Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Burza o płacenie klubom sportowym za reklamę Krakowa

Piotr Tymczak
Archiwum
Finanse. Pomysł wspierania przez miasto komercyjnego sportu rozpalił emocje wśród radnych. Lepiej wspierajmy szkolne boiska i sport młodzieżowy - proponują

Na koszulkach piłkarzy Cracovii i Wisły, koszykarek Wisły, hokeistów Cracovii i żużlowców Wandy pojawia się logo i herb Krakowa. A miasto płaci klubom za reklamę. Taką propozycję przedstawił radnym Janusz Kozioł, nowy doradca prezydenta Krakowa ds. sportu. I wywołał burzę.

PRZECZYTAJ KOMENTARZ KRZYSZTOFA KAWY: Torpedowanie

- To przedziwny pomysł. Prezydent wielokrotnie podkreślał, że nie będzie wspierał sportu zawodowego - komentuje Grzegorz Stawowy, radny Platformy Obywatelskiej. - W programie wyborczym prezydent zapowiadał inwestycje poprawiające komfort mieszkańców. Trzeba przeznaczać pieniądze na boiska przyszkolne, małe kluby sportowe szkolące młodzież - dodaje.

- Przede wszystkim powinniśmy wspierać sport masowy i młodzieżowy. Cracovia i Wisła przecież grają na stadionach wybudowanych przez gminę. Czy to mało? Miasto mogłoby się reklamować na koszulkach klubów w ramach umów na korzystanie z tych obiektów - mówi radny Mirosław Gilarski z klubu PiS w Radzie Miasta.

Doradca prezydenta ds. sportu argumentuje jednak, że prawie wszystkie polskie miasta mające kluby w piłkarskiej ekstraklasie corocznie je wspierają. Tak jest m.in. we Wrocławiu, Zabrzu (6 mln zł), Kielcach (7,8 mln zł), Gliwicach (7 mln zł). Radnych to nie przekonuje.

Twierdzą, że nie można porównywać Krakowa do mniejszych miast, dla których klub sportowy jest zwykle jedyną wizytówką, stolica Małpolski ma pod tym względem dużo więcej możliwości i powinna z nich korzystać. Także Wrocław, z którym Kraków często rywalizuje, jest w innej sytuacji. Tam miasto przejęło klub Śląsk, aby nie upadł, teraz dopłaca do jego funkcjonowania, ale jednocześnie szuka sponsorów, by zmniejszać kwotę dofinansowania.

Kraków jest współwłaścicielem Cracovii, ale nie dopłaca do jej działalności. Natomiast Wisła to klub w całości należący do prywatnego właściciela, który pilnuje głównie swoich interesów, a te ostatnio nie idą najlepiej. W ubiegłym roku głośno było o rezygnacji Wisły z zarządzania stadionem przy ul. Reymonta.

Właściciel klubu nie chciał wziąć na siebie ryzyka związanego z utrzymywaniem obiektu. Drużyna piłkarska trenuje więc w Myślenicach, a klub płaci miastu tylko za wynajem stadionu (na mecze) i za część pomieszczeń biurowych (na stałe). Janusz Kozioł poprzednio pracował w tym klubie, w 2013 r. był wiceprezesem ds. PR i marketingu.

- Nie zamierzamy dotować klubów, tylko reklamować Kraków. Taki program mógłby obejmować drużyny, które mają umowy z telewizją - zastrzega doradca prezydenta

Na razie nie podaje, ile miasto płaciłoby za reklamę na strojach sportowych. Zwrócił się do klubów o wyliczenie, jaki byłby koszt umieszczenia w różnych miejscach koszulek loga miasta i napisu, np. "Mój Kraków". Po wyliczeniu przez specjalistyczne firmy zysku reklamowego (na podstawie liczby planowanych transmisji telewizyjnych z meczów) miasto może przygotować ofertę.

- Innego rodzaju wsparcie za reklamę można zaproponować drużynom z niższych lig, np. poprzez udostępnianie za symboliczną opłatą obiektów sportowych na ligowe rozgrywki. Nic nie będzie się odbywać kosztem rozwoju sportu masowego i młodzieżowego - zaznacza Janusz Kozioł.

Jego pomysł popiera Józef Pilch, krakowski radny PiS, honorowy prezes klubu Wanda, który także jest prywatną spółką. - Jeżeli sportowcy godnie reprezentują i rozsławiają Kraków, to powinniśmy ich wspierać w zamian za reklamę miasta - uważa radny Pilch.

Maciej Łataś, ekspert ds. marketingu sportowego twierdzi jednak, że reklama Krakowa przez kluby sportowe miałaby sens marketingowy, gdyby występowały one w rozgrywkach międzynarodowych. Obecnie dotyczy to jedynie koszykarek Wisły. - Największą oglądalność mają mecze piłki nożnej. Miasto mogłoby płacić za reklamę Wiśle i Cracovii, ale dopiero po ich awansie do europejskich pucharów. To byłoby motywujące - dodaje Łataś.

Janusz Kozioł jest jednak pewien, że nazwa Kraków powinna jak najczęściej pojawiać się w mediach. - Nie jest prawdą, że nie potrzebujemy już promocji w kraju. Przecież media ciągle podgrzewają atmosferę, pisząc o rywalizacji Krakowa z Wrocławiem, Gdańskiem czy Poznaniem - argumentuje.

- Kraków w Polsce znają wszyscy. Reklamować jego nazwę w kraju to tak, jakbyśmy chcieli reklamować wodę z kranu - ripostuje Maciej Łataś.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski