MKTG SR - pasek na kartach artykułów

Chusteczka dla Maria

Redakcja
"Sycylijczycy, nie czytajcie »Lamparta«!"... Gdy bliźniemu opadają ręce, kulą się plecy, broda puka w pierś, żal moczy oko, a nos wilgotnieje, gdy bliźni nieuchronnie staje się figurą mysiej bezradności i w sekundzie ostatecznej rezygnacji desperacko cedzi jęk długo pęczniejącego protestu swojego - jest w tym coś wzruszającego.

Paweł Głowacki: DOSTAWKA

Chcesz biec, przytulić, ukoić - jak ja, kiedy usłyszałem o "antylamparcim" jęku Maria Centorrino, kuratora oświaty na Sycylii, jęku, co przypomniał inny apel innego kuratora innej oświaty innego plemienia. Polacy, wytnijcie z listy lektur złośliwego guza książek Witolda Gombrowicza!... Tak to brzęczało?

Jak wtedy do Warszawy, do Romana Giertycha, tak teraz na wyspę, do Palermo chciałem jechać, by przytulić kuratora, przytulić i ukoić parafrazą pamiętnych słów jego rodaka, Leonarda da Vinci: O, Mario, po co się tak trudzisz! Po co nakłaniasz współplemieńców do rocznego odpoczynku od czytania powieści Giuseppe Tomasi di Lampedusy! Po cóż skowytasz o jej ponoć oszpecających sycylijską nację jadach abnegacji, o jej truciznach defetyzmu, hipnotycznej mocy jej czarnego kusicielstwa, które w Sycylijczykach jakoby dławi optymizm i wiarę w powodzenie czegokolwiek, wtrącając ich w wieczną katatonię, każąc im wierzyć, że ich DNA nie daje żadnej nadziei na zmiany! Uspokój się, biedny Mario! Masz tu chusteczkę polską, na Kurpiach w wierzby płaczące haftowaną! Głowę podnieś, plecy wyprostuj, oko wysusz, wysmarkaj nos! I nie jęcz już! Nie jojcz, bo przecież nic już nie da się zrobić!

Od soboty maniakalnie czytam "Lamparta" na wyrywki, ale nie tego, co go znam w starej wersji. Czytam świeże tłumaczenie Stanisława Kasprzysiaka, z końcem zeszłego roku przez wydawnictwo "czuły barbarzyńca" do księgarń rozesłane, czytam "Lamparta", który teraz stał się "Gepardem", i wiem, że mając w pamięci smak starej wersji - w istocie mam w pamięci smak trupa. Idzie o język. Dożylna polszczyzna Kasprzysiaka w "Gepardzie" Lampedusy da się zestawić chyba tylko z dożylną polszczyzną Carlosa Marrodana Casasa w "Miłości w czasach zarazy" Gabriela Garcii Marqueza. W konkurencji tej arystokratycznej dalej iść niepodobna. Dlatego tak twardo wiem, co mówię, gdy mówię: Nie jojcz, Mario, z "Gepardem" nic już nie da się zrobić. Trzeba ci się z jego prawdą, Mario, pogodzić.

Opowieść Lampedusy... W bibliotekach mało jest tak łagodnie cierpkich, niespiesznych elegii na blaknięcie wiekowych domostw i zamieranie rodów, co zdawały się być wieczne - elegii na nieodwracalne nadejście popiołów. Wśród ksiąg, będących lekcjami anatomii plemion, w których narzeczu powstały - jest ledwie garść takich, jak "Gepard", takich, co nie poprzestają na ukazywaniu widzialnego. Lampedusa ciął sycylijskie skóry i omijał sycylijskie jelita, żołądki, wątroby, żyły, płuca i całą uchwytną resztę. Szedł dalej, do końca, na dno komórek. Dotknął wstęgi sycylijskiego DNA, którą w swym jęku wymachuje bezradny Mario. Tu zaczął pisać. Tu skończył. Tu rzekł Sycylijczykom: to jest to - ty jesteś tym.

"Gepard" Lampedusy, opowieści Gombrowicza albo księgi Bohumila Hrabala, którego mikra podobizna jest ikoną wydawnictwa "czuły barbarzyńca" - napisane wstęgi DNA, co ich nie da się inaczej zapętlić, portrety genów, których niepodobna wypacykować. Wstęgi, geny - są jakie są od zarania. Inne nie będą. Nic już nie da się zrobić, biedny Mario, majestatyczny Giertychu oraz wy, fikuśni bracia Czesi. Bo niby co? Gdyby prawdą była naiwność Maria, ta, że Sycylia niczym najęta chłonie "Geparda" - jakie znaczenie miałaby jej roczna abstynencja czytelnicza, skoro Sycylia jest w środku, pod zdaniami Lampedusy, od ich początku i na wieki wieków?

Opowieść o samotności bliźnich, co z bezradności wobec ksiąg dożylnych wyjękują do narodu apele paradoksalne - to byłaby opowieść wielka. Może ktoś, kiedyś, za naszego życia... Na razie niech wystarczy "Gepard". I wyjęte zeń zdania księcia Saliny. "Sycylijczycy nie chcą żadnych zmian. Ich pycha jest silniejsza od ich nieszczęść". I słowa jego bratanka Tancrediego. "Trzeba wszystko zmienić, aby nic się nie zmieniło". I sam początek elegii Lampedusy - finał modlitwy, która nie ocali. "Nunc et in hora mortis nostrae. Amen". Teraz i w godzinę śmierci naszej. Amen.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski