MKTG SR - pasek na kartach artykułów

CKE: To nie był egzamin

Redakcja
EDUKACJA. Centralna Komisja Egzaminacyjna opublikowała wczoraj pytania z testu dla trzecioklasistów i... rozsierdziła ich rodziców. Nauczyciele zastanawiają się nawet nad bojkotem egzaminu.

- Te zadania były za trudne, wykraczały poza podstawę programową - denerwuje się pani Ewa, mama dziesięcioletniego Krzysia, który we wtorek, podobnie jak 28 tys. małopolskich uczniów, pisał sprawdzian trzecioklasisty.

Arkusze za unijne pieniądze przygotowała Centralna Komisja Egzaminacyjna. Do sprawdzianu przystąpiło ponad 10 tys. podstawówek, czyli blisko 80 proc. wszystkich.

Uczniowie wyszli raczej zadowoleni. Ci, z którymi rozmawialiśmy, podkreślali, że najtrudniejsze były "zadania z wody". Dziś już wiadomo, jak dokładnie one brzmiały. Dzieci dostały do przeczytania krótki teks mówiący o tym, że na jedną kąpiel w wannie zużywa się przeciętnie ok. 120 litrów wody (w innej wersji testu 130 litrów), a kąpiąc się pod natryskiem zużywa się ok. 10 litrów wody w ciągu minuty. Następnie dzieciaki miały m.in. obliczyć, ile wody zużywa się podczas 5-minutowego natrysku, ile minut trzeba spędzić pod natryskiem, by zużyć tyle samo wody, co podczas jednej kąpieli w wannie, a także, ile pieniędzy można zaoszczędzić zamieniając kąpiel w wannie na trwający 5 minut natrysk (podane było, że litr wody kosztuje 2 grosze). Z naszych informacji wynika, że z tym zadaniem miało problem sporo dzieciaków. Na tym jednak nie koniec. Rodzicom i nauczycielom nie spodobało się również zadanie 1., w którym należało m.in. podzielić 88 przez 22 (lub 84 przez 14) - Dzielenia dwóch dwucyfrowych liczb w ogóle nie ma w programie dla klas I-III - denerwuje się pani Ewa.

Z kolei na teście z języka polskiego, dzieci dostały za zadanie wypisać synonimy kilku podanych wyrazów. Wśród nich pojawił się przymiotnik miły. - Wiele dzieci napisało koleżeński. Właśnie dowiedzieliśmy się, że to źle - mówi pani Ewa.

Dorota Skawińska, nauczycielka w klasach I-III, zaznacza z kolei, że wielu jej uczniów zamiast wyrazów podobnych z rozpędu wpisywała wyrazy przeciwstawne. Zawrzało również na forum internetowym dla dyrektorów szkół, którym najbardziej zależy na dobrym wyniku uczniów, bo test ma pokazać, jak uczy dana szkoła. - Trudne było też zadanie z podanymi wyrazami, z których trzeba było ułożyć zdanie, sama zastanawiałam się przez chwilę, co by sensownie wyszło - ubolewa zemi.

- To zdanie to kazałbym ułożyć tym, co sprawdzian układali - wtóruje jej ankate.

Chodzi o zadanie z polskiego, w którym uczniowie musieli ułożyć poprawne i zrozumiałe zdania z użyciem trzech podanych wyrazów. Dostali m.in. jezioro, łódka, chmura oraz miła, niespodziewanie, zdenerwowany. - Były z tym duże problemy - przyznaje Dorota Skawińska. - Ten test był kompletnie nieprzemyślany, zadania wykraczały poza podstawę programową, były trudne i ułożone z myślą o bardzo zdolnych uczniach. Nie wiem, co ten egzamin miał sprawdzić, ale na pewno nie umiejętności dziecka po trzeciej klasie - dodaje.

Jej zdaniem nie do przyjęcia była też forma arkuszy. - Dzieci większość obliczeń robiły w pamięci, bo nie zorientowały się, że brudnopis do obliczeń jest obok pytań, uczniowie po raz pierwszy zetknęli się z taką formą testu - mówi. - Jestem tym bardzo zdegustowana. Uważam, że skrzywdzono uczniów, którzy naprawdę bardzo poważnie podeszli do tego egzaminu, a pytania po prostu ich zaskoczyły.
Anna Pregler z Centralnej Komisji Egzaminacyjnej, koordynatorka badania, od wtorku odbiera telefony z podobnymi uwagami od zdenerwowanych nauczycieli. - Tłumaczę im, że wtorkowy test nie był egzaminem zewnętrznym, który musi opierać się na podstawie programowej - mówi Anna Pregler. - To było badanie, w którym chcieliśmy sprawdzić rzeczywiste umiejętności dzieci, nie tylko te nabyte w szkole oraz zbadać, jak uczniowie radzą sobie z zastosowaniem wiedzy w nietypowych sytuacjach.

Wynik testu - jak podkreśla Anna Pregler - ma też pokazać szkołom, jak różnych mają uczniów i ilu wśród nich jest wybitnych.

Problem w tym, że nauczyciele już zastanawiają się nad bojkotem egzaminu. Powinni teraz sprawdzić testy, a wyniki przesłać do CKE. Eksperci z Komisji mają się natomiast zająć ich opracowaniem i sporządzeniem raportów, które pokażą, jak dzieci z danej szkoły wypadły na tle innych. - Jestem za tym, żeby tych wyników w ogóle nie wysyłać, bo będzie to z krzywdą dla dzieci - mówi Dorota Skawińska i zapowiada, że będzie do tego rozwiązania przekonywać dyrekcję szkoły oraz innych nauczycieli.

- Jeśli szkoły rzeczywiście tak postąpią, będziemy je prosić o uzasadnienie decyzji. Projekt jest realizowany za unijne pieniądze i my musimy się rozliczyć z jego realizacji - ostrzega Anna Pregler.

Co ma do powiedzenia uczniom, którzy z powagą podeszli do egzaminu i przez kilka tygodni pilnie powtarzali materiał? - W liście do dyrektorów prosiliśmy, aby nie potęgowali stresu u dzieci. To było badanie, a nie egzamin. W przyszłym roku spróbujemy to jeszcze mocniej podkreślić - mówi koordynatorka projektu.

Test jest dobrowolny. Od jego wyniku nie zależy promocja do następnej klasy. W takiej formie ma być przeprowadzany przez kilka najbliższych lat.

Anna Kolet-Iciek

Dołącz do nas na Facebooku!

Publikujemy najciekawsze artykuły, wydarzenia i konkursy. Jesteśmy tam gdzie nasi czytelnicy!

Polub nas na Facebooku!

Dołącz do nas na X!

Codziennie informujemy o ciekawostkach i aktualnych wydarzeniach.

Obserwuj nas na X!

Kontakt z redakcją

Byłeś świadkiem ważnego zdarzenia? Widziałeś coś interesującego? Zrobiłeś ciekawe zdjęcie lub wideo?

Napisz do nas!
Wróć na dziennikpolski24.pl Dziennik Polski