18+

Treść tylko dla pełnoletnich

Kolejna strona może zawierać treści nieodpowiednie dla osób niepełnoletnich. Jeśli chcesz do niej dotrzeć, wybierz niżej odpowiedni przycisk!

Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Była winna 3,5 tysiąca złotych, a musi oddać ponad 20 tysięcy. Komornik bierze jej emeryturę. Lichwa? Nie. Odsetki umowne

ZBIGNIEW BARTUŚ
Za sprawą "sprostowania" sądu kwota odsetek, jakie ma zapłacić Grażyna Furmanek, wzrosła z tysiąca do 21 tysięcy złotych! FOT. ANDRZEJ BANAŚ
Za sprawą "sprostowania" sądu kwota odsetek, jakie ma zapłacić Grażyna Furmanek, wzrosła z tysiąca do 21 tysięcy złotych! FOT. ANDRZEJ BANAŚ
Nawet najstarsi krakowscy prawnicy, słysząc historię Grażyny Furmanek mówią, że to jedna z najdziwniejszych spraw w ich życiu. Od kilku lat komornik zabiera kobiecie lwią część emerytury i zarobił już na tym więcej niż wynosił podstawowy dług emerytki. Jeszcze większa kwota zasila konto wierzyciela - spółki Garmond Press, jednego z trzech czołowych kolporterów prasy w Polsce.

Za sprawą "sprostowania" sądu kwota odsetek, jakie ma zapłacić Grażyna Furmanek, wzrosła z tysiąca do 21 tysięcy złotych! FOT. ANDRZEJ BANAŚ

Krakowianka nie wiedziała, że odsetki wynoszą 1 % dziennie. Twierdzi, że przedstawiciel firmy podał jej umowę przez okienko "do szybkiego podpisu" .

Prawnicy, w tym dr Michał Krok, który w imieniu emerytki wysłał ostatnio do Garmondu prośbę o darowanie reszty kuriozalnego długu, przyznają, że formalnie wszystko jest w porządku: kolporter egzekwuje należność zgodnie z prawomocnym orzeczeniem Sądu Rejonowego dla Krakowa Śródmieścia. A jednak coś tu zgrzyta i zdecydowanie kłóci się z poczuciem sprawiedliwości.

Grażyna Furmanek prowadziła kiosk przy ul. Komorowskiego w Krakowie. Na dostawcę prasy wybrała Garmond. - Umowę podpisałam pod koniec września 2001 roku. Pan z Garmondu podał mi przez okienko w kiosku kartki zapisane maczkiem, do szybkiego podpisu, nie miałam czasu czytać tych wszystkich zapisów - wspomina kobieta.

Jak pisał do sądu reprezentujący Garmond mec. Robert Rychlicki (z czołowej krakowskiej kancelarii), kioskarka "nie ponosiła żadnego ryzyka działalności gospodarczej", bo płaciła kolporterowi tylko za te gazety, które sprzedała; niesprzedane egzemplarze zwracała, nie ponosząc żadnych kosztów.

Po kilku miesiącach kobieta, jak tłumaczy - z przyczyn zdrowotnych i rodzinnych - popadła w finansowe tarapaty i nie zapłaciła za część dostarczonej przez Garmond i sprzedanej klientom prasy. Chodziło w sumie o cztery faktury na łączną kwotę 3.503 złote i 87 groszy. Pani Grażyna przyznaje, że pieniędzy potrzebowała, by załatać dziurę w domowym budżecie. Chciała je oddać później, z dochodów ze sprzedaży nowych gazet. Ale Garmond natychmiast wychwycił zadłużenie i zgodnie z umową zaprzestał dostaw. - No i nie miałam jak odrobić strat - twierdzi emerytka.

Kolporter zażądał spłaty całej kwoty (normalnie płatności za kolejne faktury były rozłożone w czasie). I zaczął naliczać karne odsetki w wysokości... 1 procent dziennie, czyli (uwzględniając odsetki od odsetek) ok. 400 proc. rocznie!

- Nie zdawałam sobie sprawy, że odsetki są tak ogromne, bo nie miałam nawet kopii umowy. Dostałam ją wiele miesięcy później, gdy komornik zażądał ode mnie niebotycznych kwot - twierdzi Grażyna Furmanek.

Mec. Rychlicki wyjaśnia w piśmie procesowym, że kioskarka zalegała z zapłatą wiele tygodni, więc Garmond zmuszony był wystąpić do Sądu Rejonowego dla Krakowa Śródmieścia o wydanie nakazu zapłaty. I dwa miesiące później, 17 czerwca 2002 roku, sąd taki nakaz wydał. Właśnie w tym momencie doszło do sytuacji budzącej powszechną konsternację wśród prawników. W czerwcowym orzeczeniu sędzia Janusz Beim nakazał Grażynie wyraźnie, by spłaciła Garmondowi 3,5 tys. zł ,,z ustawowymi odsetkami". Wysokość takich odsetek, ustalana w drodze rządowego rozporządzenia, wynosiła naówczas 20 proc. w skali roku. W przypadku kioskarki dawało to niespełna 1000 zł. W sumie kobieta musiałaby więc zwrócić Garmondowi 4,5 tys. zł plus koszty postępowania.

Zgodnie z prawem, od nakazu zapłaty można złożyć sprzeciw - ale tylko w terminie 14 dni od doręczenia tegoż nakazu. Ani emerytka, ani kolporter tego nie zrobili, więc formalnie wyrok się uprawomocnił. - Byłam ewidentnie winna pieniądze i zamierzałam oddać dług, całe 3,5 tysiąca wraz z ustawowymi odsetkami, jak nakazał sąd. Odwoływanie się przeze mnie od nakazu nie miałoby zatem sensu - wyjaśnia emerytka, która niedługo potem wpłaciła do kasy kolportera całą należność główną (3,5 tys.) oraz koszty postępowania.
Trzy tygodnie po wydaniu nakazu przez sędziego Beima Garmond skierował jednak do sądu wniosek o uzasadnienie, czemu w nakazie mowa jest o odsetkach ustawowych, skoro w pozwie firma żądała zasądzenia odsetek umownych. Różnica? Kolosalna! Odsetki ustawowe, jak już wiemy, wynosiły 20 proc. rocznie. A umowne - 400 procent!

Minęły wakacje (sędziowie wtedy prawie nie pracują) i po siedmiu tygodniach sędzia oddalił wniosek Garmondu jako niedopuszczalny; zgodnie z prawem można bowiem żądać jedynie uzasadnienia wyroku, a nie postanowienia (w tym nakazu zapłaty). W odpowiedzi sam sąd zasugerował jednak Garmondowi, że zamiast żądać uzasadnienia, powinien napisać "wniosek o sprostowanie oczywistej pomyłki pisarskiej".

- Ciekawe, że w sporze potentata z samotną i biedną emerytką sąd sam z siebie podpowiada rozwiązania potężnej firmie obsługiwanej przez najlepszych prawników - dziwi się pani Grażyna.

Minęły kolejne miesiące. Dopiero z początkiem listopada 2002 Garmond zwrócił się do sądu o "sprostowanie oczywistej pomyłki pisarskiej". I cztery dni później sędzia Beim "pomyłkę" sprostował, wpisując w miejsce "odsetek ustawowych" - "odsetki umowne". Wszyscy prawnicy, których o to pytamy, są zgodni, iż działanie sądu było kuriozalne, niezgodne z normami prawa materialnego. - Sprostowanie pomyłki może polegać np. na poprawieniu literówki w personaliach, dacie czy adresie, a nie na kompletnej zmianie sensu orzeczenia. A w efekcie tego "sprostowania" kwota odsetek, jakie ma zapłacić pani Furmanek, wzrosła z tysiąca do 21 tysięcy złotych - tłumaczy mec. Michał Krok.

Zszokowanej Grażynie wszyscy mówili, że "sprostowany" nakaz jest od wielu miesięcy prawomocny i nic nie da się zrobić. Nikt jej nie podpowiedział, że może zaskarżyć postanowienie o "sprostowaniu", a potem nawet zawnioskować do sądu o uznanie umowy z Garmondem za nieważną z powodu zapisu o iście lichwiarskich odsetkach. Zamiast pisać skargi w ustawowych terminach, kobieta negocjowała z Garmondem zasady spłaty długu. Potem czas minął, a z nim... negocjacje. Wkroczył komornik.

Późniejsze odwołania i skargi emerytki, jako złożone po terminie, sąd oddalał. Do dziś Garmond "odzyskał" kilka razy więcej, niż kioskarka była mu pierwotnie dłużna. Sam komornik ściągnął z emerytury nieszczęśniczki ok. 5 tys. zł, czyli równowartość pięciu świadczeń. Egzekucja potrwa kolejne lata.

Kilka tygodni temu zapytaliśmy listownie władze Garmondu, czy windykowana od Grażyny Furmanek kwota wydaje się im sprawiedliwa i zgodna z zasadami współżycia społecznego oraz czy - w imię np. przyzwoitości - widzą możliwość odstąpienia od dalszej egzekucji długu. Bo sytuacja emerytki jest - delikatnie mówiąc - trudna. Do dziś nie otrzymaliśmy odpowiedzi.

[email protected]

Prawo i sprawiedliwość:

Ustawa antylichwiarska, wyznaczająca maksymalną wysokość oprocentowania kredytów i pożyczek (obecnie do 16 proc. rocznie), weszła w życie dopiero w lutym 2006 roku, ale już wcześniej Sąd Najwyższy zalecał sądom, by - oceniając zapisane w różnych umowach odsetki - kierowały się przepisami zakazującymi lichwy i wyzysku. W licznych orzeczeniach SN wskazywał, iż w przypadku rażąco wygórowanych odsetek zastosowanie znajdzie art. 58 § 2 k.c., zgodnie z którym nieważna jest czynność prawna niezgodna z zasadami współżycia społecznego. O nielegalnym wyzysku mówi z kolei art. 388 k.c.
Z orzecznictwa Sądu Najwyższego wynika, że aby powołać się na zasady współżycia społecznego, czy dowieść wyzysk, trzeba wykazać, iż wierzyciel (np. bank, kredytodawca, udzielający pożyczki) wykorzystał przymusowe położenie, niedołęstwo lub niedoświadczenie drugiej strony i się na tym w rażącym stopniu wzbogacił, zwłaszcza poprzez drastycznie wygórowane odsetki.

Antylichwiarskie orzecznictwo Sądu Najwyższego dotyczy przede wszystkim umownych odsetek od pożyczki czy kredytu, natomiast odsetki karne mogą być znacznie wyższe z uwagi na to, że pełnią także rolę represyjną i mają mobilizować dłużnika do terminowej spłaty zobowiązań. Przed wejściem w życie ustawy antylichwiarskiej banki i instytucje kredytowe w Polsce stosowały odsetki karne od 30 do 60 proc. w skali roku.

Zapadło wiele wyroków, dotyczących okresu sprzed 2006 roku (czyli sprzed wejścia w życie stosownej ustawy), w których sądy obniżyły lichwiarskie odsetki (np. 100 proc. rocznie) "do poziomu zgodnego z zasadami współżycia społecznego". Orzeczenia takie wydał m.in. krakowski Sąd Okręgowy oraz Sąd Apelacyjny. Trzy lata temu głośno było o wyroku dotyczącym producenta świeżych soków marchwiowych. Osaczony przez lichwiarza był bliski utraty dorobku życia, ojcowizny i rodzinnego domu. Sąd, powołując się na zasady współżycia społecznego, obniżył jednak horrendalne odsetki umowne do poziomu odsetek ustawowych.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski