Nasza Loteria SR - pasek na kartach artykułów

Chwała dziwkom

Redakcja
Najstarszy zawód świata rozwija się bujnie w erze globalizacji. Zafascynowany nią austriacki dokumentalista Michael Glawogger postanowił opowiedzieć o niuansach biznesu, w którym transakcją jest sprzedawanie własnego ciała, w głośnym dokumencie "Chwała dziwkom”.

Rafał Stanowski: FILMOMAN

Glawogger jest autorem filmów "Megacities” i "Śmierć człowieka pracy”. Najnowszy obraz wpisuje się w ten nurt i wieńczy trylogię dotyczącą unifikacji świata. Reżyser wybrał trzy zapalne punkty, na które nakierowuje oko kamery - Tajlandię, Indie oraz Meksyk. Trzy zupełnie różne estetyki, mentalności, wrażliwości. Miejsca, które niewiele łączy pod względem ekonomicznym czy światopoglądowym. Poza faktem, że znajdują się na peryferiach globalnego świata.


Fot. Against Gravity

W każdym z tych krajów prostytucja wygląda rzecz jasna inaczej. W Tajlandii to czysty biznes, mocno kontrolowany przez mafię, a zarazem przenicowany tym, co dla Azjatów charakterystyczne – nowoczesną technologią. Prostytutki, wchodząc do burdelu, podbijają kartę pracownika – zupełnie jakby zaczynały dzień w fabryce czy korporacji. Klientów przyciągają laserowymi szperaczami, a płatności za seks można dokonać przy pomocy karty kredytowej. Indyjski dom uciech przypomina skrzyżowanie mrowiska ze slumsami. Prostytutki mieszkają w ciasnych klitkach, w permanentnym zamknięciu fizycznym i psychicznym. To świat pełen ograniczeń, przypominający niewolniczy obóz pracy. Podkreślają to słowa jednej z burdel-mam, która mówi młodej, zapewne jeszcze nieletniej dziewczynie, że nie będzie mogła odejść z tego miejsca przez rok. Na przecięciu tych dwóch skrajności oglądamy Zonę – miasteczko prostytutek z Meksyku. Unosi się w nim iluzoryczne poczucie swobody, podobne do tajskiego, a jednocześnie uwagę przyciąga wszechobecny nieład, który przynależał do indyjskiego krajobrazu.

Glawogger podchodzi do tematu bez cienia sensacji. Nie próbuje nas ani uwodzić (wszak to tematyka seksualna), ani też tanio szokować. W globalnym tyglu, w którym mieszają się uczucia, seks i pieniądze, poszukuje tego, co najbardziej istotne – ludzi. Podpatruje dziewczyny w prywatnych sytuacjach, gdy jedzą obiad, kłócą się, zażywają narkotyki. Pokazuje intymne sceny w sposób wrażliwy. Tylko jeden raz widzimy sekwencję seksu, nakręconą bez użycia ukrytej kamery. Udało się to w Meksyku, gdzie relacje między klientem a prostytutką są najmniej sformalizowane. Scena nie budzi szoku. Uświadamia, jak mało w tym fachu miejsca na emocje, empatię. Gdy klientowi kończą się pieniądze, nie może liczyć na darmowy bonus. Bez względu na wszystko musi wyjść. Prostytutka żegna go jednak słowami "skarbie”. Imitacja bliskości czy tę dwójkę jednak coś łączy?

Glawoggera fascynuje jeszcze jedno, czemu dawał wyraz w poprzednich filmach – przenikanie się cywilizacji i religii. Każda z części tego filmu rozpoczyna się od innego rytuału. Prostytutki starają się odpędzić złe duchy, oczyścić się w sposób mistyczny. Obrządki okazują się bardzo podobne. Pokazują, że świat, choć oddzielają nas tysiące kilometrów, kręci się wokół tych samych idei. Reżyser sugeruje, że globalizacja nie jest wcale nowym trendem. Istniała zawsze, ale do czasu wynalezienia środków szybkiej komunikacji nie byliśmy jej świadomi.

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski