował się chorymi, umieszczonymi w tamtejszej infirmerii (zakonnej sali szpitalnej). Decyzję o wyjeździe do schroniska trędowatych na Madagaskarze podjął ćwierć wieku od wstąpienia do zakonu. Na wyspę dotarł w grudniu 1898 r. Przez pierwsze trzy lata opiekował się trędowatymi w schronisku w Ambahiwuraku. Zamieszkał wspólnie z chorymi Malgaszami. Opatrywał im rany, mył i karmił, robił zastrzyki. Upowszechnił wśród nich kult Matki Boskiej Częstochowskiej: "Brązowa jak my i poraniona jak my” – mówili jego podopieczni, których nazywał w listach "czarnymi pisklętami”. W 1902 r. postanowił wybudować na Madagaskarze nowoczesny ośrodek dla trędowatych. Po dziewięciu latach w Maranie otwarto szpital pod wezwaniem Matki Boskiej Częstochowskiej. Powstał z ofiar pieniężnych zebranych przez ojca Beyzyma, głównie wśród rodaków w kraju (w Galicji), ale i będących na emigracji. Lecznica ta istnieje do dziś. W głównym ołtarzu szpitalnej kaplicy znajduje się sprowadzona przez o. Beyzyma kopia obrazu Matki Boskiej Częstochowskiej. Ramy obrazu wyrzeźbił sam – z desek, jakie pozostały z opakowań po darach nadesłanych z Polski dla jego podopiecznych. Do dzisiaj chorzy Malgasze otaczają Maryję z Jasnej Góry wielką czcią.

Ojciec Beyzym zmarł 2 października 1912 roku na Madagaskarze. W tym dniu – jak wspominał jeden z księży, którzy mu towarzyszyli – z kaplicy w Maranie rozchodził się głośny płacz trędowatych, a także szlochanie i żarliwa modlitwa wznoszona do Boga za duszę ich umiłowanego ojca. Składali oni niezdarnie swe opuchnięte ręce i głośno modlili się za zmarłego przed Najświętszym Sakramentem. Potem sami wykopali na miejscowym cmentarzu grób i złożyli w nim ciało misjonarza, aby ten, który kochał ich tak bezgranicznie, pozostał z nimi tam na zawsze.

Jezuita miał jeszcze jedno marzenie, którego nie zdążył zrealizować. Chciał wyjechać do pracy misyjnej na Sachalin, gdzie zsyłano polskich działaczy niepodległościowych, ale także zwykłych kryminalistów.

Po jego śmierci madagaskarska prasa pisała: "Najpiękniejszą pochwałą tego człowieka jest to, że z miłości do Jezusa Chrystusa zabiegał, by zawsze być posługaczem trędowatych, i otrzymał na to pozwolenie. Są takie przymusowe prace, na jakie nawet zbrodniarzy się nie skazuje, a o. Beyzym pokochał je całym sercem”.

Bohaterskiego "apostoła odrzuconych” pochowano w czerwonej i spalonej słońcem ziemi miejscowego cmentarza. Jego ciało miało tam spoczywać aż do zakończenia diecezjalnego procesu beatyfikacyjnego.

Proces beatyfikacyjny "posługacza trędowatych” rozpoczął się w 1984 roku. Dekret Kongregacji Spraw Kanonizacyjnych dotyczący heroiczności życia i cnót o. Beyzyma został odczytany w obecności Jana Pawła II w Watykanie 21 grudnia 1992 roku. Na cud, za jego wstawiennictwem, czekano do 1997 r. Wówczas to młody mieszkaniec Krakowa uległ ciężkiemu wypadkowi. Miał uszkodzone niemal wszystkie narządy wewnętrzne, przez osiem miesięcy leżał nieprzytomny w szpitalu. Cudowne uzdrowienie – jak wyznał – zawdzięcza wstawiennictwu o. Beyzyma.

Jan Paweł II beatyfikował "samarytanina z Madagaskaru” 18 sierpnia 2002 r. na krakowskich Błoniach.

Ręka, którą błogosławił

Relikwię ojca Beyzyma (kości z prawej ręki, tej, którą błogosławił i rozgrzeszał oraz opatrywał chorych) przywieziono do Polski 19 grudnia 1993 roku. Umieszczono ją w mosiężnym, bogato zdobionym ołtarzu sarkofagu z widniejącym na niej popiersiem misjonarza i płaskorzeźbą ukazującą go wśród swych podopiecznych w Bazylice Serca Jezusowego w Krakowie przy ul. Kopernika 26. Zawierająca relikwię palisandrowa trumienka (wyrzeźbiona przez utalentowanych Malgaszów) widoczna jest za szybą. Jezuicka bazylika jest od tamtego dnia szczególnym miejscem kultu o. Beyzyma. Tam właśnie wierni modlą się za jego wstawiennictwem do Boga, składają kwiaty, palą świece i doznają licznych łask.

"Posługacza trędowatych” – jak nazywano ojca Beyzyma, czczą nie tylko ludzie starsi i chorzy, ale także gromadzący się przy duszpasterstwie jezuickim studenci, którzy obrali go sobie za patrona.

Drugiego dnia każdego miesiąca o godz. 15.30 w Bazylice Serca Jezusowego sprawowana jest msza św. o kanonizację błogosławionego.

"Jaki w tym heroizm?”

* Wiem bardzo dobrze, co to jest trąd i na co muszę być przygotowany; to wszystko jednak mnie nie odstrasza, przeciwnie, pociąga, ponieważ dzięki takiej służbie łatwiej będę mógł wynagrodzić za swoje grzechy. Moja prowincja tylko na tym zyska, tracąc "gałgana”, do niczego niezdatnego, a dom misyjny, do którego zostanę przydzielony, nic nie ucierpi, ponieważ będę się starał, wedle sił i z Boską pomocą, wypełnić swoje obowiązki.

(Z listu do generała zakonu Ludwika Martin, Chyrów, 23 października 1897 r.)

* Niech nikt nie myśli, że pielęgnować trędowatych to bardzo łatwo albo przyjemnie. Czytać opisy (…) i przepatrywać rysunki, to łatwo się robi, a może i z przyjemnością, ale między opisem lub rysunkiem a rzeczywistością gruba różnica. O sobie trzeba zupełnie zapomnieć, tj. uważać na siebie tylko tyle, ile trzeba, żeby nierozważnie życia nie narażać bez potrzeby, co zresztą piąte przykazanie nakazuje, ale oddać się trzeba zupełnie obowiązkowi i być gotowym na śmierć z trądu, jeżeli się chce z pożytkiem tych nieszczęśliwych pracować.

(Z listu do redakcji "Misji Katolickich”, Tananariwa, 14 sierpnia 1899 r.)

* Czarni z heroicznym prawdziwie zaparciem się siebie garną się do Boga, a ilu to Europejczyków, co ani na brak księży, ani na odległość kościoła użalać się nie mogą, bo go nieraz mają o parę kroków zaledwie, a mimo to albo wcale ich nie widać w kościele, albo jak kiedy niby zajdą na mszę, to raczej, żeby siebie pokazać i ludzi zobaczyć, niż żeby uczcić Pana Boga. Dzikiego Malgasza martwi, że nie może się co miesiąc albo i częściej spowiadać, a naszym białym raz na rok aż zanadto wystarcza, a dla bardzo wielu i raz na rok to się wydaje za często i dlatego wcale się nie spowiadają.

(Z listu do redakcji "Misji Katolickich”, Fianarantsoa, 26 czerwca 1904 r.)

* Na trąd ja tak samo zapatruję się jak i Ojciec – ani mnie on przestrasza, ani też wiele obchodzi, owszem, proszę o niego Matkę Najświętszą, i żeby raczyła, dotknąwszy mnie porządnym trądem, przyjąć łaskawie tę drobną ofiarę na uproszenie zbawienia jak największej ilości biednych trędowatych. Raz rodyła maty, raz treba umyraty, bylebym tylko nie był potępionym – o to mi chodzi, a czy trąd mnie sprzątnie z tej ziemi, czy inna choroba, to na jedno wychodzi. Żebym zaś widział w tym choć odrobinę heroizmu, jak Ojciec się wyraża, to otwarcie Ojcu mówię, że nie. Jaki w tym heroizm? Odkomenderowała Najświętsza Pani do obsługi trędowatych, to i jestem, ot i cała parada.

(Fragment listu ojca Bezyma do ks. M. Czermińskiego TJ, Fianarantsoa, 11 marca 1906 r.)

Fragmenty książki "Apostoł Madagaskaru. Wybór listów”, Wydawnictwo WAM, Kraków 2002

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski