Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Cały ten zgiełk. Janusz Filipiak diagnozuje świat

Liliana Sonik
Z niezrozumiałych przyczyn książka ta nie wzbudziła dyskusji. A powinna. Przeczytałam z opóźnieniem - i z zapartym tchem - opowieść prof. Janusza Filipiaka „Dlaczego się udało. Filozofia i strategie twórcy Comarchu”. To po części autobiografia, a po części esej o stanie świata. Wspomnienia pierwszych lat transformacji przeplatają się z analizą strategii budowania firmy projektującej systemy informatyczne. Dziś w Comarchu pracuje niemal 7 tysięcy osób na 5 kontynentach i w 33 państwach. W książce znajdziemy też myśli dotyczące gospodarowania czasem, dobrego życia i wypracowania optymalnej relacji między ambicjami a ich realizacją.

Prof. Filipiak osiągnął pozycję, która pozwala na szczerość. I z tego korzysta. Wścieka go spadek poziomu polskich i europejskich uczelni technicznych. Również jego macierzystej AGH. Proponował, by w Krakowie powstał „międzyuczelniany program naukowy wokół badań na rzecz ochrony środowiska, który byłby globalnym wyróżnikiem krakowskich uczelni. Nikt nie chciał o tym rozmawiać”. Postulował federację AGH, UJ i Instytutu Fizyki Jądrowej PAN” - nie było odzewu. Gdyby wcielono w życie te racjonalne pomysły, nie mielibyśmy dziś powodów do narzekania, że unijne zielone rozporządzenia wymuszają na nas import technologii z krajów zachodnich. Tymczasem powtórzyliśmy schemat z lat 90. - zamiast zarabiać na wiedzy, sprowadzamy gotowe rozwiązania - ani to opłacalne, ani kreatywne, ani mądre.

Cierpkich uwag przeczytamy sporo. Twórca Comarchu obserwuje z bliska gospodarkę niemiecką (jego firma działa też tam) i nie ma dla Niemców radosnych prognoz: intelektualna ospałość, niechęć do wysiłku i ryzyka, czyli syndrom sytych kotów, sprawiają, że niemiecka ekonomia boryka się z brakiem wartościowych kadr. Zwłaszcza w sektorze informatycznym.

Dostaje się też Unii przegrywającej globalny wyścig i mającej skłonność do produkowania pasożytniczych „struktur rakowych”. „Marnuje się miliardy euro. Europejskie granty przyznawane są w wyniku lobbingu. Czy ktoś słyszał o prawdziwej innowacji wytworzonej w ramach unijnych grantów?” - pyta Filipiak. Krytykuje zresztą samo zjawisko grantozy. Także w Polsce. Bowiem w odniesieniu do projektów rzeczywiście innowacyjnych opinie eksperckie są zawracaniem głowy. „Podstawowym kryterium przyznawania publicznych środków powinna być wiarygodność biorcy. Z prostego powodu. W żadnej z organizacji, które rozdają publiczne środki, nie ma ludzi będących w stanie rzetelnie oceniać projekty”.

W książce znajdziemy mnóstwo obserwacji zgromadzonych przez dekady zawodowej aktywności. Przyglądamy się korupcji pierwszych lat transformacji. Przeczytamy o „biznesie relacyjnym”, tj. opartym na znajomościach, jakiego Filipiak nie próbował praktykować, bo nie potrafił. Na szczęście, bo obrona przed niepewnym losem w czasach biznesu „relacyjnego” wymusiła mozolne wdzieranie się na rynki zachodnie. Nie było to łatwe, ale polscy informatycy byli świetnie wykształceni i spragnieni sukcesów.
Oczywiście w paru miejscach autor nas irytuje, np. gdy się chwali. Ale… doprawdy ma się czym chwalić. Dziecko bez specjalnego kapitału kulturowego i materialnego pochłaniało wiedzę z bibliotecznych książek. Chłopiec brał na „warsztat” po kolei astronomię, filozofię, literaturę i fizykę. W szkole średniej postanowił zostać uniwersyteckim profesorem fizyki. Potem pochłonęły go matematyka i informatyka, i mając zaledwie 40 lat został profesorem zwyczajnym nauk technicznych. Wtedy zajął się biznesem tworząc firmę opartą na wiedzy. 10 lat później był już milionerem. Dziś Comarch wart jest jakieś 2 miliardy złotych.

od 12 lat
Wideo

Gazeta Lubuska. Winiarze liczą straty po przymrozkach.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!

Polecane oferty

Materiały promocyjne partnera
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski