Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Błaszczykowski na fali

Redakcja
Jakub Błaszczykowski czeka na prawdziwy sukces w reprezentacji Fot. Bartek Syta
Jakub Błaszczykowski czeka na prawdziwy sukces w reprezentacji Fot. Bartek Syta
Dzisiaj krótko przed godziną 18 Jakub Błaszczykowski założy kapitańską opaskę, by po chwili wyprowadzić na murawę Stadionu Narodowego w Warszawie reprezentację Polski. Robił to już wiele razy, ale teraz będzie to moment wyjątkowy.

Jakub Błaszczykowski czeka na prawdziwy sukces w reprezentacji Fot. Bartek Syta

SYLWETKA. Zawsze miał charakter do piłki, dzisiaj wyprowadzi na boisko kadrę

Polska reprezentacja zagra pierwszy mecz na swoim terenie w tak wielkim turnieju jak mistrzostwa Europy. Kto wie, być może przed oczyma kapitana przebiegnie w takiej chwili obrazek z dzieciństwa, gdy podobne scenki odgrywał razem z bratem Dawidem na podwórku rodzinnego domu w Truskolasach. Wtedy to była zabawa marzących o wielkim futbolu chłopców. Dzisiaj Błaszczykowski spełnia te marzenia, jednocześnie będąc ciągle na fali wznoszącej.

Pozornie Kuba miał łatwiej. Wiadomo, wujek Jerzy Brzęczek, reprezentant Polski, medalista olimpijski, człowiek, który już na starcie mógł młodemu chłopakowi wskazać drogę. To jednak tylko pozory, bo gdy zaledwie 11-letniemu chłopcu świat wali się na głowę, to takie sprawy jak futbol nie mają większego znaczenia. Tak było w przypadku Błaszczykowskiego, gdy stracił mamę w dramatycznych okolicznościach. Po tym, jak ojciec zamordował jego matkę, nic w życiu chłopca nie było już takie samo. Ostatnio Kuba zamknął kolejny rozdział tej smutnej historii. Gdy reprezentanci zbierali się na zgrupowaniu, dostał od trenera Franciszka Smudy jeden dzień więcej wolnego. Enigmatyczny komunikat brzmiał, że kapitan załatwia sprawy osobiste. Okazało się, że był na pogrzebie ojca. Można sobie tylko wyobrazić, jak mocnym przeżyciem dla niego musiała być cała ta sytuacja.

O tym, że Kubie w dzieciństwie łatwiej było znosić traumę, przesądziła babcia Felicja. Osoba, która zaopiekowała się nim i bratem i która do dzisiaj pozostaje jego najwierniejszym kibicem. Babcia była również jedną z osób, które przekonały wnuka, żeby nie rzucał piłki, gdy miał wszystkiego dość. A trzeba powiedzieć, że treningi w klubie wymagały od Kuby wiele samozaparcia. Dojeżdżał na nie 35 km do Częstochowy. - Wracałem ze szkoły, babcia jedynie przygotowywała coś na szybko do jedzenia i spieszyłem się na autobus, żeby dojechać na trening - wspomina Błaszczykowski.

To hartowało chłopaka, kształtowało jego charakter. Tak samo jak przypatrywanie się wujkowi, Jerzemu Brzęczkowi, który dla Błaszczykowskiego ciągle pozostaje idolem. W niedawnym programie stacji TVN Kuba mówił o Brzęczku: - Jako dziecko podpatrywałem, co i jak robi, chłonąłem wszystko i tak sobie marzyłem, że może kiedyś mnie również się uda.

Udało się dość szybko, bo o talencie Błaszczykowskiego zaczęło się robić głośno, już gdy miał kilkanaście lat. Do tego momentu zdążył już wyemigrować do Zabrza - gdzie jednak nie podobały mu się zwyczaje panujące w internacie - i wrócić do Częstochowy, choć już nie Rakowa, a do miejscowego KS-u. Podpatrywany przez skautów wzbudzał zainteresowanie nie tylko dlatego, że był siostrzeńcem sławnego piłkarza. Oglądali go wysłannicy Lecha, GKS-u Bełchatów. Do tego ostatniego klubu trafił na testy. Zagrał w sparingu, strzelił dwie bramki, zaliczył asystę. Dla trenera Mariusza Kurasa to było jednak za mało, żeby podjąć decyzję o transferze. Nie to, że nie zauważył talentu chłopaka. Coś w nim dostrzegł, ale chciał się jeszcze upewnić, że się nie myli. Dlatego zaprosił Kubę na zgrupowanie. Na to jednak nie przystał sam piłkarz, co tylko... wyszło mu na dobre.
Błaszczykowskim zainteresowała się bowiem Wisła. Klub, który zmierzał właśnie po trzeci z rzędu tytuł mistrza Polski. Sprowadzenie Kuby nie wzbudzało jednak wielkich emocji. Kibice "Białej Gwiazdy" żyli raczej zwolnieniem trenera Henryka Kasperczaka i zatrudnieniem w jego miejsce Wernera Liczki. Informację o pozyskaniu talentu z IV ligi przyjęli zatem z obojętnością. Nie wiedzieli jeszcze, że Wisła właśnie ubiła świetny interes, wart kilka milionów euro.

Błaszczykowski szybko zaczął przekonywać swoją grą, że i w IV lidze można znaleźć prawdziwe piłkarskie perełki.

- Już od pierwszych treningów widać było, że ten chłopak potrafi grać w piłkę - wspomina Marcin Baszczyński, który wtedy był jednym z wiodących piłkarzy Wisły. - Kuba przyszedł z IV ligi, ale nie chował się po kątach w szatni, mimo iż siedzieli w niej wtedy najlepsi piłkarze w lidze. Okazał się otwartym, normalnym chłopakiem, choć też trudno o nim było mówić, że z marszu stał się liderem drużyny, duszą towarzystwa. Nawet pewnie tego nie wie, ale już wtedy między sobą wymienialiśmy na jego temat uwagi i mówiliśmy, że ma "papiery na granie".

W swoim premierowym sezonie w ekstraklasie rozegrał jedenaście meczów, ale tylko trzy pełne. Strzelił jedną bramkę, kolejną dorzucając w Pucharze Polski. Tak na dobre głośno zrobiło się o nim, gdy w kolejnym sezonie Wisła podejmowała Panathinaikos w meczu eliminacyjnym do Ligi Mistrzów. Z konieczności Błaszczykowski musiał zagrać na prawej obronie i...

- To był świetny mecz Kuby - wspomina Baszczyński, który akurat wtedy był kontuzjowany i którego Błaszczykowski zastąpił na prawej stronie defensywy. - Pamiętam, że komentowałem tamto spotkanie w telewizji i nie mogłem się go nachwalić. Gdy później okazało się, że Kuba przez kilkadziesiąt minut grał ze złamaną nogą, wartość tego występu jeszcze wzrosła.

W kolejnych sezonach pozycja Błaszczykowskiego w Wiśle rosła. Co prawda do premierowego tytułu mistrza Polski nie udało mu się dorzucić kolejnych, ale pokazał się w Pucharze UEFA, czym przykuł uwagę wysłanników Borussii Dortmund. Latem 2007 roku Wisła skasowała za swojego piłkarza 3,3 mln euro, a piłkarz rozpoczął nową, niemiecką przygodę.

Nie zerwał jednak całkowicie kontaktów z Krakowem i Wisłą. Wciąż uważa się za jej kibica. Gdy czasami gości na Reymonta, potrafi usiąść w tzw. młynie. Udziela się również charytatywnie. Wielokrotnie przekazywał swoje koszulki na aukcje, z których dochód przeznaczony był na pomoc potrzebującym. Potrafił sięgnąć do portfela, by wspomóc sparaliżowaną połowicznie dziewczynkę spod Kalwarii Zebrzydowskiej, której rodzina była w bardzo trudnej sytuacji materialnej.

W Borussii Błaszczykowski dość szybko wywalczył sobie mocną pozycję. W klubie, w którym rywalizacja jest jednak ogromna, nic nie jest dane raz na zawsze. Przychodziło więc Kubie czasami być jedynie rezerwowym, co mocno frustrowało pomocnika. Tak jak jednak kiedyś zaciskał zęby, jeżdżąc po kilkadziesiąt kilometrów na treningi w Rakowie, tak teraz walczył o miejsce w składzie. Dzisiaj przy swoim nazwisku może dopisać sobie dwa tytuły mistrza Niemiec, Superpuchar i Puchar tego kraju. - Esencją sportu są zdobyte trofea. Pieniądze dzisiaj są, jutro może ich nie być. Trofeów nikt ci nie zabierze. One pokazują, jakim piłkarzem jesteś - mówił niedawno gdy cieszył się z dubletu wywalczonego przez "żółto-czarnych".
Jeśli w przypadku Błaszczykowskiego można mówić o braku spełnienia w takim stuprocentowym znaczeniu, to trzeba wspomnieć o kadrze. Owszem, zagrał w niej już w 51 meczach i do Klubu Wybitnego Reprezentanta brakuje mu raptem dziewięciu spotkań. Ciągle brakuje jednak wielkiego sukcesu czy choćby udziału w poważnej imprezie. Cztery lata temu Kuba nie zagrał na Euro 2008 z powodu kontuzji. Dwa lata temu na mistrzostwach świata Polski nie było w ogóle. Teraz jest zatem okazja, żeby wskoczyć na jeszcze wyższą półkę. - Kuba ma wszelkie dane, żeby grać w najlepszych ligach świata - mówi Marcin Baszczyński. - Jestem przekonany, że spokojnie poradziłby sobie np. w Anglii. Oby mistrzostwa Europy były dla niego taką katapultą, która wyniesie jego karierę na jeszcze wyższy pułap.

Początek tej drogi już dziś o godz. 18.

Bartosz Karcz

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski