MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Burza w szklance wody

NAT
Fot. Ingimage
Fot. Ingimage
ZDROWIE. Zmieniła się definicja wody mineralnej. Specjaliści obawiają się pogorszenia jakości tego produktu. Producenci przekonują, że na półkach sklepowych rewolucji nie będzie.

Fot. Ingimage

Dotychczas klient miał względnie łatwy wybór. Na półkach sklepowych można było znaleźć cztery rodzaje wód: naturalną mineralną, źródlaną, leczniczą i znacznie rzadziej - stołową. Mineralna (zazwyczaj droższa) zawierała więcej niż inne składników mineralnych (zgodnie z definicją: powyżej 1000 mg/l), przez co miała mieć znaczenie fizjologiczne i korzystnie działać na zdrowie. To odróżniało ją od tańszej wody źródlanej.

W nowym rozporządzeniu Ministerstwa Zdrowia zabrakło definicji wody mineralnej. Znajdziemy ją za to w ustawie o bezpieczeństwie żywności i żywienia, znowelizowanej w ubiegłym roku. Przystosowanie polskich przepisów do standardów obowiązujących w UE spowodowało zmniejszenie wymagań stawianych przed wodami mineralnymi. W nowej definicji zaznaczono, że wody tylko "w określonych przypadkach" mogą posiadać właściwości mające znaczenie fizjologiczne.

- W praktyce oznacza to, że w dużej części wód, które mogą się nazywać naturalnymi wodami mineralnymi, nie będzie składników mineralnych. Ściślej mówiąc, mogą być tylko w bardzo małych, śladowych ilościach - uważa Tadeusz Wojtaszek z Polskiego Towarzystwa Magnezologicznego. - Już kilka wód o niewielkiej mineralizacji, określanych dotychczas jako naturalne wody źródlane, przemianowano na naturalne wody mineralne - dodaje.

Zdaniem producentów wód butelkowanych, zmiany w przepisach nie wpłyną na rynek. - Zaznaczenie w definicji naturalnej wody mineralnej, że produkt ten tylko "w określonych przypadkach" charakteryzuje się właściwościami mającymi znaczenie fizjologiczne, to forma stwierdzenia rzeczywistości ze strony ustawodawcy. Bo prawdą jest, że wody mineralne na każdego działają nieco inaczej - tłumaczy Wojciech Rutkowski, prezes Krajowej Izby Gospodarczej "Przemysł Rozlewniczy".

Przekonuje, że woda źródlana nie jest produktem gorszym. Służy innym celom niż mineralna i jest adresowana do innej grupy konsumentów, m.in. małych dzieci czy osób, które z różnych przyczyn nie mogą spożywać wody z dużą zawartością składników mineralnych. - Nie przewiduję zmiany nazw przez producentów - mówi Wojciech Rutkowski.

Unia Europejska już raz wpłynęła na nazewnictwo wód butelkowanych w Polsce. Dostosowując nasze prawo do dyrektywy unijnej, usunięto przymiotnik "naturalna" określający wody źródlane. - Absolutnie nie oznacza to, iż obecnie oferowany będzie pod dotychczasowymi markami inny produkt niż dotychczas - zapewnia prezes KIG "Przemysł Rozlewniczy".

Lobby producenckie stara się jednak wpłynąć na Komisję Europejską, aby powróciła do wcześniejszego nazewnictwa, do którego polscy konsumenci byli przywiązani.

Zmiana definicji i nazewnictwa wód butelkowanych to nic w porównaniu do losu, jaki spotkał ślimaki. W ubiegłym roku Komisja Europejska, ulegając lobby francuskich producentów, zadecydowała, że ślimak to ryba słodkowodna, a w związku z tym hodowcom tych bezkręgowców należą się takie same dopłaty unijne jak rybakom. Zmiana definicji ślimaka okazała się prostszym zabiegiem administracyjnym niż przygotowanie programu operacyjnego, który pozwoliłby na dofinansowanie tego rodzaju hodowli. (NAT)

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski