Cieszmy się widokiem bocianów. Jeszcze chwila i znikną za horyzontem

Jako pierwsze zniknęły te, które w tym roku nie odbyły lęgów. Z iście angielską dyskrecją ulotniły się już kilkanaście dni temu. Pewnie nikt nie zwrócił na to uwagi, gdyż w sierpniu wszyscy zerkają na zasiedlone gniazda. Dotarcie do Libanu zajmie im około trzech tygodni. Zaś przełom pierwszej i drugiej dekady sierpnia to już początek migracyjnego ruchu. Bociany będą odlatywać z całej Polski. Szczególnie w gorące i upalne dni, kiedy powierzchnia ziemi ulegnie silnemu nagrzaniu. Kominy ciepłego, wznoszącego się ku górze powietrza windują ptaki bardzo wysoko. Potem starczy już tylko rozłożyć skrzydła i szybować bez najmniejszego wysiłku na południe.

Wpierw poszybują w kierunku delty Dunaju. Końcowy przystanek to źródła Nilu, gdzie pojawią się w okolicach 20 września. U nas najdłużej zostaną młode bocianki ze spóźnionych lęgów. Będą ćwiczyć skrzydła i lotnicze umiejętności, ale znikną najdalej w połowie września. Razem z nimi odlecą drapieżne orliki krzykliwe i trzmielojady. Spokojnie, żadnej krzywdy bocianom nie wyrządzą, czego nie można powiedzieć o ludziach. Na Bliskim Wchodzie będą strzelać do wszystkich przelatujących ptaków. Jedni z głodu, drudzy dla sportu.