Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Burmistrz leci do Chin. To potrzebny wyjazd czy wypad na koszt miasta?

Paweł Chwał
Paweł Wolicki (z lewej) i Stanisław Leski (z prawej) spędzą w Chinach tydzień. Lecą na zaproszenie władz miasta Nanhai, w którym mieszka 2 mln ludzi. Odwiedzą też targi kantońskie w Guangzhou.
Paweł Wolicki (z lewej) i Stanisław Leski (z prawej) spędzą w Chinach tydzień. Lecą na zaproszenie władz miasta Nanhai, w którym mieszka 2 mln ludzi. Odwiedzą też targi kantońskie w Guangzhou.
Dębica. Stefan Bieszczad krytykuje podróż władz Dębicy do chińskiego Nanhai. - Miastu nic ona nie przysporzy - mówi. Paweł Wolicki twierdzi co innego. - To doskonała okazja, aby znaleźć nowych inwestorów - uważa.

Burmistrz Dębicy leci do Chin, żeby zachęcić tamtejszych przedsiębiorców do zainwestowania nad Wisłoką.

- Początkowo odbierałem to jako żart. Teraz nie jest mi już do śmiechu, kiedy uświadomiłem sobie, że burmistrz mojego miasta za pieniądze podatników, w tym moje, robi sobie egzotyczną wycieczkę na koniec kadencji - irytuje się Stefan Bieszczad, opozycyjny radny.

Burmistrzowi w tygodniowej podróży do Chin towarzyszyć będzie przewodniczący rady miejskiej Stanisław Leski oraz dwuosobowa delegacja Urzędu Gminy Dębica z wójtem Stanisławem Rokoszem.

- Jedziemy nie z własnej inicjatywy, ale na zaproszenie Chińczyków, których gościliśmy kilka miesięcy temu w Dębicy. Chcą nas zabrać na targi kantońskie, jedne z największych tego typu przedsięwzięć na świecie, w których swoje wyroby wystawia co roku ponad 20 tysięcy producentów. Wielu z nich jest mocno zainteresowanych ulokowaniem swojego biznesu w Europie, w tym w Polsce. Błędem byłoby nie skorzystać z takiej propozycji. Będzie to doskonała okazja do zaprezentowania im Dębicy i przedstawienia naszej oferty - wyjaśnia Paweł Wolicki.

Co zaoferują Chińczykom?

Stefan Bieszczad, przewodniczący komisji rewizyjnej w dębickiej Radzie Miasta, do wyjazdu burmistrza do Chin podchodzi sceptycznie.

- Sam jestem przedsiębiorcą i nie neguję sensu szukania inwestorów na Dalekim Wschodzie. Ale jeśli ich już tam burmistrz
znajdzie, to co im zaproponuje? Przecież Dębica nie ma takich terenów, które byłyby dla nich na tyle atrakcyjne, aby zdecydowali się zostawić duże pieniądze właśnie u nas - twierdzi.

Przekonuje, że rada dwa lata temu zobowiązała burmistrza, aby zainicjował pomysł poszerzenia granic Dębicy. W sąsiedztwie
miasta (m.in. za Wisłoką) znajduje się bowiem wiele miejscowości z niezagospodarowanymi działkami. Gdyby te były miejskie, zyskałyby na wartości, a Dębica miałaby dodatkowe tereny do zaoferowania potencjalnym inwestorom. W tej sprawie - jak twierdzi - nie zrobiono jednak nic.

- Nie mam złudzeń co do tego, że wyjazd do Chin to zwykła wycieczka na koszt miasta dla burmistrza i przewodniczącego rady. Skoro tak bardzo chcą tam pojechać, to powinni zapłacić za nią z własnej kieszeni - przekonuje Bieszczad.

W mieście odpowiadają, że Chińczycy mogliby na przykład zainwestować w tereny po byłej Wytwórni Urządzeń Chłodniczych.
Stanisław Rokosz, wójt gminy Dębica, jedzie z kolei na targi kantońskie z nadzieją, że znajdzie chętnych, którzy zdecydowaliby się wyłożyć niemałe pieniądze na reaktywację uzdrowiska w Latoszynie.

Ile będzie to kosztować?

Kto zapłaci za chińskie wojaże dębickiej władzy?

Większość kosztów pokryją Chińczycy. Miasto zapłaci jedynie za bilety na samolot dla burmistrza i towarzyszącego mu Stanisława Leskiego. W sumie będzie to wydatek niespełna sześciu tysięcy złotych.

- Udało się znaleźć najtańsze połączenie z przesiadką w Moskwie - wyjaśnia Marzena Mordarska-Czuchra, rzeczniczka prasowa dębickiego magistratu.

W tej kadencji burmistrz Wolicki podróżował za granicę niewiele i raczej niedaleko. Kilkakrotnie był na Ukrainie i belgijskim Puurs, gościł na Słowacji, Węgrzech i w Czechach. W większości były to góra kilkudniowe wizyty w miastach partnerskich dla Dębicy, na dodatek finansowane na ich koszt.

Spore kontrowersje wzbudził wyjazd Pawła Wolickiego na trzy tygodnie do Stanów Zjednoczonych w 2009 r., pod koniec poprzedniej kadencji. Był jednym z dwóch samorządowców z Polski, którzy polecieli za ocean na zaproszenie ambasady amerykańskiej, aby wziąć udział w szkoleniu dla liderów społeczności lokalnych. Cały wyjazd sfinansowała mu wprawdzie strona amerykańska, ale burmistrz po powrocie wypisał sobie ponad 3 tys. zł diety za pobyt w USA. W ciągu trzech tygodni wydzwonił również ze służbowej ponad 5 tys. zł.

- Musiałem przecież jakoś kontaktować się z urzędem - tłumaczył później.

emisja bez ograniczeń wiekowych
Wideo

Strefa Biznesu: RPP zdecydowała ws. stóp procentowych? Kiedy obniżka?

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski